Mam zamiar trochę nadrobić zaległości, gdyż, iż, ponieważ, bo.. moja głowa pęka od różnorodnych pomysłów. Mam ochotę ją sobie odrąbać tasakiem : )
Miłej lektury : )
Opowiadanie jest napisane.. inaczej, nawet dla mnie. Mam nadzieję, że się spodoba
OPOWIADANIE Z DEDYKACJĄ DLA KLAUDII, MASZ SKOMENTOWAĆ PICZO RUDA KC BARDZO <3
* * *Nie mam odwagi by się przyznać przed samym sobą, a co dopiero jakbym miał powiedzieć ci to prosto w twarz. Chcę cię tylko dla siebie. Nie mogę znieść tego, że cały czas odchodzisz zostawiając mnie dla jakiejś blond landryny, która nie jest ciebie warta. Kochaj mnie, proszę zrób to dla mnie. Nie możesz odwzajemniać moich uczuć? Czemu? Przecież nasza więź powinna być.. tą najsilniejszą. Jedyną prawdziwą, bezinteresowną. Kochaj mnie. Zawsze będę na ciebie czekał. Nie ważne na jak długo odejdziesz, będę czekał. Muszę ci to powiedzieć, ale.. czy ty to odwzajemnisz? Kiedy znów się pojawisz? W jakim stanie będziesz? Bracie.. Wróć proszę. Wróć.
Poczułem jak do moich oczu napływają świeże łzy. Nie mam z tobą żadnego kontaktu już od dwóch lat. Jak możesz być tak.. nawet nie mam słów na twoje zachowanie. Odchodzisz i nie odzywasz się ani słowem bo co? Bo rzekomo się zakochałeś, a później wracasz ze złamanym sercem. Po raz kurwa setny. A ja nic nie mogę z tym zrobić. Nie mogę dać ci miłości bo jej nie chcesz. Nie dostrzegasz jej. Mam jej dla ciebie tyle, że mógłbyś w niej pływać, doceń to, dobrze? Po prostu doceń. Kochaj mnie bracie.
Potrzebuje kawy - pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy po dwóch godzinach snu. Znów pół nocy płakałem za tobą. Tylko jeżeli chodzi o ciebie potrafię okazywać jakieś głębsze uczucia. Inni na to nie zasługują. Ty jako jedyny sprawiasz, że się uśmiecham. Jako jedyny sprawiasz, że płaczę. Kochaj mnie bracie.
Sącząc gorący, życiodajny napój poszedłem na balkon. Był słoneczny poranek. Chciałbym budzić się u twego boku. Chciałbym oglądać z tobą wschody i zachody słońca. Patrzeć w gwiazdy. Oglądać księżyc w czasie pełni. Chcę spędzać z tobą każdą chwilę mojego życia. Możemy mieszkać tu. W moim domu, który nazywalibyśmy naszym. Żylibyśmy z moich książek. Palilibyśmy niebieskie marlboro kliki po długim seksie. Pilibyśmy whiskey z lodem, a następnie znów upajalibyśmy się sobą. Bo działasz na mnie mocniej niż jakikolwiek alkohol. Kochaj mnie bracie.
Czeka mnie kolejny nudny dzień, w którym wypale dwie paczki fajek i napiszę zaledwie kilka stron kolejnej książki. Potrzebuję ciebie, mojego natchnienia. Wróć i kochaj mnie bracie. Tak jak ja kocham ciebie. Bądź ze mną czy jest dobrze czy źle. I ja będę z tobą. Kochaj mnie bracie.
Postanowiłem zrobić sobie onigiri bo akurat zgłodniałem i naszła mnie na nie ochota. Zrobiło mi się smutno bo wiem, że to twoja ulubiona potrawa... Chciałbym stać tu, obejmowany przez ciebie... I przygotowywalibyśmy je razem. Czemu nie mogę dzielić z tobą każdej chwili mojego życia?
Gdy skończyłem przygotowywać jedzenie to właściwie straciłem na nie jakikolwiek apetyt, ale zjadłem, żeby nie było... Wiem, że nigdy nie tolerowałeś moich dni o samych papierosach i kawie choć sam wielokrotnie tak właśnie robiłeś. Niestety nie udało mi się wmusić w siebie za wiele więc resztki wrzuciłem do kosza. Ruszyłem w kierunku mojego gabinetu, ale po drodze zakręciło mi się w głowie i upadłem uderzając głową o panele.. Później było tylko ciemno...
Nie wiem ile byłem nieprzytomny, ale cholernie bolała mnie potylica. Było mi słabo, tak bardzo, że ledwie podniosłem się z ziemi. Jedyne czego teraz chciałem to żebyś mnie przytulił. Niestety nie zjawiłeś się. Nigdy się nie zjawiasz. Nawet jak z moich oczu płyną gorące łzy, a z gardła próbuje wydostać się niemy krzyk. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 3 w nocy, wow trochę tu leżałem. Chyba powinienem zgłosić się z tym do lekarza... ale tak bardzo mi się nie chce, jestem taaaaki zmęczony.
Następnego dnia wstałem około godziny 10 i muszę pracować. Jeżeli nie skończę tej książki w terminie to będzie koniec mojej współpracy z tym wydawnictwem... Chciałbym powiedzieć, że leje na to ciepłym moczem, ale chyba nie mogę. Od tego zależy moja przyszłość. Jeżeli nie będę pisał książek i oddawał ich w terminie to nie będę dostawał pieniędzy i w końcu zbankrutuję.
Poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę, a następnie z papierosem w buzi ruszyłem do biura, do którego na szczęście dotarłem, cały i zdrowy. Później już właściwie stamtąd nie wychodziłem, tylko raz, po kawę i czajnik. Wreszcie odzyskałem wenę, a to znaczyło, że zapowiada się długa noc, później dzień i może znowu noc... Chciałbym tu ciebie, odciągałbyś mnie od komputera, udowadniałbyś, że jesteś o wiele lepszym zajęciem, chociaż to nie byłoby trudne. Bądź przy mnie.
Tak jak sądziłem - spędziłem całą noc i dzień na pisaniu tej cholernej książki. Wypaliłem ze trzy paczki papierosów, odpalając jednego od drugiego, teraz nawet nie czułem ich smaku, kawy również. Zadzwoniłem do wydawnictwa, że moje ''dzieło'' jest skończone, ale byłbym wdzięczny jakby to ktoś przyjechał po nie. Na szczęście jestem jednym z cenniejszych pisarzy więc bez namysłu się zgodzili, poprosiłem też o kilka paczek papierosów i kawę bo mi się skończyły. Niestety nie jestem zbyt chętny do wychodzenia, lubię siedzieć w moim schludnym zakątku.
Wydawałem książkę za książką, stałem się bardziej znany, a pieniędzy miałem jak lodu. Przeprowadziłem się. Teraz mieszkam w apartamencie, mam swoich służących, niestety, coraz częstsze zawroty głowy i omdlenia dają się we znaki. Nie piszesz do mnie już trzeci rok bracie. Cholerny trzeci rok. Gdzie jesteś, jak się masz? Zmieniłeś numer ty pierdolona Łasico! Chcę cię tu. Chcę cię dla siebie. Ten dom jest tak cholernie pusty i zimny bez ciebie. Brakuje miłości.
Ból mojej głowy nasila się z każdym dniem, ale muszę go ignorować. Za tydzień kończy mi się termin oddania kolejnej książki, nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek opóźnienia biorąc pod uwagę, że dostałem prośbę o przygotowanie materiału wcześniej. Ciężko mi pisać bo co jakiś czas mam mroczki przed oczami, wszystko się kręci, papierosy nie mają smaku, a kawa nie działa. Każą mi łykać jakieś tabletki z magnezem żebym nie wyniszczył sobie organizmy, ale wszyscy dobrze wiemy, że one nic nie dają. I właśnie teraz! Gdy tak cholernie źle się czuję i zarywam trzecią nockę z rzędu, jest czas, w którym spodziewam się tego najmniej, a ty? Tak po prostu mnie znalazłeś i się zjawiasz. Jak możesz? Pytasz tym swoim zmysłowym głosem czy dobrze się czuję, a ja kłamię ci w żywe oczy, że tak, że wszystko okej, a w powietrzu zawisa nieme pytanie dotyczące ciebie. Gdzie tak długo byłeś bracie? I najgorsze jest to.. że na nie nie odpowiedziałeś. Zbyłeś je tak jakby go nie było, ale ty też je zauważyłeś, poczułeś je, wiedziałeś, że chcę wiedzieć, ale nie ty tylko podszedłeś i zamiast zrobić to co zawsze czyli pstryknąć mnie w czoło ty je... Ty je ucałowałeś. Skąd ta czułość bracie? Czy musisz mi przeszkadzać jak pracuje bracie? Czytając mi w myślach wyszedłeś machając na pożegnanie, ale ja wiedziałem, że daleko nie idziesz, więc spokojny wróciłem do pisania. Czułem jak serce wariuje w mej piersi, wreszcie tu jesteś, wreszcie w mym domu pojawiło się słońce. Z dobrym humorem skończyłem powieść, postanawiając, iż dam moim bohaterom szansę i tym razem ich nie uśmiercę, tak jak ty dałeś szansę mej miłości. Kochaj mnie bracie, naprawdę zrób to, inaczej... nic nie będzie miało sensu.
Wyszedłem z pokoju i poczułem jak wszędzie unosi się cudowna woń. Zrobiłeś łososia z ryżem i warzywami! Ślina zaczęła zbierać się w moich ustach. Jesteś takim cudownym kucharzem. Nikt nie jest w stanie ci dorównać. Pognałem w kierunku kuchni, a tam zobaczyłem ciebie nalewającego białe wino do kieliszków. Wolałbym whiskey, seks i papierosy - pomyślałem, ale nie powiedziałem na głos. Zasiadłem na wysokim krześle barowym patrząc w twoje oczy, te piękne oczy identyczne jak moje, a jednak tak różne. W twoich widać szczęście, a w moich pustkę. Tym się różnimy bracie. Zaczęliśmy jeść, a ja chyba ze sto razy pochwaliłem twoją kuchnię, ty natomiast nie mówiłeś nic tylko uśmiechałeś się lekko. Chciałem spytać czemu wróciłeś i czy coś się stało, ale wyraźnie pokazywałeś, że nie chcesz bym zadawał to pytanie. Nigdy nie zrobiłbym niczego wbrew tobie więc posłałem ci tylko smutne spojrzenie i zacząłem opowiadać o książkach - tak jak poprosiłeś. Po lunchu usiedliśmy na czarnej, skórzanej kanapie w moim wielkim salonie i włączyliśmy telewizję w poszukiwaniu jakiegoś filmu. Nic szczególnego się nam nie nawinęło więc zaczęliśmy rozmowę, już po chwili zrobiłeś coś czego nigdy, prze nigdy bym się nie spodziewał. Pocałowałeś mnie. Najpierw delikatnie, cmoknąłeś moje usta. Następnie przylgnąłeś do mnie i ciągnąc za włosy pogłębiłeś pocałunek. Czułem jak twój język bada wnętrze moich ust. Wkładałeś w to tyle emocji, że aż nie mogłem uwierzyć. Od bliskości naszych ciał zrobiło mi się gorąco, a po pocałunku całkiem zabrakło mi tchu. Patrzyłeś mi głęboko w oczy dysząc równie szybko i głośno co ja. Czegoś w moim spojrzeniu szukałeś, ale po najwyraźniej nieudanej próbie znalezienia danej rzeczy uśmiechnąłeś się tylko i znów złączyłeś nasze wargi. Zacząłeś błądzić dłońmi pod moją koszulką, po moim ciele przebiegały przyjemne dreszcze, a w głowie było tylko jedno - dlaczego? Dlaczego teraz? Kolejne niewypowiedziane pytanie pozostawione bez odpowiedzi.
Ściągnąłeś mi koszulkę przez głowę i nareszcie oderwałeś się od moich ust więc mogłem zapytać cię co robisz, ale ty zignorowałeś moje pytanie z lekko drwiącym uśmieszkiem po czym zacząłeś obcałowywać moją szyję, a ja nie mogłem powstrzymać jęków i sapnięć wydobywających się z mojego gardła. Czułem jak twój zwinny, gorący język pozostawia mokre ślady na mej skórze. Było mi tak dobrze, z resztą jak mogłoby być inaczej, zawsze wiedziałem, że jeżeli ten moment nastąpi to właśnie tak będzie wyglądał, właśnie tak tego chciałem, ale .. znacznie wolniej. To wszystko było za szybkie, nim spostrzegłem już mnie tam dotykałeś, już czułem twoje usta oplatające mnie tam, już wiłem się pod tobą i wznosiłem coraz wyżej. Nie chciałem jeszcze opadać, za szybko, nie... ale ty nie słuchałeś, pracowałeś dalej w swoim tempie, nie zważając na to co mówię, bo moje ciało śpiewało inaczej. Ono tego chciało! Chciało więcej ciebie! A co gorsza słuchałeś go jak nikogo innego i chwilę po orgazmie czułem jak wsadzasz we mnie jeden palec, następnie drugi i nim się spostrzegłem byłeś we mnie. Mimo, iż szybko było niezwykle delikatnie. Itachi nigdy mnie nie zawodzisz. Naprawdę. Spojrzałeś na mnie pytając o pozwolenie, a ja bez namysłu pozwoliłem ci się poruszać. Później był już tylko pot, nasze ciała razem i zlewające się ze sobą jęki. Dopiero teraz przypomniałem sobie o służbie, ale szybko wyleciała z mojej głowy. Znów pozostałeś w niej tylko ty. Mój Itachi prowadzący mnie do krainy rozkoszy. Mój Itachi.
Następne dni mijały tak błogo, tak idealnie. Książka już się drukuje. Ty jesteś ze mną, palisz ze mną cudowne marlboro po seksie, oglądasz gwiazdy, pijesz whiskey z colą. Czuwasz przy mnie od wschodu do zachodu, a ja wiem, że nigdy nie odejdziesz. Opłacało się czekać bracie, ale jak zawsze musiało być za dobrze. Jak zawsze czar musiał prysnąć jak bańka mydlana na oczach dziecka. Ból mojej głowy stał się nieznośny, coraz ciężej było ignorować zawroty głowy i plamy przed oczami. Nie mogłem cie oszukiwać. Nie mogłem ci powiedzieć. Wstałem z łóżka by sprawdzić co robisz na śniadanie i wtedy wszystko zawirowało i zlało się w jedną, wielką, pustą ciemność.
♥♥♥
Jakim cudem zignorowałeś to co się z tobą dzieje? Czemu nikomu nie powiedziałeś? Wstań kochany, wstań i wróć do mnie. Wybudź się ze śpiączki. Już jest dobrze, lekarze wycieli guza, już dobrze. Wróć.
Nie mogłem uwierzyć w to, że wreszcie odnalazłem w tobie miłość. Miłość do mnie, a ty mnie zostawiłeś. Jak mogłeś być tak bezmyślny Sasuke? Coś ty sobie myślał? Kawą i papierosami nie przeżyjesz ty głupi, egoistyczny dupku! Co chwilę słychać to cholerne pikanie. Mam go dość. Nawet jak stąd wychodzę to wciąż je słyszę. Czemu? Czy ono nadal bije tylko dla mnie? Nadal nie masz nikogo komu mógłbyś ofiarować swoją miłość? Czemu ja? Czemu nic nie powiedziałeś? Czemu? Czemu... Kochaj mnie tak jak kiedyś bracie. Kochaj mnie. Bądź żywy. Wróć, bracie. Proszę wróć.
Mam dość czekania na wiadomość ze szpitala. Chcę żebyś wybudził się z tej cholernej śpiączki. Czy nie może być dobrze? Chociaż raz? Chociaż teraz gdy odnaleźliśmy w sobie naszą miłość? Kochaj mnie bracie, a ja będę czekał tyle ile chcesz. I będę cię kochał. Tylko kiedy do mnie wrócisz? Ile każesz na siebie czekać?
Pamiętam... robiłem ci wtedy naleśniki, chciałem ci je zanieść do łóżka i gdy już wychodziłem na górę usłyszałem huk. Postawiłem tace na ostatnim schodku i wbiegłem do twojej.. znaczy się naszej sypialni i zobaczyłem ciebie. Tak bladego, smutnego... martwego? Jak się okazało - na szczęście- żyłeś. Och jaki ja byłem wdzięczny, że żyjesz. A teraz wróć do mnie bracie i kochaj mnie.
Bo choćbym nie wiem ile miał być sam, po prostu mnie kochaj, a ja będę czekać.
***
Za nie długo pojawi się SasoDei : )
Przepiękne! Chcę więcej tekstów o Itachim i Sasuke. Takich pięknych i tak przejmujących. Śliczny.
OdpowiedzUsuńHej! Pochłonęłam te opowiadanie w pięć minut... Po prostu kocham ItaSasu. To taki cudowny paring... Przepiękny. Najpiękniejszy.
OdpowiedzUsuńDziękuję, tak długo czekałam na jakieś dobre opowiadanie, bo przeczytałam już wszystkie ItaSasu z Internetu... Nawet sama zaczęłam pisać, z desperacji ;c Na bloga serdecznie zapraszam: http://flowers-on-the-precipice.blogspot.com/
jeszcze raz dziękuję~ Postaram się regularnie czytać tego bloga. Do zobaczyska! Rena~
Łohohohoho!
OdpowiedzUsuńIle uczucia, emocji jest zawartych w tym tekście!
Coś cudownego!
Pięknie opisane. Oby tak dalej.
Pozdrawiam i weny życzę ~
Najlepsze <3 czytałam to wcześniej ze trzy razy, ale dopiero teraz komentuje. Sama nie wiem czemu. Przepraszam. Szczerze to zasługujesz na mega pochwale. Nieważne ile razy to czytam, emocje przelane przez ciebie w tekst są ciągle widoczne. To jest magiczne i bardzo ważne gdy się tworzy, szczególnie ItaSasu.
OdpowiedzUsuńWybacz za błędy. Telefon mnie nie kocha.