Konnichiwa minna! ;3

Pragniemy wszystkich serdecznie przywitać w naszym małym internetowym świecie ♥

PRAGNIEMY BYŚCIE SIĘ ZAPOZNALI ZE STRONĄ 'Temari' PO PRAWEJ STRONIE, GDYŻ SĄ TAM INFORMACJE DLA WAS.

sobota, 29 marca 2014

Hospital for souls. GaaNaru cz.5

A więc, zgodnie z obietnicą, dodaję bo były 4 komentarze. Dziękuję i życze miłego czytania. Jeśli chodzi o następną część, to warunki są takie same. WCHODZISZ/CZYTASZ=KOMENTUJESZ
~.~.~
Obudziłem się około 8.00 w swoim łóżku, bo po niespodziewanej wizycie czerwonowłosego przeniosłem się na własne posłanie.
Wstałem niespokojny. Ubrałem jakiś luźny, biały podkoszulek, czarne rurki, Martensy i już miałem schodzić na dół, gdy dostrzegłem otwarty balkon. Podszedłem do niego, wyjrzałem na zewnątrz i ujrzałem długowłosego.
-Neji przeziębisz się. Masz tylko koszulkę, a jest jeszcze zimno, długo tak stoisz? - Hyuga nie reagował. Patrzył ślepo gdzieś przed siebie.
-Wiesz, Naruto - oderwał się od barierki, stanął przede mną i patrzył w skupieniu. - Zastanawiałem się...dałbyś mi umrzeć?
-Odpowiedź nie wydaje Ci się oczywista? Jasne, że nie. Nie tego chciał Kiba - odrzekłem stanowczo. On uśmiechnął się smętnie i wpatrzył w poręcz barierki. - No, chodź już po zmarzłeś - chwyciłem go za rękę i wyprowadziłem z balkonu.
Zeszliśmy razem na śniadanie, gdzie znajdowali się już niemal wszyscy. Po posiłku pan Mobashi ogłosił:
-Słuchajcie, dzisiaj odwiedzimy tylko ośrodek pomocy psychologicznej. Myślę, że to dobre na początek.
Tak też zrobiliśmy. Udało mi się też wyciągnąć Neji'ego, który początkowo chciał zostać sam w pokoju.
Weszliśmy do budynku po przeciwnej stronie ulicy. Zaraz koło tego starego i opuszczonego.
Wnętrze prezentowało się schematycznie. Białe lub jasnozielone ściany, jakiś gabinet, w poczekalni rząd czarnych krzeseł, żadnych zbędnych ozdób poza kilkoma starymi obrazami w złotych ramach i parę usychających lekko już kwiatów doniczkowych w kątach.
Okazało się, że ten pozornie mało znaczący budynek przy szpitalach, jest sercem całej dzielnicy. To tu mieściły się gabinety każdego ważniejszego psychiatry oraz psychologa. Wszyscy tu już wiedzieli o śmierci Kiby.
-Em, Neji - długowłosego delikatnie zaczepiła asystentka jednego z lekarzy. - Wiesz, że Kiba zostanie pochowany na tym cmentarzu, kilkanaście kilometrów od nas?
-Hfmpf, zdążyłem się domyślić, przecież rodzina nie będzie go odwiedzać.
Chciałem się od nich oddalić, żeby nie przeszkadzać, ale Hyuga złapał mnie stanowczo za rękę. Stanąłem więc bliżej niego i skinąłem porozumiewawczo do kobiety w geście powitalnym. Zrewanżowała się nieznacznym uśmiechem i kontynuowała:
-Za ile będziesz gotowy na pogrzeb? Bo to w sumie głównie o ciebie chodzi.
-Nie, tu przede wszystkim chodzi o Kibę - zaprzeczył. - Myślę, że nie ma na co czekać, nie zamierzam zwlekać - dodał pewnie.
-Jesteś w stanie...? - spytałem łapiąc go za przedramię. On tylko obrzucił mnie spojrzeniem wyjałowionym z jakichkolwiek uczuć.
Kobieta dyskretnie przewróciła oczami, następnie spojrzała na listę i powiedziała:
-Dobrze, w takim razie jeszcze dziś się tym zajmę. Tymczasem zapraszam was do sali numer 5 - wskazała drzwi po lewej stronie i zniknęła w czeluściach budynku.
Weszliśmy do wskazanego pomieszczenia, gdzie znajdowała się już reszta naszej grupy. Okazało się, że trwa przerwa w jakiś zajęciach. Tematem były traumatyczne wspomnienia z przeszłości i ich skutki. Omiotłem spojrzeniem uczestników. Było ich około dziesięciu. Siedzieli w kółko, wszyscy zamyśleni, a nasza grupa gadała w najlepsze. Psycholog kręcił się w kółko: to przychodził, to wychodził, zamieniał dwa słowa z różnymi pracownikami, stale się krzątając.
Nagle, zobaczyłem coś, co wprowadziło mnie w niemałe osłupienie. Wydawało mi się, że widzę podwójnie. Gaara rozmawiał z...innym czerwonowłosym chłopakiem? Nie, nie dwoiło mi się w oczach! Byli różni! "Uff, jeszcze nie wariuję" - odetchnąłem z ulgą.
Miałem nadzieję, że pochłonięty rozmową no Sabaku, nie dostrzeże mnie. W końcu widział wczoraj ta dwuznaczną sytuację.
Podszedłem do okna i delektowałem się spokojną, tajemniczą atmosferą, Wtem poczułem ciepło na ramionach.
-Jak Ci się spało? - wyszeptał namiętnie.
Gwałtownie się obróciłem i zobaczyłem jego roześmianą twarz.
-To nie tak, między nami nic nie ma, przecież bym nie...!
-Naruto! - zielonooki zakrztusił się kolejną salwą śmiechu, układając mi ręce na szyi. Zapewne chciał mnie wyrwać z monologu który bezwiednie wyciekał z mych ust. A i owszem, udało mu się, zamilkłem w ułamku sekundy. Byłem nieco przerażony mogąc wpatrywać się w jego oczy z tak bliska. - Nie musisz się usprawiedliwiać, przecież z mojej strony i tak nie życzysz sobie...
Wówczas wszedł psycholog, oznajmując iż przerwa dobiegła końca. Oboje spojrzeliśmy w jego kierunku, a już w następnej sekundzie czerwonowłosy oddalił się ode mnie, bez żadnego gestu pożegnania. Usiadł obok psychologa prowadzącego, a ja schowałem się w kącie pomieszczenia. Postanowiłem obserwować i słuchać z ukrycia. Splotłem więc ręce na klatce piersiowej i oparłem się o ścianę.
-Dobrze, w takim razie zaczynamy - zaczął Gaara, przepatrując jakieś papiery i badając je spostrzegawczymi oczami.
-Kimimaro - teraz odezwał się psycholog. - Dobrze się czujesz? - spytał i skierował spojrzenie na białowłosego chłopaka.
Ten speszył się nieco, spuścił głowę i odrzekł:
-Niezbyt - głos był bardzo słaby. Dopiero teraz wyczułem wycieńczenie w jego wnętrzu.
-Chcesz iść do pokoju? - zapytał troskliwie Gaara.
-Naruto Cie odprowadzi - zadeklarował natychmiast Mobashi. Wzdrygnąłem się żywo na dźwięk własnego imienia. Gdy poczułem na sobie wzrok tamtego chłopaka przeszły mnie ciarki po plecach. Udałem się w kierunku drzwi, a białowłosy powlókł się za mną.
Wyszliśmy na korytarz i skierowaliśmy się na schody. Kimimaro ledwo szedł, więc chwyciłem go za ramię. Wskazał swój pokój na końcu pierwszego piętra.
We wnętrzu tego pomieszczenia ciemne, grube zasłony zakrywały okna, co powodowało gęsty mrok. W miarę jednak, gdy moje oczy przyzwyczajały się do ciemności, stawiałem kolejne kroki w głąb otchłani. Odgarnąłem zasłony i w ułamku sekundy pokój oblał się przenikliwym światłem. Dopiero wtedy mogłem zobaczyć wypłowiały kolor ścian. Kimimaro podparł się o próg drzwi i ciężko oddychał. Podszedłem do niego, a on niemal osunął się na podłogę. Natychmiast złapałem go za ramię, drugą rękę zwinnie wsunąłem pod kolana i powoli przeniosłem na łóżko. Jego na wpół przymknięte powieki kreśliły obraz raczej mizernej i słabej postaci.
-Zostać przy Tobie? - zapytałem z troską. Pokiwał tylko potakująco i skierował wzrok na sufit. Ja z kolei wtopiłem spojrzenie w jego włosy. Były nieskazitelnie białe, niemal do ramion. Byłem nimi naprawdę oczarowany.
Miał okna z widokiem na ogród za budynkiem, więc zaciekawiony postanowiłem trochę doglądać tegoż widoku. Zobaczyłem dokładnie to, czego się spodziewałem. Usychające krzaki róż, żadnego drzewa i przyszarzała trawa.
-Uwielbiam jesień, zimę jeszcze bardziej - głos Kimimaro przeszył na wskroś panującą dotąd ciszę w pokoju. Odwróciłem sie powoli, a on już siedział z nogami spuszczonymi na podłogę.  Wpatrywał się we mnie, ja z kolei nie wiedziałem co odpowiedzieć.
-Dobrze się czujesz? - postanowiłem się najpierw dowiedzieć tego co najważniejsze.
-Tak, przepraszam. Mam slaby układ odpornościowy.
-Często bywasz taki osłabiony?
-Parę razy dziennie - odpowiedział, chyba po raz pierwszy wyczułem w jego słowach uczucia. Spokojnie usiadłem koło niego, nic nie mówiąc. 
-Opowiesz mi coś o sobie? Czuję się tu trochę samotnie - zaczął bardzo niepewnie.
-Jak to samotny? - nie mogłem się powstrzymać do tego pytania. - Przecież chodzisz na te zajęcia, jest psycholog, Gaara...
-Pff - parsknął dosadnie. - Psycholodzy to najgłupsze istoty jakie istnieją we wszechświecie. A z Gaarą...nie mam za dobrych kontaktów, nigdy nie miałem przyjaciela, któremu mógłbym zaufać. Aww - ziewnął głośno.
-Może chciałbyś się przespać? - spytałem z troską.
-Może troszkę... - odpowiedział niemal szeptem. - Położę się, ale porozmawiaj jeszcze ze mną.
-Dobrze - odpowiedziałem czule, siadając na krześle koło łóżka. Poczułem jak coś się we mnie złamało. Niby zajęcia, niby pomoc, niby psycholodzy...wszystko to była iluzja, powierzchowny efekt siły i jedności. Tak naprawdę każdy tu był odosobnioną jednostką.
Chłopak miał na sobie luźną, białą koszulę i czarne rurki. Biel górnej części stroju jeszcze bardziej uwydatniała jego bladą cerę i jasne włosy. Poprosił bym się odwrócił, bo chce zdjąć spodnie. Rozbawiony wykonałem polecenie, dziecinnie zasłaniając oczy rękoma. Gdy zezwolił mi się obrócić, leżał już pod cienką kołdrą.
-Nie zrobiłem tego bezcelowo - rzekł po krótkim pojedynku z myślami. Zmarszczyłem brwi, spojrzałem na niego zaciekawiony, on zaś oparł plecy o ścianę i spokojnie odchylił przykrycie. Najpierw nie rozumiałem co chce zrobić, ale potem...
-A to wyrządziło mi głęboko zakorzenione osamotnienie  - patrzył na uda w zadumie.
-Ale to... - przejechałem delikatnie opuszkami palców. - To szwy... - on naciągnął z powrotem kołdrę najwyraźniej nie chciał bym się zbytnio przyglądał.
-To jeszcze nic - sprawnie podwinął lewy rękaw koszuli, a wtedy już całkiem zastygłem. - Aż do kości...ten pasożyt wdarł się nawet tam, do głęboko ukrywanego wnętrza.
"Pasożyt? ...Samotność?" - pomyślałem.
Spokojnie opuścił rękaw i ułożył się na bok. Patrzyłem otępiały, nie mogąc wydusić ani słowa. Nie myślałem, że ciało może wyglądać jak pocięte kawałki mięsa.
Poczekałem w ciszy, aż Kimimaro uśnie i w milczeniu opuściłem pokój. Zszedłem na dół i zastałem tam Gaarę kłócącego się z jakimś facetem.
-Jeszcze nie teraz! To tylko pieprzeni turyści tymczasowi, nie mają o niczym pojęcia, nie sa gotowi na taki widok! - uniósł się zielonooki.
-Ehh - facet widocznie się poddał. - W porządku. Chyba dobrze znasz możliwości umysłu ludzkiego. Pójdą za parę dni - powiedział i oddalił się.
Czerwonowłosy był lekko otępiały, jego postawa i zmęczone spojrzenie mówiły "uff".
***
Ja też mówię "uff" xd Bo nareszcie kolejna część się ukazała. Gome, ale powiedzmy, że miałam drobne problemy prywatne i nie mogłam wcześniej. Jesli macie pytania, po prawej jest strona "Temari" a w niej link do mojego aska więc zapraszam

piątek, 7 marca 2014

Hospital for souls. GaaNaru cz.4

A więc chciałam was jeszcze raz nakłonić do komentowania, WSZYSTKICH. Bowiem jeśli nie pojawią się przynajmniej 3-4 komenty, kolejnej części nie będzie.
~.~.~
Gaara zaprzestał dotychczasowej czynności, więc powoli otworzyłem oczy. Dopiero teraz dostrzegłem na jego szyi długą, cienką bliznę. Delikatnie dotknąłem jej opuszkami palców, a zielonookiego aż wzdrygnęło, przeleciał go chyba zimny dreszcz, bo wtulił się w moją klatkę piersiową. Tak odizolowany od całego świata, rzekł:
-Tak Naruto. To byłoby samolubne. Ja wiem, że ludzkie życie to rzecz święta. Ale gdyby nie umarł, strasznie by cierpiał. Nie chciałem go zatrzymywać, tylko dlatego, bo się do niego przyzwyczaiłem. Niestety, moja sympatia w tym przypadku była zupełnie bez znaczenia. Choroba go wyniszczała.
-Czyli...lubiłeś go, ale zatrzymywanie go przysporzyło by mu więcej cierpienia, więc pozwoliłeś mu odejść?
-Bystry chłopak - spojrzał na mnie uśmiechając się smutno i ucałował mnie w nosek. - A teraz, jest wolny od bólu, poza tym on był tego pewny. Nie żałuje.
Teraz, gdy już mi wszystko opowiedział, nastąpiła cisza. I nagle...uświadomiłem sobie, że siedzę na jakimś chłopaku, którego ledwo znam.
-Musze już iść - zwlokłem się z niego, choć szczerze mówiąc, było mi tak wygodnie, że wcale nie miałem na to ochoty.
-Przepraszam, jeśli to co zrobiłem, było nie na miejscu, ale specjalnie nie stawiałeś oporu - równiez podniósł się z ławki, a ja znów poczułem oburzenie, choć starałem się to ukryć.
-Wyglądało to, jakbym był kimś, kto miałby ci umilić czas spędzony tu. Rozumiem, że jesteś znudzony monotonnością okolicy, ale nie musiałeś mnie wykorzystywać - powiedziałem smutno i łagodnie.
-Dobrze, jeśli tego chcesz, to już nigdy się nie powtórzy - odrzekł, a mnie zmroziło. Wtedy zrozumiałem że nie chcę by przestawał no...Chcę by to powtórzył...Ale teraz, co ja mogłem? Nie dałem po sobie poznać że jestem zawiedziony.
Zaczęliśmy iśc w stronę hotelu, nie spiesząc się zbytnio. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że musi być późno, bo wiał delikatny, ale ostry i zimny wiatr. Dreszcz przeszedł mnie po plecach, bo byłem w samym swetrze. Zobaczyłem kątem oka, że Gaara chce mnie objąć, ale szybko cofnął rękę. Udałem, że tego nie widziałem i już bez żadnych incydentów, doszliśmy do hotelu.
Rozdzieliliśmy się na piętrze, nie zamieniając ani słowa. W pokoju zastałem Neji'ego w stanie krytycznym. Leżał na łóżku zapłakany z porozrzucanymi wokół chusteczkami.
-Neji! - rzuciłem się w jego kierunku. - Co się stało?! - pytałem gorączkowo. Nie widziałem go jeszcze w tak wielkich emocjach, więc ciśnienie wzrosło mi do maksimum. Gdy zorientowałem się, że długowłosy nie jest w stanie wydukać słowa, pochyliłem się nad nim i powiedziałem ściszonym głosem:
-Spokojnie, opanuj się. Opowiedz mi proszę, co się dzieje - błagałem żałośnie, nie mając pojęcia co mogło się wydarzyć. Hyuga usiadł obok mnie na łóżku, starając się uspokoić. Poczekałem, aż przestanie płakać, a tedy on rzekł:
-Kiba nie żyje... - łza spłynęła mu po policzku.
Wszystko wtedy zrozumiałem. To o Kibie mówił Gaara...
-Ja... - zacząłem właściwie nie widząc co chcę powiedzieć. - Chcesz mi o tym opowiedzieć...? - spytałem troskliwie.
-A chcesz wiedzieć?
-Bardzo - wyznałem szczerze. Poczułem ulgę, że Hyuga chce rozmawiać, że nie zamknął się w sobie.
-Więc... - zaczął i wybuchł płaczem. Ja też już byłem bliski łez. Przytuliłem go do siebie, a on nerwowo ściskał mój sweter. Był bezbronny jak małe dziecko. Zrozumiałem, że będzie on teraz wymagał wsparcia. Wtulił głowę w moją szyję, więc pogłaskałem go po włosach.
-Na pewno jesteś w stanie mi powiedzieć? - zapytałem po chwili.
-Tak - odrzekł, odsuwając sie ode mnie. Chwilę zmagał się ze sobą, by się nie rozpłakać. W końcu podniósł się z łóżka i usiadł naprzeciw mnie, opierając się plecami o ścianę i zginając nogi w kolanach.
-Poszedłem do niego parę godzin temu - zaczął spokojnym tonem. - Przedstawiłem się pielęgniarce, która poinformowała mnie, że Kiba, o dziwo, leży w swoim łóżku w niezłym stanie. Wbiegłem po schodach, nacisnąłem nerwowo klamkę i moim oczom ukazał się Kiba w długiej, białej koszuli. Widocznie mnie nie zauważył, bo cały czas wypatrywał coś z okna. Stałem w progu, a pielęgniarka zachęciła mnie, bym do niego podszedł i oddaliła się do innych chorych. Wziąłem głęboki oddech i zbliżyłem się o pare kroków. Połozyłem mu dłonie na ramionach, a on się nie wzdrygnął, lecz tylko powoli obrócił się do mnie przodem. Był równie blady i zmęczony co rok temu. Starałem się nie dac po sobie poznać zawiedzenia, Uśmiechnąłem się więc lekko i właściwie nie wiedziałem czy zdecydować się na pocałunek. Wtedy on popatrzył na mnie wyczekująco, przybliżył się i szepnął "no pocałuj mnie" Uczyniłem o co prosił, a chwilę potem powiedział, że źle się czuje, więc położył się na łóżku a ja usiadłem przy nim. Znowu na jego twarzy zagościł ten promienny uśmiech. Wziął moją rękę, położył na swojej klatce piersiowej i kazał wyczuwać jak bije jego serce. Później zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadał, jak za mną tęsknił, ale w pewnym momencie zauważyłem, że coś jest nie tak. Spytałem więc co się dzieje. Odpowiedział wtedy "Neji...strasznie się cieszę, że mogłem cię zobaczyć ten ostatni raz. Myślę, że cel mojego istnienia został właśnie osiągnięty". Gdy wypowiedział te słowa, omal nie zemdlałem. Wtedy usiadł na łóżku i przytulił się do mnie, a następnie dodał "Ale obiecaj mi jedno. Będziesz żył dla mnie i pamiętał moje imię. Żebym się o Ciebie nie musiał martwić tam u góry". Wypowiedział końcówke już niemal szeptem. W pewnym momencie przestał przytrzymywać już moją dłoń. Przestałem... - długowłosemu pociekły łzy. - Przestałem czuc bicie jego serca. Jego oddechu też już nie wyczuwałem... - zaniósł się płaczem, mi też już spłynęła łza po policzku. Hyuga skulił się pod tą ścianą, a ze mnie jakby uszły siły. Podszedłem do niego, siadając na kolanach. Patrzyłem jak rozdziera mu serce i nie wiedziałem co zrobić, jak go pocieszyć. "Szkoda, że nie zdążyłem go poznać" - przeszło mi przez myśl i poczułem w środku ogromny ból. Bardzo wszystko przeżywam, zamartwiam się. Bałbym się być na miejescu Neji'ego. Nie wiem czy poradził bym sobie ze stratą tak bliskiej osoby.
-Ale...właściwie jak on... - dukałem.
-Znalazłem później list na stole. Napisał w nim, że podkradł silne leki, zażył je w sporych ilościach i...no i stało się - wypowiadał to jakby sam zaraz chciał umrzeć. Pojawił się jego oku błysk. - Właśnie - poderwał się nagle. - Przecież dalej leżą za jego łóżkiem! - wstał szybko na równe nogi. - Może gdybym się pospieszył, udało by mi się je zdobyć. Rozgryzł bym całe opakowanie i...
Nie pozwoliłem mu skończyć. Rzuciłem się na niego, obejmując w pasie. Zacząłem płakać i głośno szlochać. Wtuliłem swój mokry od płaczu policzek w jego szyję. Wtedy już emocje wzięły górę, nie mogłem się opanować. Początkowo Hyuga stał nieruchomo ale w końcu objął mnie i przycisnął do siebie. Po chwili uspokoiłem się, odsunąłem od niego i spojrzałem w jego oczy.
-Nie pozwolę - zacząłem niepewnie. - Z resztą, sam Kiba prosił cię, byś żył dla niego, by nie musiał się o ciebie martwić...
Neji juz się nie rozpłakał. Teraz rozdzierał go ból, którego łzy już nie były w stanie wyrazić, w żaden sposób uzewnętrznić. Widać było, że to wszystko, bardzo go zmęczyło. Stał tak zamyślony, a po chwili zaczęły przymykać mu się powieki. Gdy dostrzegłem jak nogi się pod nim uginają, wziąłem go na ręce. Wtedy już miał oczy zamknięte, oddychał spokojnie. "Hah, już śpi" - zaśmiałem się pod nosem. Położyłem go na łózku i...wydarzyło się coś zabawnego. Neji przez sen zawiesił mi ręce na szyi i nie chciał puścić. Musiałem położyć się razem z nim. Ale wcale nie byłem oburzony, wręcz przeciwnie, chciało mi się śmiać. Ułozyłem się na boku a chłopak, podświadomie wyczuwając ciepło mojego ciała, przybliżył się do mnie. Leżeliśmy tak chwilę, gdy nagle...
-Naruto, czy Neji jest... - do pokoju wparował Gaara.
To co zobaczył najpewniej go zdziwiło. Nim zdążyłem się obrócić w stronę drzwi, jego już przy nich nie było.
"Kuso" - zakląłem w myslach. "Czy musiał wejśc akurat teraz?"
~.~.~
Uff, nareszcie mi się udało. Mam nadzieję, że kolejna część już wkrótce.
Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam na mego aska klik
CHCESZ KOLEJNA CZĘŚĆ? MASZ JAKIEŚ UWAGI? ZOSTAW KOMENTARZ