Witam was C; Nie spieszę się z dodawaniem kolejnych części, bo i tak pewnie większość z was na wakacjach jest i nie chcę by mieli dużo zaległości C: I bardzo proszę, żebyście napisali jak wam się to w ogóle podoba. Dla mnie to jest bardzo ważne, błagam *.*
***
Wyszedłem na
cholerny balkon, ale przed oczyma miałem obraz tej sceny, więc bezwiednie
oparłem się o ścianę i po chwili
siedziałem już na zimnych płytkach z twarzą w dłoniach. Czułem się jak
skacowany. Gdy zwlokłem się do barierki, zobaczyłem Naruto. Rozmawiał
z…Sasuke?!
„To ja już
nic nie rozumiem, shimatta. Gada, ale na imprezę nie chce iść? Co to ma być?
Kuso..”
Nerwowo
myślałem patrząc na tą patologię. Bo wyglądało to tak, jakby mi wmawiał, że mu
zależy, a gdy nie widzę flirtuje z kimś innym.
„O proszę,
jak im wesoło” – myślałem. Naturalnie nogi poniosły mnie do nich. Nie
wiedziałem co zrobię, gdy już tam będę, ale nie miało to żadnego znaczenia.
Kiedy zbiegałem do nich zdałem sobie sprawę, jak bardzo potrafię być…zazdrosny?
Niestety
spóźniłem się. Z daleka oglądałem jak Sasuke…odjeżdża na motorze?! Dopiero
wtedy zdałem sobie sprawę, że był w kombinezonie, a w ręce trzymał kask.
-Lans jak… -
mówiłem sam do siebie, ale z powodu następnego, niecenzuralnego słowa, jakie
miało paść z moich ust, nie dokończyłem.
Starając się
opanować silne emocje, podszedłem do Naruto. Położyłem mu rękę na ramieniu i na
nowo coś się we mnie zebrało.
-No…taki
przystojniak z pięknym uśmiechem, na motorze, do tego na tle zachodzącego
słońca i mieniącej się, lśniącej wody…to dopiero coś – powiedziałem szorstko z
mocnym sarkazmem i jadem w głosie.
-Nie kręcą
mnie goście na kupie żelastwa w przepoconych strojach i nocnikach na głowie –
syknął z równą zawziętością Uzumaki, włożył ze złością ręce do kieszeni i
odszedł.
Ja znowu
zostałem sam, jak ciołek. Najpierw pomyślałem, że kolejny raz spieprzyłem, ale
gdy przypomniałem sobie widok Uchihy wpatrującego się w Naruto, natychmiast
rozwiałem poczucie winy.
Trwało to
chyba parę setnych sekundy i usłyszałem jak ktoś zawraca, mocno szurając
podeszwą buta o chodnik.
Chwilę
później poczułem silne pociągnięcie za rękę. Ktoś przyciągnął mnie do siebie i
nim zdążyłem się obrócić głowę, resztą ciała stałem już przy Naruto. (kto by
się spodziewał? xD dop.aut.)
Można było
dostrzec, że nadal był poddenerwowany i zły. I jakby bojąc się, że słowami
znowu mogę coś zepsuć, wziął moje ręce w swoje i przycisnął mnie do swojej
klatki piersiowej.
Może i
chciałem temu zaprotestować, ale nic z tego nie wyszło. Gdy poczułem jego
ciepło, wtuliłem się w jego drżące ciało. Nim się zorientowałem, łzy pociekły z
moich oczu. Było mi tak dobrze u boku Naruto…
-Teraz już
nie pozwolę ci niczego zepsuć – szepnął mi wprost do ucha. Zrobił to tak
niespodziewanie i czule, że aż ciarki przebiegły mi po plecach.
Jednak dalej
nie schodziło z niego napięcie. Szczęki drżały z poddenerwowania. Uwolnił mnie
powoli z uścisku i bez patrzenia na moją minę, reakcję, ruszył w kierunku
mieszkania nerwowym krokiem.
Patrzyłem
jak się oddala, a gdy zbliżył się do stojącego przed autem Kiby, ten zawołał:
-Nie no,
Lisie. Ty to masz dobrze. Jeden odjechał na motorze, to już następnego masz…
-Zamknij się
lepiej, Inuzuka – Naruto przerwał mu i oddalił się.
Wolnym
krokiem ruszyłem za nim. Bałem się tego, co będzie dalej. Jak teraz będzie się
zachowywał…
***
Tamtego dnia
Naruto od razu położył się spać, więc nie zamieniliśmy już ani słowa.
***
Tymczasem,
gdy Uzumaki wracał z biegania, ja wychodziłem już do Uchihy na imprezę.
Niestety w progu natknąłem się…
-Już
idziesz? – spytał jakby zawiedziony.
-Powiedz mi,
o co tobie chodzi Naruto? – zacząłem. – Przecież lubisz rozmawiać z Sasuke.
Czemu nie chcesz tam iść?
-Owszem,
lubię z nim czasem pogadać, ale to dlatego, że przy mnie zachowuje się inaczej.
Nasze rozmowy są głównie oparte na wspominaniu. Ja opowiadam o rodzicach, on o
bracie – mówił spokojnie. – Ale nie jarają mnie te jego melanże. Nie chce mi
się tam iść, bo wiem, że znowu okryje się skorupą „emosa idioty” i będzie robił z siebie pustego debila.
-Yhm,
rozumiem – odparłem i poczułem jakby uleciało ze mnie całe życie. – To ja idę, na razie.
Wyminąłem go
i podążyłem wąską uliczką. Gdy byłem na miejscu, niektórzy już nie kontaktowali
ze światem rzeczywistym.
-Witaj, Sai
– Sasuke powitał mnie z piwem w jednej ręce i zapalonym papierosem w drugiej. –
Wchodź.
Zrobiłem
parę kroków w głąb pomieszczenia. W powietrzu unosiła się już gęsta i gruba
warstwa dymu tytoniowego. Lekko się zaciągnąłem, ale w kącie zobaczyłem Ino z
Sakurą, więc podążyłem w ich kierunku.
-Sai! –
Yamanaka wypatrzyła mnie z daleka i podbiegła.
-Witaj –
odparłem pogodnie, kiedy dziewczyna pociągnęła mnie za rękę. Gdy zbliżyliśmy
się do Haruno, zapytała:
-Naruto nie
przyjdzie?
-Chyba nie,
nie był w nastroju – odpowiedziałem zdawkowo.
Potem długo
jeszcze rozmawialiśmy o jakiś błahych tematach, następnie dziewczyny wypiły za
dużo i jedna z nich pogłośniła muzykę i pobiegły gdzieś trzymając się za ręce.
Kątem oka tylko zobaczyłem, jak zamykają się same w pokoju.
Postanowiłem
dosiąść się do Kiby i Neji ‘ego. Oni też już byli nieźle zaprawieni,
gdyż…gadali o penisach. Obaj nie dali słowa wtrącić, ani też zmienić tematu.
Zawzięcie dyskutowali nie dopuszczając nikogo do głosu. Zdecydowałem się tylko
temu przysłuchiwać. Z resztą nie tylko ja to robiłem. W końcu, z pijanych ludzi
fajnie jest się śmiać.
-A
tw-ojego-o ktoś dotyka-ał, Kiba? – wyrzucił z siebie Hyuga.
-No
pe-ewnie, że-e ta-k – odparł Inuzuka kompletnie nie skrępowany.
-Lekarz
pierwszego kontaktu się nie liczy koleżko – usłyszałem znajomy głos i wszyscy
ryknęli śmiechem. Tyle że…nie powiedział tego żaden z dyskutantów.
Obróciłem
się i pośród kłębów dymu i walających się butelek przeróżnego alkoholu ujrzałem
Naruto. Sasuke, o dziwo jeszcze trochę kontaktujący, od razu do niego podbiegł.
-A więc
jednak przyszedłeś – zawołał zalotnie, obejmując go ramieniem. Ale Uzumaki
nawet na niego nie spojrzał. Jego wzrok spoczywał cały czas na mojej osobie. W
milczeniu zrzucił z siebie rękę Uchihy, podszedł do mnie, chwycił mnie za
skrawek bluzy i szepnął do ucha:
-Chodźmy
stąd, już chyba dość się nawdychałeś – mówił zważając na zawartość dymu w
atmosferze otoczenia (boże, jaka gadka znowu xD dop.aut.)
Bez słowa podążyłem
za nim. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, wziąłem głęboki wdech i o mało co nie
zachłysnąłem się świeżym powietrzem. Trochę mnie dziwiło, że się tu zjawił, ale
nie zamierzałem wypytywać o powód.
***
Nie wiem, czy wolno mi zdradzać takie szczegóły, ale jeśli miało by to was zachęcić do dalszego czytania to powiem, że w następnej części będzie scena +18 XD Nie piszę jej często, więc postanowiłam się zabrać do niej :D No i...proszę o parę słów w komentarzach C:
Jackpot Casino Review - Get 100 FS at Jackpot
OdpowiedzUsuńWelcome to Jackpot Casino! Jackpot is one of the most recognised gambling software 카지노사이트luckclub providers and they have been around since 2006, offering a varied range of gaming