Konnichiwa minna! ;3

Pragniemy wszystkich serdecznie przywitać w naszym małym internetowym świecie ♥

PRAGNIEMY BYŚCIE SIĘ ZAPOZNALI ZE STRONĄ 'Temari' PO PRAWEJ STRONIE, GDYŻ SĄ TAM INFORMACJE DLA WAS.

sobota, 17 sierpnia 2013

NaruSai part.4

Witajcie. Dodaję kolejny part, choć nie zasłużyliście. Błagam, komentujcie to, będę wiedziała, że chociaż to czytacie. No, to miłej lektury XD
***
Całą drogę powrotną do mieszkania trzymaliśmy się za ręce. Było mi z tym trochę nieswojo, ale ona zachowywał się jakby było to w pełni normalne. Był uśmiechnięty i patrzył się daleko przed siebie.
Kiedy zbliżaliśmy się do schodów, prowadzących do naszego mieszkania, Naruto gwałtownie przystanął, oparł mnie stanowczym ruchem ręki o ścianę i począł całować. Chciałem go od siebie odciągnąć, ale przytrzymał moje nadgarstki przy ścianie, nie dając im możliwości ruchu. Pocałunek był bardzo czuły, Uzumaki penetrował bardzo dokładnie wnętrze moich ust. Gdy na chwilę przestał, jego oddech był nierówny i płytki. Ja też dyszałem nieregularnie. Wtem Naruto zaczął muskać ustami moją szyję. Powoli zwalniał uścisk z moich nadgarstków. Po chwili pociągnął mnie w stronę chodów nie odrywając się od mojej szyi. Na oślep wchodziliśmy po kolejnych stopniach.
W sekundę leżałem już na łóżku w sypialni. Naruto położył się na mnie delikatnie, wpatrując się w moje oczy.
-Mam przestać? – spytał nieśmiało, a ja pokręciłem przecząco głową. To wszystko, na co było mnie stać w tamtym momencie.
Byłem strasznie oszołomiony, gdy zaczął zdzierać ze mnie ubrania. Robił to jednym, sprawnym ruchem, jakby wykonywał tę czynność codziennie. Znaczy, z siebie może i ściągał ubrania, ale że tak z kogoś…(Mądre przemyślenia Sai ‘a podczas stosunku, nie ma co xD dop.aut.)
Jęknąłem nieznacznie, gdy przeszedł do bokserek. Gdy dotknął delikatnie mojego przyrodzenia, oblałem się rumieńcem. Chyba to dostrzegł bo na chwilę przeniósł swój wzrok na moją twarz. Jedną ręką gładził delikatnie mój policzek, a drugą ściągnął ze mnie bokserki. Zrobił to tak szybko i niespodziewanie, że aż się wzdrygnąłem. Pocałował mnie wtedy, później obdarował pocałunkami moją szyję, przejeżdżał językiem po moim torsie, zakreślał koła stróżkami śliny coraz niżej i niżej…
Ścisnąłem nerwowo pościel z podniecenia. Mój oddech był płytki, jęki donośne, a klatka piersiowa unosiła się z każdym wdechem.
Nagle usłyszeliśmy jakiś szelest. Naruto chyba nie skojarzył, że to tylko wiatr na zewnątrz, bo rozglądał się nerwowo wokół. Wykorzystałem więc ten moment i kiedy byłem w trakcie ślinienia palców, on zatrzymał mnie, mówiąc:
-Nie trzeba, nie jestem ciasny.
Zarumieniłem się oczywiście ja, zamiast niego. Uzumaki widząc to, zaśmiał się, a ja bez dalszego namysłu wszedłem w niego. Faktycznie, miał tam dużo przestrzeni. Od razu zaczął się poruszać. Oczy miał przymrużone, kropla potu spływała z jego skroni. Nawet jego wypieki na twarzy wydawały się być urocze.
-Szyb-ciej – jęknął nagle.
Zgodnie z poleceniem, wykonałem co należało. Gdy skończyliśmy nasze dzieło, dochodząc niemal równocześnie, opadliśmy na łóżko. Kiedy nasze temperamenty się uspokoiły, oddechy wyrównały, Naruto położył głowę na mojej klatce piersiowej. Przykrył nas kołdrą i zaczął kreślić opuszkami palców łuki na moim torsie, a ja mierzwiłem jego niesforne kosmyki włosów.

*Naruto*
-Sai – spojrzałem na niego niewinnie. Na chwilę przestał gładzić mnie po włosach.
-Tak? – zapytał spokojnie.
-Od zawsze cię kochałem, tylko jakoś tak nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dopiero niedawno postanowiłem to zmienić. Uświadomiłem sobie, że nie mogę czekać, bo mogę cię stracić.
Mówiłem to, patrząc na jego porcelanową twarz. Wydawało się, że z każdym moim słowem, rozpromieniał się coraz bardziej. Że z sekundy na sekundę jego życie napełniało się coraz większą ilością kolorów. Ale jakoś mi to nie wystarczało. Chciałem, żeby w końcu coś z siebie wydusił. Ale on tylko ścisnął moją rękę i nie zamierzał nic powiedzieć.
Wstałem więc powoli, nie dając po sobie poznać, że jestem zły i udałem się do łazienki. Gdy z niej wróciłem, Sai był już ubrany. Zgasiłem światło i odwróciłem się w stronę pokoju, Sai był tuz przede mną. Złapał mnie za obie ręce, nasze ciała były już złączone i czuły wzajemne ciepło. Delikatnie zmusił mnie bym oparł się plecami o ścianę. Jego ręce oplotły moją szyję, zbliżył się do mnie.
-Przepraszam, że zwlekałem. Kocham cię nad życie, ale nie byłem pewny, czy ty… - szeptał mi do ucha, lecz nie pozwoliłem mu skończyć.
-Nie wnerwiaj mnie – położyłem mu dłoń na policzku. Była taka ciepła, że wtulił się w nią. Gdy ją cofałem, podążył za nią brodą, powodując spotkanie się naszych ust. Liczyłem na ruch z jego strony, więc po krótszej strony wyczekiwania, wpił język we wnętrze moich ust. Tylko na to czekałem, bo gdy wykonał ten gest, przejąłem inicjatywę. Objąłem go w pasie, drugą rękę dałem na jego kark. Całowałem go długo, namiętnie, ale spokojnie, już nie tak chaotycznie. Sai początkowo opierał się o ścianę rękami, ale wkrótce zawiesił je na mojej szyi. Niedługo po tym nie wytrzymał i wtulił się we mnie. Rozpłakał się jak małe dziecko. Nie wiedziałem, że tyle go będzie kosztować wypowiedzenie tych kilku słów.
-Już dobrze – pogłaskałem go po włosach, następnie wytarłem delikatnie ściekające z policzek łzy.
***
Gdy emocje ustały, dopadło mnie przygnębienie. Był bowiem czas na podjęcie kolejnego kroku w moim planie. Jeśli zapewniłem go, że moje uczucie jest wielkie, to teraz…
-Hej, Naruto!
Z zamyślenia podczas rannego treningu, wyrwał mnie głos Sasuke. Ostatnio dobrze mi się z nim rozmawia. Nawet wyjawiłem mu swój plan. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, ale mając 2 skrajne wiadomości, musiałem się komuś wygadać.
-Witaj, Sasuke – odparłem, jak zawsze siadając koło niego na piasku. Od jakiegoś czasu to był taki nasz rytuał. – Posłuchaj… - zacząłem nieśmiało – czy…czy ja mogę mieć prośbę do ciebie?
-Naruto – powiedział, udając wzburzenie. – Przecież wiesz, że tak.
-Czy…jeśli ja…jak już wyjadę… - słowa wylatywały z moich ust niepoukładane, gardło ścisnęło się do granic możliwości, łzy zaczęły cieknąć po policzkach. Sasuke nie ruszył się z miejsca, patrzył tylko smutnymi oczami na pieniącą się wodę. Szybko się pozbierałem i mówiłem już twardo:
-Opiekuj się Sai ‘em, gdy mnie nie będzie. Bez względu na rozwój wydarzeń, chcę, żeby nie zaprzątał sobie głowy moją osobą. Jeśli znajdzie sobie kogoś, nie powstrzymuj go. Wiesz o czym mówię?
-Tak, wiem. Dobrze, masz to zapewnione – oparł dość zwięźle i wstał. – Tylko, czy jesteś pewien tego, co robisz? To znaczy, czy dasz radę zrobić to, co zamierzasz?
-Nie mam innego wyjścia. Sai jest lekkomyślny, potem by żałował. Nie wybaczyłbym sobie tego.
-Rozumiem. Wiesz, podziwiam cię Naruto. Ja nie byłbym w stanie.
Uśmiechnąłem się smutno. Może i mówiłem, że jestem świadom, ale wcale nie miałem pewności co do swoich działań. Ale na wątpliwości było już niestety za późno.
-Muszę wracać – odparłem. – Chciałbym jeszcze gdzieś skoczyć.
-Ok, to na razie
Odszedłem od niego i udałem się na pobliski cmentarz, na grób moich rodziców.
-Czasem żałuję, że was nie ma przy mnie. Że nie posiadam nikogo, kto by mi doradził, kto by mną pokierował – mówiłem zapalając świeczkę. Nie znałem ich, ale ludzie mi o nich opowiadali. Miałem też seanse, w których z nimi rozmawiałem. Byłem sierotą, nie doświadczyłem miłości rodzicielskiej, ale i tak za nimi tęsknię. No cóż, przeżegnałem się i poszedłem jeszcze na grób Jirayi, potem Itachiego. Było tam kilka świeczek, pewnie od Sasuke i kolegów Itachiego. Wszyscy go szanowali, był człowiekiem z górnej półki. O jego śmierci wiem tylko tyle, że poświęcił się dla brata. Podobno Sasuke strasznie to przeżywał, stał się najprościej mówiąc – zły. Chciał wszystkich ukarać, gubiąc przy tym samego siebie.
No nic, trzeba było wracać. Minęły od imprezy Uchihy 3 dni. Nie mogłem dalej zwlekać. Czas by wyjawić pierwszą tajemnicę.
***
Wrzucam kolejną część teraz, bo od 19 do 29 mnie nie będzie, jadę na wakacje :3
A teraz błagam. KOMENTUJCIE *m* 

 

piątek, 2 sierpnia 2013

NaruSai part.3

Witam was C; Nie spieszę się z dodawaniem kolejnych części, bo i tak pewnie większość z was na wakacjach jest i nie chcę by mieli dużo zaległości C: I bardzo proszę, żebyście napisali jak wam się to w ogóle podoba. Dla mnie to jest bardzo ważne, błagam *.*
***
Wyszedłem na cholerny balkon, ale przed oczyma miałem obraz tej sceny, więc bezwiednie oparłem się o ścianę  i po chwili siedziałem już na zimnych płytkach z twarzą w dłoniach. Czułem się jak skacowany. Gdy zwlokłem się do barierki, zobaczyłem Naruto. Rozmawiał z…Sasuke?!
„To ja już nic nie rozumiem, shimatta. Gada, ale na imprezę nie chce iść? Co to ma być? Kuso..”
Nerwowo myślałem patrząc na tą patologię. Bo wyglądało to tak, jakby mi wmawiał, że mu zależy, a gdy nie widzę flirtuje z kimś innym.
„O proszę, jak im wesoło” – myślałem. Naturalnie nogi poniosły mnie do nich. Nie wiedziałem co zrobię, gdy już tam będę, ale nie miało to żadnego znaczenia. Kiedy zbiegałem do nich zdałem sobie sprawę, jak bardzo potrafię być…zazdrosny?
Niestety spóźniłem się. Z daleka oglądałem jak Sasuke…odjeżdża na motorze?! Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że był w kombinezonie, a w ręce trzymał kask.
-Lans jak… - mówiłem sam do siebie, ale z powodu następnego, niecenzuralnego słowa, jakie miało paść z moich ust, nie dokończyłem.
Starając się opanować silne emocje, podszedłem do Naruto. Położyłem mu rękę na ramieniu i na nowo coś się we mnie zebrało.
-No…taki przystojniak z pięknym uśmiechem, na motorze, do tego na tle zachodzącego słońca i mieniącej się, lśniącej wody…to dopiero coś – powiedziałem szorstko z mocnym sarkazmem i jadem w głosie.
-Nie kręcą mnie goście na kupie żelastwa w przepoconych strojach i nocnikach na głowie – syknął z równą zawziętością Uzumaki, włożył ze złością ręce do kieszeni i odszedł.
Ja znowu zostałem sam, jak ciołek. Najpierw pomyślałem, że kolejny raz spieprzyłem, ale gdy przypomniałem sobie widok Uchihy wpatrującego się w Naruto, natychmiast rozwiałem poczucie winy.
Trwało to chyba parę setnych sekundy i usłyszałem jak ktoś zawraca, mocno szurając podeszwą buta o chodnik.
Chwilę później poczułem silne pociągnięcie za rękę. Ktoś przyciągnął mnie do siebie i nim zdążyłem się obrócić głowę, resztą ciała stałem już przy Naruto. (kto by się spodziewał? xD dop.aut.)
Można było dostrzec, że nadal był poddenerwowany i zły. I jakby bojąc się, że słowami znowu mogę coś zepsuć, wziął moje ręce w swoje i przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.
Może i chciałem temu zaprotestować, ale nic z tego nie wyszło. Gdy poczułem jego ciepło, wtuliłem się w jego drżące ciało. Nim się zorientowałem, łzy pociekły z moich oczu. Było mi tak dobrze u boku Naruto…
-Teraz już nie pozwolę ci niczego zepsuć – szepnął mi wprost do ucha. Zrobił to tak niespodziewanie i czule, że aż ciarki przebiegły mi po plecach.
Jednak dalej nie schodziło z niego napięcie. Szczęki drżały z poddenerwowania. Uwolnił mnie powoli z uścisku i bez patrzenia na moją minę, reakcję, ruszył w kierunku mieszkania nerwowym krokiem.
Patrzyłem jak się oddala, a gdy zbliżył się do stojącego przed autem Kiby, ten zawołał:
-Nie no, Lisie. Ty to masz dobrze. Jeden odjechał na motorze, to już następnego masz…
-Zamknij się lepiej, Inuzuka – Naruto przerwał mu i oddalił się.
Wolnym krokiem ruszyłem za nim. Bałem się tego, co będzie dalej. Jak teraz będzie się zachowywał…
***
Tamtego dnia Naruto od razu położył się spać, więc nie zamieniliśmy już ani słowa.
***
Tymczasem, gdy Uzumaki wracał z biegania, ja wychodziłem już do Uchihy na imprezę. Niestety w progu natknąłem się…
-Już idziesz? – spytał jakby zawiedziony.
-Powiedz mi, o co tobie chodzi Naruto? – zacząłem. – Przecież lubisz rozmawiać z Sasuke. Czemu nie chcesz tam iść?
-Owszem, lubię z nim czasem pogadać, ale to dlatego, że przy mnie zachowuje się inaczej. Nasze rozmowy są głównie oparte na wspominaniu. Ja opowiadam o rodzicach, on o bracie – mówił spokojnie. – Ale nie jarają mnie te jego melanże. Nie chce mi się tam iść, bo wiem, że znowu okryje się skorupą „emosa idioty”  i będzie robił z siebie pustego debila.
-Yhm, rozumiem – odparłem i poczułem jakby uleciało ze mnie  całe życie. – To ja idę, na razie.
Wyminąłem go i podążyłem wąską uliczką. Gdy byłem na miejscu, niektórzy już nie kontaktowali ze światem rzeczywistym.
-Witaj, Sai – Sasuke powitał mnie z piwem w jednej ręce i zapalonym papierosem w drugiej. – Wchodź.
Zrobiłem parę kroków w głąb pomieszczenia. W powietrzu unosiła się już gęsta i gruba warstwa dymu tytoniowego. Lekko się zaciągnąłem, ale w kącie zobaczyłem Ino z Sakurą, więc podążyłem w ich kierunku.
-Sai! – Yamanaka wypatrzyła mnie z daleka i podbiegła.
-Witaj – odparłem pogodnie, kiedy dziewczyna pociągnęła mnie za rękę. Gdy zbliżyliśmy się do Haruno, zapytała:
-Naruto nie przyjdzie?
-Chyba nie, nie był w nastroju – odpowiedziałem zdawkowo.
Potem długo jeszcze rozmawialiśmy o jakiś błahych tematach, następnie dziewczyny wypiły za dużo i jedna z nich pogłośniła muzykę i pobiegły gdzieś trzymając się za ręce. Kątem oka tylko zobaczyłem, jak zamykają się same w pokoju.
Postanowiłem dosiąść się do Kiby i Neji ‘ego. Oni też już byli nieźle zaprawieni, gdyż…gadali o penisach. Obaj nie dali słowa wtrącić, ani też zmienić tematu. Zawzięcie dyskutowali nie dopuszczając nikogo do głosu. Zdecydowałem się tylko temu przysłuchiwać. Z resztą nie tylko ja to robiłem. W końcu, z pijanych ludzi fajnie jest się śmiać.
-A tw-ojego-o ktoś dotyka-ał, Kiba? – wyrzucił z siebie Hyuga.
-No pe-ewnie, że-e ta-k – odparł Inuzuka kompletnie nie skrępowany.
-Lekarz pierwszego kontaktu się nie liczy koleżko – usłyszałem znajomy głos i wszyscy ryknęli śmiechem. Tyle że…nie powiedział tego żaden z dyskutantów.
Obróciłem się i pośród kłębów dymu i walających się butelek przeróżnego alkoholu ujrzałem Naruto. Sasuke, o dziwo jeszcze trochę kontaktujący, od razu do niego podbiegł.
-A więc jednak przyszedłeś – zawołał zalotnie, obejmując go ramieniem. Ale Uzumaki nawet na niego nie spojrzał. Jego wzrok spoczywał cały czas na mojej osobie. W milczeniu zrzucił z siebie rękę Uchihy, podszedł do mnie, chwycił mnie za skrawek bluzy i szepnął do ucha:
-Chodźmy stąd, już chyba dość się nawdychałeś – mówił zważając na zawartość dymu w atmosferze otoczenia (boże, jaka gadka znowu xD dop.aut.)
Bez słowa podążyłem za nim. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, wziąłem głęboki wdech i o mało co nie zachłysnąłem się świeżym powietrzem. Trochę mnie dziwiło, że się tu zjawił, ale nie zamierzałem wypytywać o powód.
***
Nie wiem, czy wolno mi zdradzać takie szczegóły, ale jeśli miało by to was zachęcić do dalszego czytania to powiem, że w następnej części będzie scena +18 XD Nie piszę jej często, więc postanowiłam się zabrać do niej :D  No i...proszę o parę słów w komentarzach C: