Konnichiwa minna! ;3

Pragniemy wszystkich serdecznie przywitać w naszym małym internetowym świecie ♥

PRAGNIEMY BYŚCIE SIĘ ZAPOZNALI ZE STRONĄ 'Temari' PO PRAWEJ STRONIE, GDYŻ SĄ TAM INFORMACJE DLA WAS.

piątek, 7 marca 2014

Hospital for souls. GaaNaru cz.4

A więc chciałam was jeszcze raz nakłonić do komentowania, WSZYSTKICH. Bowiem jeśli nie pojawią się przynajmniej 3-4 komenty, kolejnej części nie będzie.
~.~.~
Gaara zaprzestał dotychczasowej czynności, więc powoli otworzyłem oczy. Dopiero teraz dostrzegłem na jego szyi długą, cienką bliznę. Delikatnie dotknąłem jej opuszkami palców, a zielonookiego aż wzdrygnęło, przeleciał go chyba zimny dreszcz, bo wtulił się w moją klatkę piersiową. Tak odizolowany od całego świata, rzekł:
-Tak Naruto. To byłoby samolubne. Ja wiem, że ludzkie życie to rzecz święta. Ale gdyby nie umarł, strasznie by cierpiał. Nie chciałem go zatrzymywać, tylko dlatego, bo się do niego przyzwyczaiłem. Niestety, moja sympatia w tym przypadku była zupełnie bez znaczenia. Choroba go wyniszczała.
-Czyli...lubiłeś go, ale zatrzymywanie go przysporzyło by mu więcej cierpienia, więc pozwoliłeś mu odejść?
-Bystry chłopak - spojrzał na mnie uśmiechając się smutno i ucałował mnie w nosek. - A teraz, jest wolny od bólu, poza tym on był tego pewny. Nie żałuje.
Teraz, gdy już mi wszystko opowiedział, nastąpiła cisza. I nagle...uświadomiłem sobie, że siedzę na jakimś chłopaku, którego ledwo znam.
-Musze już iść - zwlokłem się z niego, choć szczerze mówiąc, było mi tak wygodnie, że wcale nie miałem na to ochoty.
-Przepraszam, jeśli to co zrobiłem, było nie na miejscu, ale specjalnie nie stawiałeś oporu - równiez podniósł się z ławki, a ja znów poczułem oburzenie, choć starałem się to ukryć.
-Wyglądało to, jakbym był kimś, kto miałby ci umilić czas spędzony tu. Rozumiem, że jesteś znudzony monotonnością okolicy, ale nie musiałeś mnie wykorzystywać - powiedziałem smutno i łagodnie.
-Dobrze, jeśli tego chcesz, to już nigdy się nie powtórzy - odrzekł, a mnie zmroziło. Wtedy zrozumiałem że nie chcę by przestawał no...Chcę by to powtórzył...Ale teraz, co ja mogłem? Nie dałem po sobie poznać że jestem zawiedziony.
Zaczęliśmy iśc w stronę hotelu, nie spiesząc się zbytnio. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że musi być późno, bo wiał delikatny, ale ostry i zimny wiatr. Dreszcz przeszedł mnie po plecach, bo byłem w samym swetrze. Zobaczyłem kątem oka, że Gaara chce mnie objąć, ale szybko cofnął rękę. Udałem, że tego nie widziałem i już bez żadnych incydentów, doszliśmy do hotelu.
Rozdzieliliśmy się na piętrze, nie zamieniając ani słowa. W pokoju zastałem Neji'ego w stanie krytycznym. Leżał na łóżku zapłakany z porozrzucanymi wokół chusteczkami.
-Neji! - rzuciłem się w jego kierunku. - Co się stało?! - pytałem gorączkowo. Nie widziałem go jeszcze w tak wielkich emocjach, więc ciśnienie wzrosło mi do maksimum. Gdy zorientowałem się, że długowłosy nie jest w stanie wydukać słowa, pochyliłem się nad nim i powiedziałem ściszonym głosem:
-Spokojnie, opanuj się. Opowiedz mi proszę, co się dzieje - błagałem żałośnie, nie mając pojęcia co mogło się wydarzyć. Hyuga usiadł obok mnie na łóżku, starając się uspokoić. Poczekałem, aż przestanie płakać, a tedy on rzekł:
-Kiba nie żyje... - łza spłynęła mu po policzku.
Wszystko wtedy zrozumiałem. To o Kibie mówił Gaara...
-Ja... - zacząłem właściwie nie widząc co chcę powiedzieć. - Chcesz mi o tym opowiedzieć...? - spytałem troskliwie.
-A chcesz wiedzieć?
-Bardzo - wyznałem szczerze. Poczułem ulgę, że Hyuga chce rozmawiać, że nie zamknął się w sobie.
-Więc... - zaczął i wybuchł płaczem. Ja też już byłem bliski łez. Przytuliłem go do siebie, a on nerwowo ściskał mój sweter. Był bezbronny jak małe dziecko. Zrozumiałem, że będzie on teraz wymagał wsparcia. Wtulił głowę w moją szyję, więc pogłaskałem go po włosach.
-Na pewno jesteś w stanie mi powiedzieć? - zapytałem po chwili.
-Tak - odrzekł, odsuwając sie ode mnie. Chwilę zmagał się ze sobą, by się nie rozpłakać. W końcu podniósł się z łóżka i usiadł naprzeciw mnie, opierając się plecami o ścianę i zginając nogi w kolanach.
-Poszedłem do niego parę godzin temu - zaczął spokojnym tonem. - Przedstawiłem się pielęgniarce, która poinformowała mnie, że Kiba, o dziwo, leży w swoim łóżku w niezłym stanie. Wbiegłem po schodach, nacisnąłem nerwowo klamkę i moim oczom ukazał się Kiba w długiej, białej koszuli. Widocznie mnie nie zauważył, bo cały czas wypatrywał coś z okna. Stałem w progu, a pielęgniarka zachęciła mnie, bym do niego podszedł i oddaliła się do innych chorych. Wziąłem głęboki oddech i zbliżyłem się o pare kroków. Połozyłem mu dłonie na ramionach, a on się nie wzdrygnął, lecz tylko powoli obrócił się do mnie przodem. Był równie blady i zmęczony co rok temu. Starałem się nie dac po sobie poznać zawiedzenia, Uśmiechnąłem się więc lekko i właściwie nie wiedziałem czy zdecydować się na pocałunek. Wtedy on popatrzył na mnie wyczekująco, przybliżył się i szepnął "no pocałuj mnie" Uczyniłem o co prosił, a chwilę potem powiedział, że źle się czuje, więc położył się na łóżku a ja usiadłem przy nim. Znowu na jego twarzy zagościł ten promienny uśmiech. Wziął moją rękę, położył na swojej klatce piersiowej i kazał wyczuwać jak bije jego serce. Później zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadał, jak za mną tęsknił, ale w pewnym momencie zauważyłem, że coś jest nie tak. Spytałem więc co się dzieje. Odpowiedział wtedy "Neji...strasznie się cieszę, że mogłem cię zobaczyć ten ostatni raz. Myślę, że cel mojego istnienia został właśnie osiągnięty". Gdy wypowiedział te słowa, omal nie zemdlałem. Wtedy usiadł na łóżku i przytulił się do mnie, a następnie dodał "Ale obiecaj mi jedno. Będziesz żył dla mnie i pamiętał moje imię. Żebym się o Ciebie nie musiał martwić tam u góry". Wypowiedział końcówke już niemal szeptem. W pewnym momencie przestał przytrzymywać już moją dłoń. Przestałem... - długowłosemu pociekły łzy. - Przestałem czuc bicie jego serca. Jego oddechu też już nie wyczuwałem... - zaniósł się płaczem, mi też już spłynęła łza po policzku. Hyuga skulił się pod tą ścianą, a ze mnie jakby uszły siły. Podszedłem do niego, siadając na kolanach. Patrzyłem jak rozdziera mu serce i nie wiedziałem co zrobić, jak go pocieszyć. "Szkoda, że nie zdążyłem go poznać" - przeszło mi przez myśl i poczułem w środku ogromny ból. Bardzo wszystko przeżywam, zamartwiam się. Bałbym się być na miejescu Neji'ego. Nie wiem czy poradził bym sobie ze stratą tak bliskiej osoby.
-Ale...właściwie jak on... - dukałem.
-Znalazłem później list na stole. Napisał w nim, że podkradł silne leki, zażył je w sporych ilościach i...no i stało się - wypowiadał to jakby sam zaraz chciał umrzeć. Pojawił się jego oku błysk. - Właśnie - poderwał się nagle. - Przecież dalej leżą za jego łóżkiem! - wstał szybko na równe nogi. - Może gdybym się pospieszył, udało by mi się je zdobyć. Rozgryzł bym całe opakowanie i...
Nie pozwoliłem mu skończyć. Rzuciłem się na niego, obejmując w pasie. Zacząłem płakać i głośno szlochać. Wtuliłem swój mokry od płaczu policzek w jego szyję. Wtedy już emocje wzięły górę, nie mogłem się opanować. Początkowo Hyuga stał nieruchomo ale w końcu objął mnie i przycisnął do siebie. Po chwili uspokoiłem się, odsunąłem od niego i spojrzałem w jego oczy.
-Nie pozwolę - zacząłem niepewnie. - Z resztą, sam Kiba prosił cię, byś żył dla niego, by nie musiał się o ciebie martwić...
Neji juz się nie rozpłakał. Teraz rozdzierał go ból, którego łzy już nie były w stanie wyrazić, w żaden sposób uzewnętrznić. Widać było, że to wszystko, bardzo go zmęczyło. Stał tak zamyślony, a po chwili zaczęły przymykać mu się powieki. Gdy dostrzegłem jak nogi się pod nim uginają, wziąłem go na ręce. Wtedy już miał oczy zamknięte, oddychał spokojnie. "Hah, już śpi" - zaśmiałem się pod nosem. Położyłem go na łózku i...wydarzyło się coś zabawnego. Neji przez sen zawiesił mi ręce na szyi i nie chciał puścić. Musiałem położyć się razem z nim. Ale wcale nie byłem oburzony, wręcz przeciwnie, chciało mi się śmiać. Ułozyłem się na boku a chłopak, podświadomie wyczuwając ciepło mojego ciała, przybliżył się do mnie. Leżeliśmy tak chwilę, gdy nagle...
-Naruto, czy Neji jest... - do pokoju wparował Gaara.
To co zobaczył najpewniej go zdziwiło. Nim zdążyłem się obrócić w stronę drzwi, jego już przy nich nie było.
"Kuso" - zakląłem w myslach. "Czy musiał wejśc akurat teraz?"
~.~.~
Uff, nareszcie mi się udało. Mam nadzieję, że kolejna część już wkrótce.
Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam na mego aska klik
CHCESZ KOLEJNA CZĘŚĆ? MASZ JAKIEŚ UWAGI? ZOSTAW KOMENTARZ

7 komentarzy:

  1. Super opowiadanie. Naprawdę mi się podoba. Czekam na nowy rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie biorę się za przepisywanie póki tu nie będzie przynajmniej 4 komentarzy, pozdrawiam ;-)

      Usuń
  2. Kocham kocham kocham i jeszcze raz kocham :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne wprost cudowne! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne czekam na kontynuację

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebiste opowiadanie takie inne od innych. Bardzo ciekawe, dużo weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń