Przyznam się, że to moje pierwsze yaoi, i wiem, że nie jest tak dobre jak Tamari czy Hinaty dlatego bardzo proszę o wyrozumiałość. Opowiadanie podzieliłam na 2 części, liczę na to, że wyszły ok ;)
Pozdrawiam i życzę miłego czytania <3
Przepraszam za błędy ;)
Dziś miał się rozpocząć mój nowy rozdział w życiu. Zmiana szkoły, nowi przyjaciele... Co ja chrzanie, jacy przyjaciele? Nigdy ich nie miałem. Rudzielec z całym ryjem przekutym kolczykami, chodzący w ciemnych ciuchach, lecz mimo mojego 'codziennego' wyglądy w środku jestem zupełnie inny. O dziwo też mam uczucia. Chociaż daję wszystkim do zrozumienia, że to co o mnie mówią mam głęboko w dupie, to czasami zaboli, jednak wiem, że kiedyś się to zmieni. Może dziś...
- Yahoko! Wstawaj! Znów się spóźnisz! - wrzeszczała moja ciotka (2 żona ojca).
- Utkaj się głupia babo - jęknąłem do siebie najciszej jak tylko potrafiłem. "Jak ja jej nie znoszę".
Mimo wszystko musiałem zejść na dół. Zaraz się dopiepszy i zacznie prawić mi kazania. Jeszcze tylko 4 miesiące i 17 dni, a wtedy wyprowadzę się i pożegnam ją i ojca.
Niedbale usiadłem przy stole i zacząłem jeść tosty z serem, popijając sokiem. W między czasie wszedł mój staruszek.
- Dzień dobry wszystkim - powiedział i podszedł do 'monstrum' i pocałował ją. Gdy tylko to zobaczyłem zrobiło mi się nie dobrze. Odwróciłem się i udawałem, że wymiotuję.
- To może zrobię wam tą przyjemność i dokończę śniadanie w samotności.
- Posprzątaj za sobą - jęknęła ciotka.
- Sama posprzątaj. Mi nie przeszkadza to, że na stole leży JEDEN talerz - zaakcentowałem przed ostatnie słowo i poszedłem na górę. Słyszałem jak ojciec coś do mnie gadał, ale nie zwracałem na niego uwagi. Tak więc po 20 minutach siedzenia w pokoju postanowiłem jedna nie spóźnić się na rozpoczęcie roku w szkole. Może jednak nie będzie tak strasznie.
Deszcz lał niemiłosiernie. Zimno, mokro, szaro... Idealnie do mojego nastroju. Po drodze jakiś samochód lekko mnie ochlapał, jednak i tak zbeształem.
W końcu dotarłem do budynku, który może być moją ostatnią nadzieją, albo tak zwanym gwoździem do trumny. Przekroczyłem bramę... Taa... Zaczęło się. Wzrok wszystkich automatycznie skierował się na mnie. Spoglądałem na nich co chwilę spod mojej rudej czupryny. Miałem wrażenie, że się boją. Od razu odwracali głowy i udawali, że ich nie obchodzę. W sumie lekko mnie to rozbawiło dlatego dla efektu nałożyłem kaptur od mojej bluzy. Wszedłem do szkoły aby zajrzeć do sekretariatu. Pierwsze co zobaczyłem to stojącą postać, która opierała się o parapet trzymając w ręce telefon. Obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie. Chyba spodziewał się kogoś innego. Nie miałem szansy zobaczyć jego twarzy, lecz mimo to bardzo mnie zainteresował. Już miałem ruszać w jego kierunku gdy usłyszałem tupot obcasów, które przechodziły obok mnie. Poczułem w powietrzu zapach mocnych, choć ładnych perfum. Dziewczyna idąca przede mną kierowała się w stronę owego chłopaka. Miała niesamowicie długie nogi i sięgające do ramion, fioletowe włosy. Od tyłu - atrakcyjna, lecz specjalnie nie powalała. W sumie jeszcze nie spotkałem się z jakąś laską, która by mnie zainteresowała. Wszystkie mają jakieś defekty.
Po kilku sekundach stanęła przed nim. Cały czas przyglądałem się tej scenie opierając się o ścianę. Mogłem się domyślić co będzie co będzie później. Zaczęli się lizać, na co moje śniadanie podeszło mi do gardła. Uciekłem stamtąd zapominając o sekretariacie.
Wyszedłem na dwór gdzie nadal lało. Teraz było tam o wiele więcej osób niż przedtem, lecz nim gdziekolwiek zdołałem pójść ze szkoły wyszedł dyrektor. Gadał, że właśnie rozpocznie się apel i wszyscy mamy udać się na salę gimnastyczną. Tak więc, jak na dobrego ucznia przystało ruszyłem za tłumem.
Po skończonym i jakże ciekawym wygłoszeniu mowy przez niego zacząłem szukać mojej klasy. Z tego co obiło mi się o uszy 3d znajduje się na 2 piętrze w sali numer 34. Stanąłem przed drzwiami, na których widniała kartka.
"Klasa 3d... Ble, ble, ble... Jest". W końcu znalazłem swoje nazwisko. Nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi. Wszyscy skierowali swój wzrok na mnie prócz... Oprócz jednej osoby, którą tutaj spotkałem, jeśli można to tak nazwać.
- Moi drodzy, to nasz nowy uczeń. Będzie z wami chodził do klasy przez cały rok. Przedstaw się - zwrócił się do mnie. Z niechęcią coś tam burknąłem.
- Yahiko, lat 17, przeprowadziłem się tu kilka dni temu. Wystarczy?
Siwy facet kiwnął głową i wskazał mi miejsce obok jakiegoś palanta z szarymi włosami.
- Skoro się przeprowadziłeś, to jesteś nie tutejszy, co? Skąd jesteś? - zaczął od razu rozmowę.
- Z Iwy - rzuciłem niedbale, lecz nic sobie z tego nie robił tylko ciągnął dalej.
- To Ci się nie dziwię, że się przeprowadziłeś. Widziałeś ty w życiu słońce?
- O dziwo tak.
- Możecie skończyć rozmowy? - pytał mnie i szaro-włosego wychowawca.
- Mhh... - mruknęliśmy naraz.
- Skoro tak to sprawdzimy obecność.
Zaczął wymieniać imiona zgromadzonych w klasie, a ja przyglądałem się każdemu z osobna.
-... Hidan?
- Jak zawsze obecny - rozdarł się mój 'współlokator'.
"A ja myślałem, że moje imię jest idiotyczne". Zachciało mi się śmiać, ale pomyślałem, że jednak nie będę zniechęcać ludzi po 10 minutach.
- ... Yahiko?
Podniosłem rękę i nagle usłyszałem jak ktoś zaczyna się śmiać.
- Z czego rżysz?
- Hahaha... Yahiko. Hahaha... Kto Ci takie świetne imię wybrał, co?
"Bądź tu miłym" - jęknąłem w myślach.
- Zamknij się - warknąłem cicho do niego, lecz Hidan chyba mnie nie słuchał.
- Co za idiota - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się, a za mną siedział chłopak z ciemnymi włosami, spiętymi w kucyk.
- Może się trochę skupicie? Jak wiecie na początku roku zawsze mamy mnóstwo spraw do załatwienia - smęcił wychowawca patrząc w naszym kierunku.
- A więc... - zaczął, a moje myśli pobłądziły w zupełnie inną stronę. Kolejne 25 minut minęło mi szybko na wpatrywaniu się w jadące samochody. Czasem zerknąłem na siedzącego przede mną Nagato. Moje oczy same wędrowały w jego kierunku, ale po co? Prawie w ogóle się nie znaliśmy, jednak miał coś takiego w sobie co nie dawało mi spokoju.
Z przemyśleń wyrwał mnie idiota, z którym siedzę,
- Ej! Masz zamiar ruszyć swoje zacne siedzenie i wyjść stąd? Koniec tego dobrego na dzisiaj.
- Sorry, już idę.
Gdy opuściliśmy budynek okazało się, że Hidan i Kisame - niebiesko-skóry osiłek - idą w moją stronę. Gadali głównie o tym, jakie laski będą wyrywać w tym roku, a ja tylko słuchałem i czasem kiwałem głową, uświadamiając sobie z każdą chwilą jacy z nich idioci i zboczyle.
- No, no, no... Idzie nasza parka.
- Co ty pieprzysz? Jak pralka? - pytał zdziwiony szaro-włosy, a ja, o mało co, a bym wywrócił się za śmiechu.
(Rozmowa wzięta z dzisiejszego poranka :D lekko przekształcona).
- Matole! Parka! A nie pralka!
- Nie moja wina, że gadasz, jakbyś miał kluchy w gębie.
- Może ciszej, bo zaraz wszyscy was usłyszą - uspakajałem obu.
- Masz rację, skończmy tę mądrą konwersację i podziwiajmy - westchnął Hidan patrząc wraz z Kisame w jeden punkt, a mianowicie tyłek Konan.
- Jak ona może być z takim emosem. Już chyba ty jesteś lepszy niż on!
- Po pierwsze, oczywiście, że jestem lepszy, a po drugie... Usłyszą Cię kretynie!
- Szczerze mówiąc to ja nie wiem co wy w niej takiego szczególnego widzicie - wtrąciłem się w końcu.
- Co? Ty gej jesteś, czy jak? Gdzie ty masz oczy? Ona jest idealna! Te nogi... Włosy... Oczy... Cudowna.
- Nie dodałeś, że dziewczyna ma czym oddychać - jęknął tym razem cicho Kisame.
- O tak... - rozmarzył się.
- Zboczeńcy - podsumowałem ich krótko, uśmiechając się chytrze pod nosem.
- Zboczeńcy, tak? To według Ciebie, która jest najlepsze, co?
- Nie przyglądałem się im tak szczególnie.
- Kisame, to chyba jakiś pedał - mówił Hidan patrząc na mnie z przerażeniem. - Normalny facet pierwsze co robi to gapi się na dziewczyny. Co Cie mogło od tego odciągnąć?
- Może po prostu nie jestem jakimś erotomanem jak wy.
- Prawdziwego erotomana to ty jeszcze do końca nie poznałeś - skrzywił się lekko osiłek.
- Kto niby jest lepszy od was?
- Jirayia... - dokończył za niego szaro-włosy. - Nasz wychowawca.
Po długiej rozmowie na temat wybryków naszego nauczyciela, każdy poszedł w swoją stronę. Chociaż wiele wskazywało, że dzisiejszy dzień będzie do dupy, to jednak miło się rozczarowałem, pierwszy raz od... Nie wiem odkąd.
- I jak było? - pytał ojciec po tym jak przekroczyłem próg.
- Spoko - jęknąłem i poszedłem do siebie. Pierwsze co zrobiłem to włączyłem laptopa. Spędziłem z nim resztę dnia.
W końcu dotarłem do budynku, który może być moją ostatnią nadzieją, albo tak zwanym gwoździem do trumny. Przekroczyłem bramę... Taa... Zaczęło się. Wzrok wszystkich automatycznie skierował się na mnie. Spoglądałem na nich co chwilę spod mojej rudej czupryny. Miałem wrażenie, że się boją. Od razu odwracali głowy i udawali, że ich nie obchodzę. W sumie lekko mnie to rozbawiło dlatego dla efektu nałożyłem kaptur od mojej bluzy. Wszedłem do szkoły aby zajrzeć do sekretariatu. Pierwsze co zobaczyłem to stojącą postać, która opierała się o parapet trzymając w ręce telefon. Obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie. Chyba spodziewał się kogoś innego. Nie miałem szansy zobaczyć jego twarzy, lecz mimo to bardzo mnie zainteresował. Już miałem ruszać w jego kierunku gdy usłyszałem tupot obcasów, które przechodziły obok mnie. Poczułem w powietrzu zapach mocnych, choć ładnych perfum. Dziewczyna idąca przede mną kierowała się w stronę owego chłopaka. Miała niesamowicie długie nogi i sięgające do ramion, fioletowe włosy. Od tyłu - atrakcyjna, lecz specjalnie nie powalała. W sumie jeszcze nie spotkałem się z jakąś laską, która by mnie zainteresowała. Wszystkie mają jakieś defekty.
Po kilku sekundach stanęła przed nim. Cały czas przyglądałem się tej scenie opierając się o ścianę. Mogłem się domyślić co będzie co będzie później. Zaczęli się lizać, na co moje śniadanie podeszło mi do gardła. Uciekłem stamtąd zapominając o sekretariacie.
Wyszedłem na dwór gdzie nadal lało. Teraz było tam o wiele więcej osób niż przedtem, lecz nim gdziekolwiek zdołałem pójść ze szkoły wyszedł dyrektor. Gadał, że właśnie rozpocznie się apel i wszyscy mamy udać się na salę gimnastyczną. Tak więc, jak na dobrego ucznia przystało ruszyłem za tłumem.
Po skończonym i jakże ciekawym wygłoszeniu mowy przez niego zacząłem szukać mojej klasy. Z tego co obiło mi się o uszy 3d znajduje się na 2 piętrze w sali numer 34. Stanąłem przed drzwiami, na których widniała kartka.
"Klasa 3d... Ble, ble, ble... Jest". W końcu znalazłem swoje nazwisko. Nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi. Wszyscy skierowali swój wzrok na mnie prócz... Oprócz jednej osoby, którą tutaj spotkałem, jeśli można to tak nazwać.
- Moi drodzy, to nasz nowy uczeń. Będzie z wami chodził do klasy przez cały rok. Przedstaw się - zwrócił się do mnie. Z niechęcią coś tam burknąłem.
- Yahiko, lat 17, przeprowadziłem się tu kilka dni temu. Wystarczy?
Siwy facet kiwnął głową i wskazał mi miejsce obok jakiegoś palanta z szarymi włosami.
- Skoro się przeprowadziłeś, to jesteś nie tutejszy, co? Skąd jesteś? - zaczął od razu rozmowę.
- Z Iwy - rzuciłem niedbale, lecz nic sobie z tego nie robił tylko ciągnął dalej.
- To Ci się nie dziwię, że się przeprowadziłeś. Widziałeś ty w życiu słońce?
- O dziwo tak.
- Możecie skończyć rozmowy? - pytał mnie i szaro-włosego wychowawca.
- Mhh... - mruknęliśmy naraz.
- Skoro tak to sprawdzimy obecność.
Zaczął wymieniać imiona zgromadzonych w klasie, a ja przyglądałem się każdemu z osobna.
-... Hidan?
- Jak zawsze obecny - rozdarł się mój 'współlokator'.
"A ja myślałem, że moje imię jest idiotyczne". Zachciało mi się śmiać, ale pomyślałem, że jednak nie będę zniechęcać ludzi po 10 minutach.
- ... Yahiko?
Podniosłem rękę i nagle usłyszałem jak ktoś zaczyna się śmiać.
- Z czego rżysz?
- Hahaha... Yahiko. Hahaha... Kto Ci takie świetne imię wybrał, co?
"Bądź tu miłym" - jęknąłem w myślach.
- Zamknij się - warknąłem cicho do niego, lecz Hidan chyba mnie nie słuchał.
- Co za idiota - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się, a za mną siedział chłopak z ciemnymi włosami, spiętymi w kucyk.
- Może się trochę skupicie? Jak wiecie na początku roku zawsze mamy mnóstwo spraw do załatwienia - smęcił wychowawca patrząc w naszym kierunku.
- A więc... - zaczął, a moje myśli pobłądziły w zupełnie inną stronę. Kolejne 25 minut minęło mi szybko na wpatrywaniu się w jadące samochody. Czasem zerknąłem na siedzącego przede mną Nagato. Moje oczy same wędrowały w jego kierunku, ale po co? Prawie w ogóle się nie znaliśmy, jednak miał coś takiego w sobie co nie dawało mi spokoju.
Z przemyśleń wyrwał mnie idiota, z którym siedzę,
- Ej! Masz zamiar ruszyć swoje zacne siedzenie i wyjść stąd? Koniec tego dobrego na dzisiaj.
- Sorry, już idę.
Gdy opuściliśmy budynek okazało się, że Hidan i Kisame - niebiesko-skóry osiłek - idą w moją stronę. Gadali głównie o tym, jakie laski będą wyrywać w tym roku, a ja tylko słuchałem i czasem kiwałem głową, uświadamiając sobie z każdą chwilą jacy z nich idioci i zboczyle.
- No, no, no... Idzie nasza parka.
- Co ty pieprzysz? Jak pralka? - pytał zdziwiony szaro-włosy, a ja, o mało co, a bym wywrócił się za śmiechu.
(Rozmowa wzięta z dzisiejszego poranka :D lekko przekształcona).
- Matole! Parka! A nie pralka!
- Nie moja wina, że gadasz, jakbyś miał kluchy w gębie.
- Może ciszej, bo zaraz wszyscy was usłyszą - uspakajałem obu.
- Masz rację, skończmy tę mądrą konwersację i podziwiajmy - westchnął Hidan patrząc wraz z Kisame w jeden punkt, a mianowicie tyłek Konan.
- Jak ona może być z takim emosem. Już chyba ty jesteś lepszy niż on!
- Po pierwsze, oczywiście, że jestem lepszy, a po drugie... Usłyszą Cię kretynie!
- Szczerze mówiąc to ja nie wiem co wy w niej takiego szczególnego widzicie - wtrąciłem się w końcu.
- Co? Ty gej jesteś, czy jak? Gdzie ty masz oczy? Ona jest idealna! Te nogi... Włosy... Oczy... Cudowna.
- Nie dodałeś, że dziewczyna ma czym oddychać - jęknął tym razem cicho Kisame.
- O tak... - rozmarzył się.
- Zboczeńcy - podsumowałem ich krótko, uśmiechając się chytrze pod nosem.
- Zboczeńcy, tak? To według Ciebie, która jest najlepsze, co?
- Nie przyglądałem się im tak szczególnie.
- Kisame, to chyba jakiś pedał - mówił Hidan patrząc na mnie z przerażeniem. - Normalny facet pierwsze co robi to gapi się na dziewczyny. Co Cie mogło od tego odciągnąć?
- Może po prostu nie jestem jakimś erotomanem jak wy.
- Prawdziwego erotomana to ty jeszcze do końca nie poznałeś - skrzywił się lekko osiłek.
- Kto niby jest lepszy od was?
- Jirayia... - dokończył za niego szaro-włosy. - Nasz wychowawca.
Po długiej rozmowie na temat wybryków naszego nauczyciela, każdy poszedł w swoją stronę. Chociaż wiele wskazywało, że dzisiejszy dzień będzie do dupy, to jednak miło się rozczarowałem, pierwszy raz od... Nie wiem odkąd.
- I jak było? - pytał ojciec po tym jak przekroczyłem próg.
- Spoko - jęknąłem i poszedłem do siebie. Pierwsze co zrobiłem to włączyłem laptopa. Spędziłem z nim resztę dnia.
~*^*~*^*~*^*~*^*~*^*~*^*~*^*~*^*~*^*~*^*~*^*~
"Cholera, pierwszy dzień, a ja już się spóźnię".
Była godzina 7.55. Za pięć minut miała się rozpocząć pierwsza lekcja - geografia. Biegłem, nie zważając na innych ludzi, aby tylko zdążyć na czas. Po drodze spotkałem Hidana idącego sobie spacerkiem w stronę szkoły.
- Co taki zmachany?
- Lekcje są, nie? Nie mam zamiaru się spóźnić.
- Debilu! Geografia jest!
- I co z tego? Geografia też przedmiot.
Była godzina 7.55. Za pięć minut miała się rozpocząć pierwsza lekcja - geografia. Biegłem, nie zważając na innych ludzi, aby tylko zdążyć na czas. Po drodze spotkałem Hidana idącego sobie spacerkiem w stronę szkoły.
- Co taki zmachany?
- Lekcje są, nie? Nie mam zamiaru się spóźnić.
- Debilu! Geografia jest!
- I co z tego? Geografia też przedmiot.
- A to z tego, że Kakashi przychodzi zawsze spóźniony, więc mamy jeszcze około trzydziestu minut.
Coś mruknąłem w ramach odpowiedzi i razem z nim ruszyłem w stronę budynku. Tam czekali na nas Tobi, Zetsu, Kisame, Itachi, Kakuzu, Deidara i Sasori.
- A oto nas stały skład - pochwalił się Hidan. - Jeśli będziesz grzeczny to do nas dołączysz.
Wooow... Ktoś mnie gdzieś chce... Tego się jeszcze nie było...
- Chodź - powiedział i pociągnął mnie do chłopaków.
Zaczęliśmy rozmawiać. Głównie to oni pytali się o moje życie, a ja odpowiadałem. Przy okazji dowiedziałem się o nich kilka ciekawych rzeczy.
- Chyba idzie Konan z Nagato - stwierdził długo-włosy blondyn patrząc w stronę bramy. Wszyscy od razu odwrócili się w ich kierunku. Para szła trzymając się za ręce. Czerwono-włosy również patrzył na nas, a właściwie... Na mnie? Czułem jak zaczynają mnie przechodzić dreszcze. Jego wzrok był taki chłodny i pełen smutku...
- Ej! Ogarnij dupę - wyrwał mnie z rozmyśleń szaro-włosy zboczeniec.
- Sorry - jęknąłem cicho jeszcze raz spoglądając na Nagato. Nadal patrzył się tym samym wzrokiem.
Odwróciłem się do chłopaków, którzy spoglądali na mnie pytającym wzrokiem.
- M-może wejdziemy do środka? - spytałem wskazując na woźną otwierającą drzwi. Zgodzili się i ruszyliśmy do wejścia. Zaraz po tym usłyszeliśmy dzwonek, więc weszliśmy do klasy. Tak jak się spodziewaliśmy Kakashi pojawił się dziesięć mnut przed końcem lekcji. Jedyne co zdążył zrobić to rozdać nam systemy oceniania. Do znudzenie... Na każdym przedmiocie było to samo.
Coś mruknąłem w ramach odpowiedzi i razem z nim ruszyłem w stronę budynku. Tam czekali na nas Tobi, Zetsu, Kisame, Itachi, Kakuzu, Deidara i Sasori.
- A oto nas stały skład - pochwalił się Hidan. - Jeśli będziesz grzeczny to do nas dołączysz.
Wooow... Ktoś mnie gdzieś chce... Tego się jeszcze nie było...
- Chodź - powiedział i pociągnął mnie do chłopaków.
Zaczęliśmy rozmawiać. Głównie to oni pytali się o moje życie, a ja odpowiadałem. Przy okazji dowiedziałem się o nich kilka ciekawych rzeczy.
- Chyba idzie Konan z Nagato - stwierdził długo-włosy blondyn patrząc w stronę bramy. Wszyscy od razu odwrócili się w ich kierunku. Para szła trzymając się za ręce. Czerwono-włosy również patrzył na nas, a właściwie... Na mnie? Czułem jak zaczynają mnie przechodzić dreszcze. Jego wzrok był taki chłodny i pełen smutku...
- Ej! Ogarnij dupę - wyrwał mnie z rozmyśleń szaro-włosy zboczeniec.
- Sorry - jęknąłem cicho jeszcze raz spoglądając na Nagato. Nadal patrzył się tym samym wzrokiem.
Odwróciłem się do chłopaków, którzy spoglądali na mnie pytającym wzrokiem.
- M-może wejdziemy do środka? - spytałem wskazując na woźną otwierającą drzwi. Zgodzili się i ruszyliśmy do wejścia. Zaraz po tym usłyszeliśmy dzwonek, więc weszliśmy do klasy. Tak jak się spodziewaliśmy Kakashi pojawił się dziesięć mnut przed końcem lekcji. Jedyne co zdążył zrobić to rozdać nam systemy oceniania. Do znudzenie... Na każdym przedmiocie było to samo.
Dziękuję wszystkim za wytrwanie do końca ;). Wiem, że na razie nic specjalnego się nie działo, ale obiecuję, że w kolejnej części na pewno was zaskoczę :D Pozdrawiam.