A więc jest to shonen-ai, też żaden hard, ale chyba przyjemnie będzię się go czytało, więc...MIŁEGO CZYTANIA! :3
*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*
Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Co o tym wszystkim mam myśleć? Jak postąpić? To w co wierzyłem przez tyle lat przestało istnieć w moich przekonaniach. Przez tyle ciemnych, pełnych mroku lat…byłem w swojej wyimaginowanej teorii – potworem. Dopiero on. On wytłumaczył mi ten dziwny ból w moim sercu przeszywający mnie na wskroś każdej godziny, minuty, sekundy. Najszybciej narastał w nocy. Nikomu tego nie mówiłem. Każdy, który dostał ode mnie zaufanie, zawiódł je. Można sobie wyobrazić mój ból, ale jeśli się tego nie doświadczyło, nie zrozumie się moich zachowań i – dla większości – irracjonalnego postępowania. A z racji, że nie spotkałem nigdy takiego wyrzutka jakim jestem, a może byłem, toteż kłębiło się to wszystko wewnątrz mojej duszy i nigdy nie ujrzało światła dziennego. Mam świadomość, ze jest jeszcze 8 Jinchuriki i doceniam to szczęście, że trafiłem. Widać na jego delikatnych rysach twarzy, ze przezywa to samo co ja. Kocham nawet to, jak się na mnie wydarł. Jak zależało mu, żeby mnie przekonać, ze to co w nas siedzi to nie wizytówka zatytułowana „Ten inny”. Zależy to od nas jak ten specyficzny podarunek wykorzystamy. Można się załamać, odizolować i zamknąć w sobie, albo szukać zaakceptowania wśród tych, na których nam zależy. Ja widziałem sens swojego istnienia w odbieraniu innym życia. Chciałem pokazać wszystkim jak to jest czuć ból, myślałem, ze ich w ten sposób ukaram. Jednak ktoś zdołał cos pozmieniać w moim chorym przekonaniu pt. „świat jest zły”. Za to, że uświadomiłeś mi najważniejszą rzecz w moim życiu, za to, że ci zależy, za to, że rozumiesz, jesteś i trwasz – Arigato, Naruto
Sabaku
Czy on naprawdę nie widzi, ile dla mnie znaczy? Nie wiem, co należy myśleć. Jak postąpić? Gdy go pierwszy raz zobaczyłem…sprawiał wrażenie ponurego gbura. I na pierwszy rzut oka-dalej tak wygląda, ale teraz coś w nim pękło. Gdy mu tak przemawiałem do znikomej wówczas ilości rozsądku to chwilami wahałem się czy nie za bardzo nadużywam głosu. Wiem co czuje, przez co przeszedł, ale najsmutniejsze jest to, że kiedy ja obdarzałem zaufaniem osoby, który zaakceptowały mnie jako nosiciela Bijuu, on szukał sensu istnienia w oddzielaniu ciała od duszy niewinnych ludzi. Tak się cieszę, jak widzę, ze się stara. Że…jego wszystkie nieprzespane noce, napady żalu, smutku i łez nie poszły na darmo. Gdy ja chodzę na trening by ćwiczyć swoją kondycję i sprawność, on chodzi na trening, by stać się lepszym człowiekiem. Widać w jego słodkich oczach, że stara się dla mnie. Mógłbym w nich utonąć. Szkoda, że…stara się tylko dlatego, że mu nagadałem i po prostu wiem co czuje, bo jestem Jinchuriki. A mi tak…tak cholernie zależy, by dostrzegł pozytywne strony życia. Miłość, wiara w to co się robi i marzenia-to jest coś, czego zabraknąć nie może. A te złe strony, są potrzebne, by umocnić naszą siłę. Tak bardzo go kocham. Za to, że jesteś i starasz się dla mnie-Arigato, Gaara.
Uzumaki
Od paru dni przebywam w Wiosce Liścia. Zostałbym tu na zawsze. Boję się, że mogę go spotkać bo…bo nie wiem, jak się zachować. Czy poczynić jakieś kroki? Cenię sobie naszą przyjaźń i nie chcę jej stracić, ale mam nadzieje na coś więcej. Nie chcę go dlatego, bo mam zniszczoną psychę i potrzebują kogoś takiego jak on, ale to też. Chciałbym się jeszcze bardziej przy nim otworzyć, być już zupełnie szczerym. Może i przeżyłem dużo, ale uroki zewnętrzne i wewnętrzne jak wszyscy inni ludzie. A ja widzę cudnego Lisa. Blondyn z niebieskimi paczadełkami, pięknym, szelmowskim, pełnym szczerości uśmiechem i bogatym wnętrzem. Jeszcze nigdy nie poczułem tak silnej więzi i tyle wspólnych doświadczeń. Czuję do niego bliskość, jakiej nie doznałem w moim życiu.
Nagle poczułem czyjś dotyk z tyłu głowy.
- Co tam braciszku? - usłyszałem żeński głos. To była Temari. Ona z Kankuro tez dużo dla mnie znaczyli.
-Wszystko dobrze - odpowiedziałem miło, ona zrewanżowała się takim opiekuńczym spojrzeniem cały czas trzymając rękę na mojej głowie mierzwiąc włosy.
-Co tu robisz?-zapytała siadając koło mnie na ławce. - Jest już trochę ciemno.
-Eee…no tak. Mia-miałem właśnie wracać – wydukałem, gdy zdałem sobie sprawę, że przez parę godzin myślałem o czymś, co nigdy nie będzie miało miejsca.
-Dobra, dobra – siostra wstała. – To zostawiam cię jeszcze, ale wracaj zaraz – dodała.
-Hai.
Sabaku
„Jejku…ale pojadłem” – myślałem wracając z baru Ichiraku i czołgając się w stronę mieszkania. Ramen było tak pyszne, jak zawsze zresztą, że zjadłem o jedną miskę za dużo. Wcale nie chciało mi się spać. Spoglądałem leniwie po okolicy i w tamtym momencie pod delikatnym światłem latarni na moście zobaczyłem, nikogo innego tylko Gaarę. Nie wiedziałem, ze jest jeszcze w mojej wiosce. Zrobiło mi się tak ciepło i przyjemnie na tym organie po lewej stronie klatki piersiowej. Podszedłem do niego wolno i niepewnie, ale spokojnie. Patrzył jakby w odległą przeszłość. Nie zauważył mnie. Widać było, że jego zmysły jako ninja są uśpione. Położyłem mu delikatnie trochę drżącą rękę na ramieniu i szepnąłem do ucha:
-W walce taki brak czujności byłby niedopuszczalny
-Mój instynkt nie był uśpiony – uśmiechnął się i opatrzył nerwowo na swoje dłonie pocierając palce. – Wiedziałem, że mnie nie wystraszysz, a już na pewno nie ugodzisz shurikenem – lekko się zamyślił. Położyłem mu brodę na ramieniu i objąłem go w pasie. Ja opierałem się o niego, a on o poręcz. Staliśmy tak chwilę i czułem jego ciepło ,i widać było, ze on czuł moje. Wtulił się we mnie mój mały uke.
-Mógłbym się tak wtulać w ciebie godzinami – powiedział nieśmiało, ale nie żałował swych słów. Jednak nigdy nie mówił o swoich emocjach, więc i tak oblał się rumieńcem, odcieniem podobnym do koloru swoich włosów. Po czym delikatnie obrócił się plecami do barierki, stając naprzeciwko mnie. Popatrzył mi prosto w oczy i zdawało się, że tak dużo chciał powiedzieć, ale…byliśmy tak blisko, a jego oczy tak ślicznie połyskiwały w smudze światła latarni i pełni księżyca, że położyłem mu rękę na policzku, drugą ręką złapałem jego dłoń i pocałowałem jego usta przypominające małą, słodką, czerwoną poziomkę. Odwzajemnił pocałunek, więc wpiłem język we wnętrze jego ust i zacząłem badać wszystkie zakątki. Kiedy odsunąłem swoją twarz od niego zobaczyłem jego trupiobladą skórę. Była jak u porcelanowych laleczek.
-Chcę zostać z tobą na zawsze. Stanowisz dla mnie duże wsparcie – powiedziałem szczerze co myślałem, po czym styknęły się nasze czoła, a on zamknął oczy i się uśmiechnął. To był uśmiech, w którym było mnóstwo prawdziwego uczucia, którym było szczęście. Jego radość cieszyła mnie jeszcze bardziej. W końcu…należało mu się trochę tych przyjemnych momentów od życia.
Uzumaki
-Chcę zostać z tobą na zawsze. Stanowisz dla mnie duże wsparcie – usłyszałem i te słowa mimowolnie sprawiły, że wyszczerzyłem swoje zęby. „Rodzeństwo będzie się o mnie niepokoić” ~ pomyślałem. – Muszę wracać. Żegnaj mój Lisku – zakładając mu kosmyk włosów za ucho, a niebieskooki pochylił się nieznacznie i pocałował mnie w szyję, więc dałem mu rękę na kark. Staliśmy tak jeszcze parę krótkich chwil, po czym odsunął się i rzekliśmy równocześnie:
-Kocham cię – nasza zgodność nas trochę rozśmieszyła, więc też w równym momencie parsknęliśmy śmiechem i ruszyliśmy z mostu w przeciwnych kierunkach. Wsadziłem ręce w kieszenie spodni i spoglądałem na gwieździste niebo. Nareszcie mogłem spokojnie zasnąć. Pierwszy raz od tylu lat…
Cieszę się, że przed powrotem do Sunagakure go spotkałem. Magiczne przeżycie. Jego dotyk to dla mnie najlepsze ukojenie. Fizyczne jak i duchowe. Tamtej nocy nawet mi się śnił. Niestety marzenia szybko się skończyły, bo ktoś oblał mnie wodą. Mimo szoku spowodowanego niską temperaturą nie zerwałem się, lecz wstałem ociągając się, spychając z siebie kołdrę. Otwarłem wąsko jedno oko i zobaczyłem Kankuro, który postanowił mi zrobić kawał z nudów, usprawiedliwiając się, że „nie było zielonej nocy, to musi być przynajmniej zielony poranek”.
-No tak – weszła do mojego pokoju Temari opierając się ręką o framugę drzwi. A ja pomyślałam, że z porannego rozmyślania i leniuchowania nici. – W końcu dziś wracamy – dodała przemierzając pokój po całej długości i otwierając z rozmachem okno. Zrobiła to tak gwałtownie, że mimowolnie opadłem na mokre posłanie na powrót zamykając oczy.
-Gaara, wstawaj już. To nie czas na lenistwo – rzekła siostra ponaglając nas jak podwładnych. Ba! Jak niewolników w kopalni diamentów. No nic, trzeba było się ogarnąć. Dziś ostatni dzień. Zastanawiałem się, czy mam iść się z nim pożegnać? Chyba wypadałoby. Tamto spotkanie na moście było tak czymś odmiennym w moim życiu, niż te wszystkie wydarzenia do tej pory, ze spokojnie mógłbym je zaliczyć jako kontynuacja mojego snu. Myślałem tak podczas śniadania, gdy Kankuro nagle zagadał.
-I jak bracie? Spotkałeś jakąś ładną dziewczynę?
„No tak” ~ pomyślałem. Ups…Co ja miałem mu odpowiedzieć? „Nie, nie widziałem, bo jestem gejem zakochanym w Naruto” ? Najlepszym wyjściem z tej niezręcznej sytuacji było zbycie go. Co tez uczyniłem.
-Nie przyglądałem się – powiedziałem patrząc na szklankę wypełnioną mlekiem. Niestety brat postanowił drążyć temat i parsknął śmiechem.
-Nie wierzę. Niektóre dziewczyny były naprawdę ładne, a ty gadasz, że nie zwróciłeś na nie uwagi ? – pytał nie przez złośliwość, bo niczego się nie domyślał. Po prostu. Dla niego to była zwykła, lekka, nic nie znacząca pogawędka przy śniadaniu, a dla mnie to było jak walka z góry osądzona moim niepowodzeniem. Na szczęście nadbiegły posiłki.
-Dobra, daj mu spokój – rzuciła Temari. – Nidy nam się nic nie mówił co czuje, a ty mu karzesz na takie pytania odpowiadać – mówiła patrząc na mnie, jakby chciała coś dostrzec, wybadać. Jakieś potwierdzenie lub zaprzeczenie, ale stwierdziłem, że najrozsądniej będzie się już nie udzielać. Brat się trochę oburzył, bowiem nie widział potrzeby jakiegoś szczególnego w takiej luźnej rozmowie przy posiłku. W każdym razie, podziękowałem, odszedłem od stołu i poszedłem do mieszkania Naruto.
Wyszedłem na zewnątrz, a wioska tętniła z życiem. Lekki zamęt, bawiące się i biegające dzieci, gwar i przyjemne głosy ludzi napawały życiem. Kiedyś bym tego nie dostrzegł. Kiedy podszedłem do drzwi wahałem się czy zapukać, ale stwierdziłem, że głupio by to wyglądało, gdybym stał przed drzwiami parę minut, a potem odszedł nawet nie zapukając, albo co gorsza, gdyby to on wychodząc gdzieś wyszedł naprzeciwko mnie. Tak więc zapukałem. Było to pukanie niepewne, ciche, pełne obaw. Stałem starając się mieć jak najbardziej pogodny wyraz twarzy. Nikt nie otwierał, więc zapukałem trochę głośniej, dalej z uśmiechem. Nic się nie zmieniało. Trochę zrzedła mi mina i zacząłem pukać w drzwi już bardzo głośno. Niestety, na próżno. Nagle zrozumiałem w czym rzecz. Poszedł do baru ICHIRAKU. To było pewne.
Jak się okazało, nie było go tam. Zostałem z informacją, że dziś jeszcze tam nie zagościł. Po kilkudziesięciu minutach okazało się, że nie było go ani w lesie, ani na pobliskich łąkach.
Zacząłem myśleć, że może nie chce się ze mną spotkać i po prostu się gdzieś zaszył. Zrezygnowany wróciłem się spakować. Na moją korzyść umiałem ukryć problem i zawiedzenie. W moim umyśle kotłowały się dwie sprzeczne tezy. Albo nie chce kontynuować tego, co zaczęliśmy wtedy na moście, albo po prostu nie udało mi się go spotkać. No ale…wątpię w to. Gdzieś przecież musiałby być. Jak ja mam dostrzec piękno życia, gdy spotykają mnie same trudności? Cóż, widać, tak ma każdy, tylko, że ja nie wiem…Skąd oni czerpią siłę? Znowu czuję ten potworny ból w sercu i ma ochotę rzucić się na łóżko. Już nie mam w sobie żądzy zabijania, nie przejawiam agresji. Teraz czuję straszną bezsilność. Ale to chyba wszystko na tym polega. By kiedy siły nas opuszczają, brnąć dalej krętą ścieżką istnienia.
Sabaku
Nie wierzę, że cały dzień musiałem spędzić na tak żałosnych misjach. No ale, przynajmniej z wioski nie musiałem się ruszać.
-Do zobaczenia Naruto nee-chan! – krzyknął na odchodne Konohamaru.
-Ite…Ite…Na razie – rzuciłem zrezygnowany. Wszystko mnie bolało. Przez to, że Akamaru biega sobie wolno, musiałem go rozdzielać z kotem którego mieliśmy chronić. Ale od czego jest bar ICHIRAKU. Szedłem tak zmęczony, że gdyby nie Iruka, wszedłbym w kosz z owocami. Przeprosiłem, dalej idąc ze spuszczoną głową, jak we śnie. Gdy się już dotoczyłem, ujrzałem na miejscu Sakurę. Siadłem bezwiednie na stołku, gdzie już czekało na mnie ramen.
-Arigato – powiedziałem. – Itadakimasu!
-Naruto…Co ci się stało? – zapytała niepewnie Sakura, kiedy ja już odpłynąłem z myślami w stronę Gaary.
-Zakochałem się – rzekłem podnosząc głowę i spoglądając z leniwym uśmieszkiem.
-Hihi. Widzę, że myślami jesteś już gdzie indziej, ale to chyba nie tak wygląda miłość? – spytała chichocząc i podnosząc moją rękę z podartym rękawem.
-Haha, ach to! To nic takiego. Oddzielałem Akamaru od jakiegoś kota – odparłem, a ona spoglądnęła na mnie takim wzrokiem, jakim pewnie Temari patrzy na swoich młodszych braci. Opiekuńczym, miłym, pełnym troski. Ale ja chciałem się z nią podzielić tym, co miałem w sercu.
-Sakura… - zacząłem poważnie, ale wciąż z uśmiechem – moje serce przepełnia…
-A cóż to za szczęściarz? Ach, mam nadzieję, że ten chłopak to doceni – powiedziała, jakby moja orientacja była dla niej oczywista, a mnie zmroziło.
-Skąd…skąd…
-Oj Naruto, to przecież widać. Nawet się chyba domyślam kto to – zaśmiała się.
-Na…Nani?! – pytałem autentycznie wystraszony.
-Uspokój się. To Gaara, prawda? – zapytała spoglądając badawczo. – Pytam tak szybko, bo on wraz z rodzeństwem właśnie wracają do Sunagakure – powiedziała. Byłem coraz bardziej zaskoczony, totalnie zdezorientowany. Dostrzegłem, że mam siostrę. Sakurę, która mnie tak dobrze rozumie i zna. A zaraz później dotarło do mnie, że…
-Gaara dziś wraca?! – spytałem gorączkując się niemiłosiernie. – Dziękuję, dziadku! Pa, Sakura!
-Ale Naruto, twój rękaw, miałam ci zasz…a, nieważne. Pędź, to go jeszcze złapiesz! – rzuciła, a ja wpakowałem do ust ostatnie kawałki wieprzowiny, przytuliłem ją i wybiegłem, jak poparzony gorącym olejem.
Uzumaki
Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Co o tym wszystkim mam myśleć? Jak postąpić? To w co wierzyłem przez tyle lat przestało istnieć w moich przekonaniach. Przez tyle ciemnych, pełnych mroku lat…byłem w swojej wyimaginowanej teorii – potworem. Dopiero on. On wytłumaczył mi ten dziwny ból w moim sercu przeszywający mnie na wskroś każdej godziny, minuty, sekundy. Najszybciej narastał w nocy. Nikomu tego nie mówiłem. Każdy, który dostał ode mnie zaufanie, zawiódł je. Można sobie wyobrazić mój ból, ale jeśli się tego nie doświadczyło, nie zrozumie się moich zachowań i – dla większości – irracjonalnego postępowania. A z racji, że nie spotkałem nigdy takiego wyrzutka jakim jestem, a może byłem, toteż kłębiło się to wszystko wewnątrz mojej duszy i nigdy nie ujrzało światła dziennego. Mam świadomość, ze jest jeszcze 8 Jinchuriki i doceniam to szczęście, że trafiłem. Widać na jego delikatnych rysach twarzy, ze przezywa to samo co ja. Kocham nawet to, jak się na mnie wydarł. Jak zależało mu, żeby mnie przekonać, ze to co w nas siedzi to nie wizytówka zatytułowana „Ten inny”. Zależy to od nas jak ten specyficzny podarunek wykorzystamy. Można się załamać, odizolować i zamknąć w sobie, albo szukać zaakceptowania wśród tych, na których nam zależy. Ja widziałem sens swojego istnienia w odbieraniu innym życia. Chciałem pokazać wszystkim jak to jest czuć ból, myślałem, ze ich w ten sposób ukaram. Jednak ktoś zdołał cos pozmieniać w moim chorym przekonaniu pt. „świat jest zły”. Za to, że uświadomiłeś mi najważniejszą rzecz w moim życiu, za to, że ci zależy, za to, że rozumiesz, jesteś i trwasz – Arigato, Naruto
Sabaku
Czy on naprawdę nie widzi, ile dla mnie znaczy? Nie wiem, co należy myśleć. Jak postąpić? Gdy go pierwszy raz zobaczyłem…sprawiał wrażenie ponurego gbura. I na pierwszy rzut oka-dalej tak wygląda, ale teraz coś w nim pękło. Gdy mu tak przemawiałem do znikomej wówczas ilości rozsądku to chwilami wahałem się czy nie za bardzo nadużywam głosu. Wiem co czuje, przez co przeszedł, ale najsmutniejsze jest to, że kiedy ja obdarzałem zaufaniem osoby, który zaakceptowały mnie jako nosiciela Bijuu, on szukał sensu istnienia w oddzielaniu ciała od duszy niewinnych ludzi. Tak się cieszę, jak widzę, ze się stara. Że…jego wszystkie nieprzespane noce, napady żalu, smutku i łez nie poszły na darmo. Gdy ja chodzę na trening by ćwiczyć swoją kondycję i sprawność, on chodzi na trening, by stać się lepszym człowiekiem. Widać w jego słodkich oczach, że stara się dla mnie. Mógłbym w nich utonąć. Szkoda, że…stara się tylko dlatego, że mu nagadałem i po prostu wiem co czuje, bo jestem Jinchuriki. A mi tak…tak cholernie zależy, by dostrzegł pozytywne strony życia. Miłość, wiara w to co się robi i marzenia-to jest coś, czego zabraknąć nie może. A te złe strony, są potrzebne, by umocnić naszą siłę. Tak bardzo go kocham. Za to, że jesteś i starasz się dla mnie-Arigato, Gaara.
Uzumaki
Od paru dni przebywam w Wiosce Liścia. Zostałbym tu na zawsze. Boję się, że mogę go spotkać bo…bo nie wiem, jak się zachować. Czy poczynić jakieś kroki? Cenię sobie naszą przyjaźń i nie chcę jej stracić, ale mam nadzieje na coś więcej. Nie chcę go dlatego, bo mam zniszczoną psychę i potrzebują kogoś takiego jak on, ale to też. Chciałbym się jeszcze bardziej przy nim otworzyć, być już zupełnie szczerym. Może i przeżyłem dużo, ale uroki zewnętrzne i wewnętrzne jak wszyscy inni ludzie. A ja widzę cudnego Lisa. Blondyn z niebieskimi paczadełkami, pięknym, szelmowskim, pełnym szczerości uśmiechem i bogatym wnętrzem. Jeszcze nigdy nie poczułem tak silnej więzi i tyle wspólnych doświadczeń. Czuję do niego bliskość, jakiej nie doznałem w moim życiu.
Nagle poczułem czyjś dotyk z tyłu głowy.
- Co tam braciszku? - usłyszałem żeński głos. To była Temari. Ona z Kankuro tez dużo dla mnie znaczyli.
-Wszystko dobrze - odpowiedziałem miło, ona zrewanżowała się takim opiekuńczym spojrzeniem cały czas trzymając rękę na mojej głowie mierzwiąc włosy.
-Co tu robisz?-zapytała siadając koło mnie na ławce. - Jest już trochę ciemno.
-Eee…no tak. Mia-miałem właśnie wracać – wydukałem, gdy zdałem sobie sprawę, że przez parę godzin myślałem o czymś, co nigdy nie będzie miało miejsca.
-Dobra, dobra – siostra wstała. – To zostawiam cię jeszcze, ale wracaj zaraz – dodała.
-Hai.
Sabaku
„Jejku…ale pojadłem” – myślałem wracając z baru Ichiraku i czołgając się w stronę mieszkania. Ramen było tak pyszne, jak zawsze zresztą, że zjadłem o jedną miskę za dużo. Wcale nie chciało mi się spać. Spoglądałem leniwie po okolicy i w tamtym momencie pod delikatnym światłem latarni na moście zobaczyłem, nikogo innego tylko Gaarę. Nie wiedziałem, ze jest jeszcze w mojej wiosce. Zrobiło mi się tak ciepło i przyjemnie na tym organie po lewej stronie klatki piersiowej. Podszedłem do niego wolno i niepewnie, ale spokojnie. Patrzył jakby w odległą przeszłość. Nie zauważył mnie. Widać było, że jego zmysły jako ninja są uśpione. Położyłem mu delikatnie trochę drżącą rękę na ramieniu i szepnąłem do ucha:
-W walce taki brak czujności byłby niedopuszczalny
-Mój instynkt nie był uśpiony – uśmiechnął się i opatrzył nerwowo na swoje dłonie pocierając palce. – Wiedziałem, że mnie nie wystraszysz, a już na pewno nie ugodzisz shurikenem – lekko się zamyślił. Położyłem mu brodę na ramieniu i objąłem go w pasie. Ja opierałem się o niego, a on o poręcz. Staliśmy tak chwilę i czułem jego ciepło ,i widać było, ze on czuł moje. Wtulił się we mnie mój mały uke.
-Mógłbym się tak wtulać w ciebie godzinami – powiedział nieśmiało, ale nie żałował swych słów. Jednak nigdy nie mówił o swoich emocjach, więc i tak oblał się rumieńcem, odcieniem podobnym do koloru swoich włosów. Po czym delikatnie obrócił się plecami do barierki, stając naprzeciwko mnie. Popatrzył mi prosto w oczy i zdawało się, że tak dużo chciał powiedzieć, ale…byliśmy tak blisko, a jego oczy tak ślicznie połyskiwały w smudze światła latarni i pełni księżyca, że położyłem mu rękę na policzku, drugą ręką złapałem jego dłoń i pocałowałem jego usta przypominające małą, słodką, czerwoną poziomkę. Odwzajemnił pocałunek, więc wpiłem język we wnętrze jego ust i zacząłem badać wszystkie zakątki. Kiedy odsunąłem swoją twarz od niego zobaczyłem jego trupiobladą skórę. Była jak u porcelanowych laleczek.
-Chcę zostać z tobą na zawsze. Stanowisz dla mnie duże wsparcie – powiedziałem szczerze co myślałem, po czym styknęły się nasze czoła, a on zamknął oczy i się uśmiechnął. To był uśmiech, w którym było mnóstwo prawdziwego uczucia, którym było szczęście. Jego radość cieszyła mnie jeszcze bardziej. W końcu…należało mu się trochę tych przyjemnych momentów od życia.
Uzumaki
-Chcę zostać z tobą na zawsze. Stanowisz dla mnie duże wsparcie – usłyszałem i te słowa mimowolnie sprawiły, że wyszczerzyłem swoje zęby. „Rodzeństwo będzie się o mnie niepokoić” ~ pomyślałem. – Muszę wracać. Żegnaj mój Lisku – zakładając mu kosmyk włosów za ucho, a niebieskooki pochylił się nieznacznie i pocałował mnie w szyję, więc dałem mu rękę na kark. Staliśmy tak jeszcze parę krótkich chwil, po czym odsunął się i rzekliśmy równocześnie:
-Kocham cię – nasza zgodność nas trochę rozśmieszyła, więc też w równym momencie parsknęliśmy śmiechem i ruszyliśmy z mostu w przeciwnych kierunkach. Wsadziłem ręce w kieszenie spodni i spoglądałem na gwieździste niebo. Nareszcie mogłem spokojnie zasnąć. Pierwszy raz od tylu lat…
Cieszę się, że przed powrotem do Sunagakure go spotkałem. Magiczne przeżycie. Jego dotyk to dla mnie najlepsze ukojenie. Fizyczne jak i duchowe. Tamtej nocy nawet mi się śnił. Niestety marzenia szybko się skończyły, bo ktoś oblał mnie wodą. Mimo szoku spowodowanego niską temperaturą nie zerwałem się, lecz wstałem ociągając się, spychając z siebie kołdrę. Otwarłem wąsko jedno oko i zobaczyłem Kankuro, który postanowił mi zrobić kawał z nudów, usprawiedliwiając się, że „nie było zielonej nocy, to musi być przynajmniej zielony poranek”.
-No tak – weszła do mojego pokoju Temari opierając się ręką o framugę drzwi. A ja pomyślałam, że z porannego rozmyślania i leniuchowania nici. – W końcu dziś wracamy – dodała przemierzając pokój po całej długości i otwierając z rozmachem okno. Zrobiła to tak gwałtownie, że mimowolnie opadłem na mokre posłanie na powrót zamykając oczy.
-Gaara, wstawaj już. To nie czas na lenistwo – rzekła siostra ponaglając nas jak podwładnych. Ba! Jak niewolników w kopalni diamentów. No nic, trzeba było się ogarnąć. Dziś ostatni dzień. Zastanawiałem się, czy mam iść się z nim pożegnać? Chyba wypadałoby. Tamto spotkanie na moście było tak czymś odmiennym w moim życiu, niż te wszystkie wydarzenia do tej pory, ze spokojnie mógłbym je zaliczyć jako kontynuacja mojego snu. Myślałem tak podczas śniadania, gdy Kankuro nagle zagadał.
-I jak bracie? Spotkałeś jakąś ładną dziewczynę?
„No tak” ~ pomyślałem. Ups…Co ja miałem mu odpowiedzieć? „Nie, nie widziałem, bo jestem gejem zakochanym w Naruto” ? Najlepszym wyjściem z tej niezręcznej sytuacji było zbycie go. Co tez uczyniłem.
-Nie przyglądałem się – powiedziałem patrząc na szklankę wypełnioną mlekiem. Niestety brat postanowił drążyć temat i parsknął śmiechem.
-Nie wierzę. Niektóre dziewczyny były naprawdę ładne, a ty gadasz, że nie zwróciłeś na nie uwagi ? – pytał nie przez złośliwość, bo niczego się nie domyślał. Po prostu. Dla niego to była zwykła, lekka, nic nie znacząca pogawędka przy śniadaniu, a dla mnie to było jak walka z góry osądzona moim niepowodzeniem. Na szczęście nadbiegły posiłki.
-Dobra, daj mu spokój – rzuciła Temari. – Nidy nam się nic nie mówił co czuje, a ty mu karzesz na takie pytania odpowiadać – mówiła patrząc na mnie, jakby chciała coś dostrzec, wybadać. Jakieś potwierdzenie lub zaprzeczenie, ale stwierdziłem, że najrozsądniej będzie się już nie udzielać. Brat się trochę oburzył, bowiem nie widział potrzeby jakiegoś szczególnego w takiej luźnej rozmowie przy posiłku. W każdym razie, podziękowałem, odszedłem od stołu i poszedłem do mieszkania Naruto.
Wyszedłem na zewnątrz, a wioska tętniła z życiem. Lekki zamęt, bawiące się i biegające dzieci, gwar i przyjemne głosy ludzi napawały życiem. Kiedyś bym tego nie dostrzegł. Kiedy podszedłem do drzwi wahałem się czy zapukać, ale stwierdziłem, że głupio by to wyglądało, gdybym stał przed drzwiami parę minut, a potem odszedł nawet nie zapukając, albo co gorsza, gdyby to on wychodząc gdzieś wyszedł naprzeciwko mnie. Tak więc zapukałem. Było to pukanie niepewne, ciche, pełne obaw. Stałem starając się mieć jak najbardziej pogodny wyraz twarzy. Nikt nie otwierał, więc zapukałem trochę głośniej, dalej z uśmiechem. Nic się nie zmieniało. Trochę zrzedła mi mina i zacząłem pukać w drzwi już bardzo głośno. Niestety, na próżno. Nagle zrozumiałem w czym rzecz. Poszedł do baru ICHIRAKU. To było pewne.
Jak się okazało, nie było go tam. Zostałem z informacją, że dziś jeszcze tam nie zagościł. Po kilkudziesięciu minutach okazało się, że nie było go ani w lesie, ani na pobliskich łąkach.
Zacząłem myśleć, że może nie chce się ze mną spotkać i po prostu się gdzieś zaszył. Zrezygnowany wróciłem się spakować. Na moją korzyść umiałem ukryć problem i zawiedzenie. W moim umyśle kotłowały się dwie sprzeczne tezy. Albo nie chce kontynuować tego, co zaczęliśmy wtedy na moście, albo po prostu nie udało mi się go spotkać. No ale…wątpię w to. Gdzieś przecież musiałby być. Jak ja mam dostrzec piękno życia, gdy spotykają mnie same trudności? Cóż, widać, tak ma każdy, tylko, że ja nie wiem…Skąd oni czerpią siłę? Znowu czuję ten potworny ból w sercu i ma ochotę rzucić się na łóżko. Już nie mam w sobie żądzy zabijania, nie przejawiam agresji. Teraz czuję straszną bezsilność. Ale to chyba wszystko na tym polega. By kiedy siły nas opuszczają, brnąć dalej krętą ścieżką istnienia.
Sabaku
Nie wierzę, że cały dzień musiałem spędzić na tak żałosnych misjach. No ale, przynajmniej z wioski nie musiałem się ruszać.
-Do zobaczenia Naruto nee-chan! – krzyknął na odchodne Konohamaru.
-Ite…Ite…Na razie – rzuciłem zrezygnowany. Wszystko mnie bolało. Przez to, że Akamaru biega sobie wolno, musiałem go rozdzielać z kotem którego mieliśmy chronić. Ale od czego jest bar ICHIRAKU. Szedłem tak zmęczony, że gdyby nie Iruka, wszedłbym w kosz z owocami. Przeprosiłem, dalej idąc ze spuszczoną głową, jak we śnie. Gdy się już dotoczyłem, ujrzałem na miejscu Sakurę. Siadłem bezwiednie na stołku, gdzie już czekało na mnie ramen.
-Arigato – powiedziałem. – Itadakimasu!
-Naruto…Co ci się stało? – zapytała niepewnie Sakura, kiedy ja już odpłynąłem z myślami w stronę Gaary.
-Zakochałem się – rzekłem podnosząc głowę i spoglądając z leniwym uśmieszkiem.
-Hihi. Widzę, że myślami jesteś już gdzie indziej, ale to chyba nie tak wygląda miłość? – spytała chichocząc i podnosząc moją rękę z podartym rękawem.
-Haha, ach to! To nic takiego. Oddzielałem Akamaru od jakiegoś kota – odparłem, a ona spoglądnęła na mnie takim wzrokiem, jakim pewnie Temari patrzy na swoich młodszych braci. Opiekuńczym, miłym, pełnym troski. Ale ja chciałem się z nią podzielić tym, co miałem w sercu.
-Sakura… - zacząłem poważnie, ale wciąż z uśmiechem – moje serce przepełnia…
-A cóż to za szczęściarz? Ach, mam nadzieję, że ten chłopak to doceni – powiedziała, jakby moja orientacja była dla niej oczywista, a mnie zmroziło.
-Skąd…skąd…
-Oj Naruto, to przecież widać. Nawet się chyba domyślam kto to – zaśmiała się.
-Na…Nani?! – pytałem autentycznie wystraszony.
-Uspokój się. To Gaara, prawda? – zapytała spoglądając badawczo. – Pytam tak szybko, bo on wraz z rodzeństwem właśnie wracają do Sunagakure – powiedziała. Byłem coraz bardziej zaskoczony, totalnie zdezorientowany. Dostrzegłem, że mam siostrę. Sakurę, która mnie tak dobrze rozumie i zna. A zaraz później dotarło do mnie, że…
-Gaara dziś wraca?! – spytałem gorączkując się niemiłosiernie. – Dziękuję, dziadku! Pa, Sakura!
-Ale Naruto, twój rękaw, miałam ci zasz…a, nieważne. Pędź, to go jeszcze złapiesz! – rzuciła, a ja wpakowałem do ust ostatnie kawałki wieprzowiny, przytuliłem ją i wybiegłem, jak poparzony gorącym olejem.
Uzumaki
świetnie się czyta /B
OdpowiedzUsuń