Witajcie.
Dodaję kolejny part, choć nie zasłużyliście. Błagam, komentujcie to,
będę wiedziała, że chociaż to czytacie. No, to miłej lektury XD
***
Całą drogę
powrotną do mieszkania trzymaliśmy się za ręce. Było mi z tym trochę nieswojo,
ale ona zachowywał się jakby było to w pełni normalne. Był uśmiechnięty i
patrzył się daleko przed siebie.
Kiedy
zbliżaliśmy się do schodów, prowadzących do naszego mieszkania, Naruto
gwałtownie przystanął, oparł mnie stanowczym ruchem ręki o ścianę i począł
całować. Chciałem go od siebie odciągnąć, ale przytrzymał moje nadgarstki przy
ścianie, nie dając im możliwości ruchu. Pocałunek był bardzo czuły, Uzumaki
penetrował bardzo dokładnie wnętrze moich ust. Gdy na chwilę przestał, jego
oddech był nierówny i płytki. Ja też dyszałem nieregularnie. Wtem Naruto zaczął
muskać ustami moją szyję. Powoli zwalniał uścisk z moich nadgarstków. Po chwili
pociągnął mnie w stronę chodów nie odrywając się od mojej szyi. Na oślep
wchodziliśmy po kolejnych stopniach.
W sekundę
leżałem już na łóżku w sypialni. Naruto położył się na mnie delikatnie,
wpatrując się w moje oczy.
-Mam
przestać? – spytał nieśmiało, a ja pokręciłem przecząco głową. To wszystko, na
co było mnie stać w tamtym momencie.
Byłem
strasznie oszołomiony, gdy zaczął zdzierać ze mnie ubrania. Robił to jednym,
sprawnym ruchem, jakby wykonywał tę czynność codziennie. Znaczy, z siebie może
i ściągał ubrania, ale że tak z kogoś…(Mądre przemyślenia Sai ‘a podczas
stosunku, nie ma co xD dop.aut.)
Jęknąłem
nieznacznie, gdy przeszedł do bokserek. Gdy dotknął delikatnie mojego
przyrodzenia, oblałem się rumieńcem. Chyba to dostrzegł bo na chwilę przeniósł
swój wzrok na moją twarz. Jedną ręką gładził delikatnie mój policzek, a drugą
ściągnął ze mnie bokserki. Zrobił to tak szybko i niespodziewanie, że aż się
wzdrygnąłem. Pocałował mnie wtedy, później obdarował pocałunkami moją szyję,
przejeżdżał językiem po moim torsie, zakreślał koła stróżkami śliny coraz niżej
i niżej…
Ścisnąłem
nerwowo pościel z podniecenia. Mój oddech był płytki, jęki donośne, a klatka
piersiowa unosiła się z każdym wdechem.
Nagle
usłyszeliśmy jakiś szelest. Naruto chyba nie skojarzył, że to tylko wiatr na
zewnątrz, bo rozglądał się nerwowo wokół. Wykorzystałem więc ten moment i kiedy
byłem w trakcie ślinienia palców, on zatrzymał mnie, mówiąc:
-Nie trzeba,
nie jestem ciasny.
Zarumieniłem
się oczywiście ja, zamiast niego. Uzumaki widząc to, zaśmiał się, a ja bez
dalszego namysłu wszedłem w niego. Faktycznie, miał tam dużo przestrzeni. Od
razu zaczął się poruszać. Oczy miał przymrużone, kropla potu spływała z jego
skroni. Nawet jego wypieki na twarzy wydawały się być urocze.
-Szyb-ciej –
jęknął nagle.
Zgodnie z
poleceniem, wykonałem co należało. Gdy skończyliśmy nasze dzieło, dochodząc
niemal równocześnie, opadliśmy na łóżko. Kiedy nasze temperamenty się
uspokoiły, oddechy wyrównały, Naruto położył głowę na mojej klatce piersiowej.
Przykrył nas kołdrą i zaczął kreślić opuszkami palców łuki na moim torsie, a ja
mierzwiłem jego niesforne kosmyki włosów.
*Naruto*
-Sai –
spojrzałem na niego niewinnie. Na chwilę przestał gładzić mnie po włosach.
-Tak? –
zapytał spokojnie.
-Od zawsze
cię kochałem, tylko jakoś tak nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dopiero
niedawno postanowiłem to zmienić. Uświadomiłem sobie, że nie mogę czekać, bo
mogę cię stracić.
Mówiłem to,
patrząc na jego porcelanową twarz. Wydawało się, że z każdym moim słowem,
rozpromieniał się coraz bardziej. Że z sekundy na sekundę jego życie napełniało
się coraz większą ilością kolorów. Ale jakoś mi to nie wystarczało. Chciałem,
żeby w końcu coś z siebie wydusił. Ale on tylko ścisnął moją rękę i nie
zamierzał nic powiedzieć.
Wstałem więc
powoli, nie dając po sobie poznać, że jestem zły i udałem się do łazienki. Gdy
z niej wróciłem, Sai był już ubrany. Zgasiłem światło i odwróciłem się w stronę
pokoju, Sai był tuz przede mną. Złapał mnie za obie ręce, nasze ciała były już
złączone i czuły wzajemne ciepło. Delikatnie zmusił mnie bym oparł się plecami
o ścianę. Jego ręce oplotły moją szyję, zbliżył się do mnie.
-Przepraszam,
że zwlekałem. Kocham cię nad życie, ale nie byłem pewny, czy ty… - szeptał mi
do ucha, lecz nie pozwoliłem mu skończyć.
-Nie
wnerwiaj mnie – położyłem mu dłoń na policzku. Była taka ciepła, że wtulił się
w nią. Gdy ją cofałem, podążył za nią brodą, powodując spotkanie się naszych
ust. Liczyłem na ruch z jego strony, więc po krótszej strony wyczekiwania, wpił
język we wnętrze moich ust. Tylko na to czekałem, bo gdy wykonał ten gest,
przejąłem inicjatywę. Objąłem go w pasie, drugą rękę dałem na jego kark.
Całowałem go długo, namiętnie, ale spokojnie, już nie tak chaotycznie. Sai
początkowo opierał się o ścianę rękami, ale wkrótce zawiesił je na mojej szyi.
Niedługo po tym nie wytrzymał i wtulił się we mnie. Rozpłakał się jak małe
dziecko. Nie wiedziałem, że tyle go będzie kosztować wypowiedzenie tych kilku
słów.
-Już dobrze
– pogłaskałem go po włosach, następnie wytarłem delikatnie ściekające z
policzek łzy.
***
Gdy emocje
ustały, dopadło mnie przygnębienie. Był bowiem czas na podjęcie kolejnego kroku
w moim planie. Jeśli zapewniłem go, że moje uczucie jest wielkie, to teraz…
-Hej,
Naruto!
Z zamyślenia
podczas rannego treningu, wyrwał mnie głos Sasuke. Ostatnio dobrze mi się z nim
rozmawia. Nawet wyjawiłem mu swój plan. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, ale
mając 2 skrajne wiadomości, musiałem się komuś wygadać.
-Witaj,
Sasuke – odparłem, jak zawsze siadając koło niego na piasku. Od jakiegoś czasu
to był taki nasz rytuał. – Posłuchaj… - zacząłem nieśmiało – czy…czy ja mogę
mieć prośbę do ciebie?
-Naruto –
powiedział, udając wzburzenie. – Przecież wiesz, że tak.
-Czy…jeśli
ja…jak już wyjadę… - słowa wylatywały z moich ust niepoukładane, gardło
ścisnęło się do granic możliwości, łzy zaczęły cieknąć po policzkach. Sasuke nie
ruszył się z miejsca, patrzył tylko smutnymi oczami na pieniącą się wodę.
Szybko się pozbierałem i mówiłem już twardo:
-Opiekuj się
Sai ‘em, gdy mnie nie będzie. Bez względu na rozwój wydarzeń, chcę, żeby nie
zaprzątał sobie głowy moją osobą. Jeśli znajdzie sobie kogoś, nie powstrzymuj
go. Wiesz o czym mówię?
-Tak, wiem.
Dobrze, masz to zapewnione – oparł dość zwięźle i wstał. – Tylko, czy jesteś
pewien tego, co robisz? To znaczy, czy dasz radę zrobić to, co zamierzasz?
-Nie mam
innego wyjścia. Sai jest lekkomyślny, potem by żałował. Nie wybaczyłbym sobie
tego.
-Rozumiem.
Wiesz, podziwiam cię Naruto. Ja nie byłbym w stanie.
Uśmiechnąłem
się smutno. Może i mówiłem, że jestem świadom, ale wcale nie miałem pewności co
do swoich działań. Ale na wątpliwości było już niestety za późno.
-Muszę
wracać – odparłem. – Chciałbym jeszcze gdzieś skoczyć.
-Ok, to na
razie
Odszedłem od
niego i udałem się na pobliski cmentarz, na grób moich rodziców.
-Czasem
żałuję, że was nie ma przy mnie. Że nie posiadam nikogo, kto by mi doradził,
kto by mną pokierował – mówiłem zapalając świeczkę. Nie znałem ich, ale ludzie
mi o nich opowiadali. Miałem też seanse, w których z nimi rozmawiałem. Byłem
sierotą, nie doświadczyłem miłości rodzicielskiej, ale i tak za nimi tęsknię.
No cóż, przeżegnałem się i poszedłem jeszcze na grób Jirayi, potem Itachiego.
Było tam kilka świeczek, pewnie od Sasuke i kolegów Itachiego. Wszyscy go
szanowali, był człowiekiem z górnej półki. O jego śmierci wiem tylko tyle, że
poświęcił się dla brata. Podobno Sasuke strasznie to przeżywał, stał się
najprościej mówiąc – zły. Chciał wszystkich ukarać, gubiąc przy tym samego
siebie.
No nic,
trzeba było wracać. Minęły od imprezy Uchihy 3 dni. Nie mogłem dalej zwlekać.
Czas by wyjawić pierwszą tajemnicę.
***
Wrzucam kolejną część teraz, bo od 19 do 29 mnie nie będzie, jadę na wakacje :3
A teraz błagam. KOMENTUJCIE *m*