Konnichiwa minna! ;3

Pragniemy wszystkich serdecznie przywitać w naszym małym internetowym świecie ♥

PRAGNIEMY BYŚCIE SIĘ ZAPOZNALI ZE STRONĄ 'Temari' PO PRAWEJ STRONIE, GDYŻ SĄ TAM INFORMACJE DLA WAS.

niedziela, 30 czerwca 2013

Naruto x Gaara. Część 2/2

A więc jest. I ponawiam moje pytnia, co sądzicie o paring Itachi x Nagato? Piszcie wkomentach i miłego czytania życzę xD
***
- To ja, Gaara.
/-Tak, o co chodzi?/
-Czy ty wiesz co się dzieje z Naruto?
/-Owszem, on wyjechał do swojej matki do szpitala./
-Ok, dzięki - rzekł no Sabaku. Chłopak wiedział, gdzie mieszka matka Uzumakiego, a dokładny adres szpitala, Sakura podesłała mu SMS-em.
Gaara musiał co prawda jechać pociągiem, ale nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Za to, w drodze uświadomił sobie, jak bardzo Naruto jest dla niego ważny. Aż sam się zdziwił, jak zareagował na jego wyjazd bez żadnej zapowiedzi.
Z czasem zaczął się domyślać, że jego matka pewnie jest poważnie chora, dlatego on, jako prawdziwie i szczerze i troszczący się syn, od razu do niej przyjechał. Gaara miał go zamiar wspierać i pocieszać. Miał nadzieję, że będzie się mógł do niego zbliżyć. Z każdą kolejna minutą, coraz bardziej mu na nim zależało.
Gdy po długiej podróży, dotarł w końcu do szpitala, popędził do recepcji. Tam dowiedział się, że pielęgniarki dobrze znały blondyna.
-A w której on jest teraz sali? - zapytał zaniecierpliwiony.
-To pan nic nie wie? - zapytała widocznie zakłopotana pielęgniarka.
-Ale...ale co mam wiedzieć? - Gaara pytał zdezorientowany.
-No bo...pan Naruto był dawcą...
-Dawcą? Ah, no tak. Oddał coś swojej matce?
-Tak...tak jakby... - jąkała się niezmiernie.
-Co znaczy "tak jakby"?! - krzyknął wnerwiony.
-Pan Naruto był dawcą dla swojej matki. Tyle że...oddał jej serce.
-Jak...Jak to serce?! On...
-Bardzo panu współczuję. Naruto Uzumaki oddał swoje życie, by jego matka mogła je kontynuować.
Czerwonowłosy mimowolnie osunął się na podłogę. Wszystko przestało dla niego istnieć.
-A właśnie - dodała pielęgniarka ze łzami w oczach. - Pan Gaara no Sabaku, tak?
-Tak - odparł obojętnie, ocierając mokre policzki.
-A więc to dla pana. To list od pana Naruto. Gdy go pisał, łzy ciekły mu strumieniami. Mówił, że przez swoją nieśmiałość nie zdążył komuś okazać miłośći.
Chłopak wziął trzęsącą się ręką złożoną kartkę, otwierając z niepokojem.
"Drogi Gaara,
Jeszcze raz przepraszam. Tym razem za moją cholerną nieśmiałość. Kiedy przyszedłem do ciebie z tym piwem, to miałem ci wyznać wszystko. Może nie tyle to, co zrobiłem dla swej matki, tylko raczej to, co do ciebie czuję. Wiesz, to bardzo głupie, ale tą głośną muzyką chciałem zwrócić na siebie uwagę. Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz i będę mógł zobaczyć twoja twarz. Dużo mnie kosztowało samo zapukanie do twoich drzwi. Mimo to...pokochałem cię. Bardzo mi na tobie zależy, tylko nie wiedziałem jak to pokazać. Wiele razy próbowałem zmienić swój charakter, ale nie udało mi się. W stosunku do rodziny także byłem skryty. Nie umiałem się otworzyć i pokazać tego, co miałem w środku. Dlatego też nikt z mojej rodziny nie wie, że postanowiłem oddać swoje życie dla mojej matki".
Gaara zaniósł się falą łez. Podziwiał go, że chował to w tajemnicy, że nie robił tego z obowiązku. Stał znieruchomiały, ale czytał:
"Mam nadzieję, że chociaż moje czyny pokażą, jak mocno potrafię kochać, bo w słowach to ja jestem cienki. Tamtego dnia chciałem Cię przytulić, choć na chwilę poczuć ciepło twojego ciała, zapewnić ci bezpieczeństwo, ochronić przed całym złem tego świata. Niestety, nie umiałem powiedzieć nawet zwykłego "kocham cię". Nawet nie wiesz, jak żałuję, że się z tobą nie pożegnałem. Strasznie mi ciebie będzie brakować. Widać, nie było mi poznać szczęścia w prawdziwej miłości. Mam nadzieję, że chociaż zapamiętałeś moje ostatnie słowa do ciebie.
                                                                                                   Naruto
P.S. Pamietaj, ze moja miłośc do ciebie trwa wiecznie, bo nie zdoła jej przerwać nawet śmierć. Już zawsze będę Cię obserwował i cieszył sie z twoich sukcesów".
Gaara czytał ten list jeszcze ze trzy razy, nieświadomie przechadzając się po szpitalnym korytarzu jak struty. Doskonale pamiętał jego słowa. "Obiecaj mi tylko, ze znajdziesz osobę, która stanie ci się bliska, będziecie sie o siebie troszczyć i będziecie w stanie oddac za siebie zycie. Przepraszam, że zająłem ci czas i zatruwałem zycie ta głośną muzyką. Dziekuję, ze ze mna wytrzymałeś, że zawsze mogłem sie do ciebie zwrócić. Co prawda, nie korzystałem z tego zbyt często ale po prostu nie chciałem sie narzucać" - powiedział wtedy Uzumaki.
-Nie wiedział, że czuję to samo - powiedział cicho Gaara, patrząc się w zapisaną część kartki.
Wyszedł na zewnatrz na ławkę. Nie umiał pohamować łez. "Człowiek, który na pozór wydaje się przeciętny, małomówny, cichy, dokonuje tak wielkiego czynu. To tylko dowodzi, jak mocno kocha swoich rodziców i ile dla niego znaczą. Są dla niego wszystkim" - myślał z ukrytą twarzą w dłoniach. 
-Nie wiem, czy mnie usłyszysz - podniósł głowę do góry, wpatrując sie w niebo - ale chcę, zebys wiedział, ze zawsze pragnąłem dążyć do ideału, jednak nie wiedziałem właściwie, co jako człowiek, mam robić. Teraz juz wiem, kto będzie moim wzorem - mówił wycierając kapiące łzy.
Parę chwil później, zdał sobie sprawę, że jego matka nie wie, kto jest dawcą. Zdecydował, że sam jej to powie. Wszedł ponownie do budynku i wyjechał windą na 4. piętro, a następnie udał się na wyznaczona salę.
-Oh, ty jesteś przyjacielem Naruto? - spytała blada kobieta, leżąca na łóżku. - Duzo mi o tobie opowiadał. Mówił, że nie zdążył ci czegos powiedzieć. Powiedział ci juz? - spytała, a no Sabaku zrozumiał, że to będzie trudniejsze, niz myślał. - A właściwie, gdzie one jest? Chcę sie dowiedziec, jak sie nazywał człowiek, który był dawca serca dla mnie.
-Pani syn oddał dla pani swoje serce wypełnione miłościa do rodziców - oznajmił jednym tchem.
-Nie-nie roz-umiem - wydukała Kushina. W oczach chłopaka, ponownie pojawiły sie łzy.
-Naruto bardzo pania kochał, choc może tego nie okazywał. Poświęcił życie dla swojej rodzicielki i oddał jej swoje serce - mówił ze znajomym ściskiem w gardle, aby tylko nie wybuchnąć płaczem. Spojrzał na kobietę, która jeszcze nie do końca nie zrozumiała. - Dawcą serca dla pani, był pani syn, Naruto - dodał i ukrył twarz w dłoniach.
-Słu-cham? Mój mały Naruto? Nie-nie żyje...jak on mógł pozbawić się życia? Kto mu na to pozwolił?! - zadawała kolejne pytania z coraz większym roztrzęsieniem.
-Chciał, zeby miała pani choć cząstkę jego w sobie, ale nikomu o tym nie powiedział. Ja także tego nie wiedziałem.
Kobieta płakała łzami pełnymi smutku, a gdy w drzwiach stanął Minato, Gaara opuścił salę, nastepnie budynek.
-Będę robił to, o co mnie prosiłes. Obdarzę jakąś osobę miłością i z dumą będę oddawał za nia zycie, jeśli będzie potrzeba. Będę starał się być taki, jak ty, Naruto - rozmyślał w pociagu w drodze powrotnej.
***
Parę miesięcy później na miejsce Naruto wprowadził się chłopak imieniem Lee. Gaara zakochał sie w nim, długo walczył o jego uczucia i teraz prowadzą wspólne zycie przepełnione miłością i wzajemna troska.
***
Mam nadzieję, że się podobało. Teraz będę pisać GaaLee, ale nie będzie to kontynuacja tego. Przedstawię wam inna historię xD Zapraszam do komentowania :3




A tu takie tam moje rysunki *w* Mam nadzieję, że się podobają :D

środa, 26 czerwca 2013

Art nr.1



A więc jest to pierwszy art jakiego tu opublikujemy i jest on narysowany przeze mnie.
Nie jestem do końca zadowolona, no ale lepszy rydz niż muchomor *TSSS*
Zamówione u mnie opowiadania pojawią się w tym tygodniu.

Ogólnie to nie wstydźcie sie i wysyłajcie swoje prace.
Czekamy na opowiadania i art'y.
Mail -  swiatyaoi@gmail.com





Wszystkie rysunki będą umieszczane w postach , a główne rysunki jeszcze dodatkowo w galerii.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Gaara x Naruto. Część 1/2

Zgodnie z zamówieniem Tanuki, tworże kolejne NaruGaa. Żeby nie było podobne, to dzieje się w naszym, rzeczywistym świecie. Więc jeśli lubicie ten paring (i jeszcze wam nie zbrzydł) to zapraszam do czytania :3
***
-Naruto! - walił pięścią w ścianę. - Naruto, ścisz to! - krzyczał. - No tak - rzekł już cicho do siebie - jak zawsze nie słyszy - dodał i ruszył w stronę drzwi swojego sąsiada, z których dobiegał dźwięk muzyki rock. Ktoś ją ściszył, dopiero, gdy Gaara zapukał do drzwi.
-Tak? - wychylił się zza progu rozleniwiony rockman.
-Słuchaj sobie czego chcesz, ale proszę cię, rób to choć trochę ciszej - odparł chłopak, próbując zapanować nad tonem głosu.
-Dobrze - odpowiedział, o dziwo z uśmiechem, Naruto. Wydał się wtedy tak uroczy, że początkowo zbulwersowany hałasem no Sabaku, teraz oblał się lekkim, praktycznie niezauważalnym rumieńcem. Trochę speszył się swoim wcześniejszym, niemiłym zachowaniem, w wyniku czego, spuścił głowę, spoglądając na swoje buty.
-Ekhem - odchrząknął zakłopotany Gaara. - To dź-dziękuję - zająknął się i opuścil stojącegow drzwiach, stojącego z tym samym przyjemnym uśmiechem Naruto.
Czerwonowłosy wrócił do odrabiania lekcji. Gdy siadł przy biurku, znowu uslyszał łomot. Początkowo myślał, że to jemu w uszach brzęczy, ale nie.
- Shimatta! - krzyknął mocno wkurzony. - Znowu się nabrałem - dodał zrezygnowany.
Na szczęście muzyka ustała jakoś przed północą, gdy Gaara leżał już w łóżku poprzykrywany poduszkami. "Gorzej niż w psychiatryku" - przeszło mu przez myśl.
Nastepnego dnia, wstał lekko niewyspany. Ale ponieważ Naruto był jego sąsiadem od zawsze, zdążyl się już uodpornić. Nie ruszało go zmęczenie i nieustająca senność. Był na wpół przytomny, nieprzerwanie od jakichś...2 lat. Wtedy to Uzumaki wprowadził się do małego mieszkanka, opuszczając dom rodzinny. Mogłoby się wydawać, że zrobił to, bo jak to często mówią "chciał się wyrwać od starych". Jednak nic bardziej mylnego. Naruto bardzo kochał i kocha swoją rodzinę, ale nigdy nie chciał sprawiać kłopotu. Kiedy opuszcza swoje mieszkanie, wygląda na bardzo cichego i spokojnego. Bo taki właśnie jest i pomimo głośnego słuchania muzyki, nie robi nic, co mogłoby zwrócić na niego uwagę innych. Przy tych dźwiękach w domu, też zachowuje się całkiem normalnie. Na ogół jest małomówny. Gaara rozmawiał z nim dłużej tylko jakieś 3-4 razy w przeciągu tych 2 lat. Pierwszy raz, na samym początku jego przeprowadzki. Drugi, kiedy wyprowadził się, prowizorycznie tam mieszkający przyszywany wujek. W rzeczywistości wpadał tam przespać się lub odreagować pomiedyz melanżami. A trzeci raz, na 18 urodziny Naruto.
Gaara myślał nad tym w szkole. Duzo razy chciał zagadać do sąsiada, gdy mijali się na korytarzu. Niestety, zwykle kończyło się to zwykłym "hej". No Sabaku na matematyce odebrał swój sprawdzian. Na kartce widniało "bardzo dobry". Chłopak nie był zadowolony, gdyz do 6 zabrakło mu zaledwie punkta. W myślał przeklnął na nauczycielkę, a gdy zadzwonił magiczny dzwonek, opuścił znienawidzony budynek. O dziwo, juz na klatce oczekiwał huku, ale nic nie usłyszał. Trochę sie zaniepokoił, bo Naruto juz powienien być w domu.
Nagle, cicho otwierając mieszkanie, chłopak usłyszał głos Naruto, mówiący "Halo?"
-No tak - rzekł pod nosem. - Wszystko jasne, gada przez telefon - odetchnął z ulgą, wyciągając klucze z zamka i wchodząc do środka.
Jak zawsze, po powrocie ze szkoły, wziął się za odrabianie pracy domowej. Nie minęło pół godziny, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
-Mogę? - ukazał mu się Naruto z paroma butelkami piwa w ręce. Gaara trochę zdębiał, ale nie dał tego po sobie poznać.
-Wejdź - odparł lakonicznie, zapraszając gościa do środka.
Rozgościli się w pokoju chłopaka na podłodze, popijając alko. Uzumaki był strasznie zamyślony. Minęło z 10 minut, gdy nagle No Sabaku zapytał:
-Coś się stało? - gość momentalnie spojrzał na Gaarę, z taką dziwną i niespotykaną wcześniej troską.
-Powiedz mi - zaczął, wbijając swój wzrok w czerwonowłosego. - Nie czujesz się trochę samotny? - spytał.
- Czasami tak - powiedział Gaara, biorąc do ust butelkę. Dziwiły go zachowania Uzumakiego, ale postanowił wstrzymać się od zbędnych pytań. - Lubię przebywać sam, ale czasami brakujue mi kogoś do pogadania - dodał i zapanowała gęsta atmosfera. Żaden chłopak już się nie odezwał. Cisza była przerywana jedynie kolejnymi łykami piwa. Gaara przestać być zdziwiony, choć dalej nie rozumiał sytuacji. Naruto zaś wstał i oznajmił:
-Przepraszam, że zająłem ci czas i zatruwałem zycie tą głośną muzykę - wypowiadał z uśmiechem pełnym żalu i smutku.
-Nic...nic się nie stało - wydukał skołowany no Sabaku.
-Stało się. I dziękuję, że ze mnąwytrzymywałeś. Że zawsze mogłem się do ciebie zwrócić. Co prawda - podszedł do drzwi i uchylił je - nie korzystałem z tego często, ale po prostu nie chciałem się narzucać.
Shikamaru odprowadził gościa i gdy ten miał już opuścić dom, przybliżył się do sąsiada na niebezpieczną odległość. Gaara początkowo chciał się cofnąć i wykonał krok w tył, ale drugi chłopak obiema rękami chwycił jego ramiona, przybliżając swoje usta do jego ucha:
-Obiecaj mi tylko, że znajdziesz kiedys osobę, która stanie ci się bliska, będziecie się o siebie troszczyć i będziecie w stanie oddać za siebie życie - wyszeptał ledwo słyszalnym głosem. Od Naruto biło jakieś dziwne ciepło, które sprawiało, że Gaara chciał wpaść mu w objęcia, jednak nie miał odwagi. Powiedział tylko twardo:
-O-biecuję
Blondyn chciał jeszcze coś dodać, lecz nic nie powiedział. Zaś czerwonowłosy poczuł jego ciepły oddech na własnej szyi. Bez słowa już rozeszli się do swoich mieszkań.
Tym razem nie było już słychać głośnego rocka, leczy tylko spokojną muzykę, sącząco się delikatnie z głośników.
Kolejne dni były dla Gaary strasznie nudną rutyną. Chodził do szkoły, przychodził do pustego mieszkania, w którym nikt nie czekał na jego powrót, robił zadania, czytał książki, kładł się spać no i może jadł od przypadku do przypadku.
Pewnego dnia, no Sabaku leżał bezczynnie na łóżku gapiąc się w sufit. Było tak, jak ten leniuch lubił. Błogo, beztrosko, spokojnie i...cicho. Za cicho. Stanowczo za cicho!
Gaara natychmiast zerwał się z posłanego łóżka. Podbiegł do drzwi, otworzył je z impetem i zapukał nerwowo. Najpierw zrobił to w miarę cicho. Przystawił ucho do drzwi. Nie usłyszał nawte drobnego szmeru. "Naruto nie śpi. Nawet w nocy. Niemożliwe by usnął teraz" - rozmyślał nerwowo. Zapukał długo i głośno. Po chwili uderzał już lekko zaczerwienioną pięścią....
Wtedy uświadomił sobie coś, co jeszcze bardziej podniosło napięcie i zmroziło mu krew w żyłach.
-Nie pamiętam, kiedy ostatnio słyszałem rocka - powiedział do siebie grobowym głosem. Chwilę jeszcze stukał w drzwi, ale potem przypomniał sobie, że w ostatnim czasie, przychodziła do niego Sakura. - Może ona będzie coś wiedzieć - zastanawiał się, starając zachować jasność umysłu. Jako że, kiedyś wpadł mu przez przypadek w ręce jej numer, wystukiwał go teraz na ekranie.
- Sakura? - upewnił się nerwowo. - To ja, Gaara.
***
A więc tak się kończy pierwsza część. Myślę nad paringiem Nagato x Itachi. Co wy na to? Proszę o komenty XD

sobota, 22 czerwca 2013

NaruSasu cz.2

Zapraszamy was do czytania, gdyż stworzyłyśmy całkiem fajne zakończenie. Więc miłej lektury!

***

          Naruto siedział na ławce przed budynkiem szpitala. Łzy same napływały mu do oczu. jego ciało całe drżało. Tak bardzo chciał cofnąć czas, aby choć na moment, aby móc z nim jeszcze raz porozmawiać.
- Naruto? - usłyszał znajomy głos. Spojrzał w górę i zobaczył Sasuke stojącego nad nim. - Coś się stało?
Uzumaki zamknął oczy, wziął głęboki oddech i wydusił słowa mówione przez łzy:
- Sai nie żyje.
Ciemnowłosy nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Wiedział, że chłopak jest ciężko chory, ale że aż tak?
- Naruto...strasznie mi przykro, ja...Czy mogę ci jakoś pomóc?
Blondyn pokręcił głową i schował twarz w dłonie. Widać, że był załamany. Sasuke usiadł koło niego i położył mu dłoń na ramieniu. Po kilkunastu minutach wstali i zaczęli iść w stronę domu Uchihy.
- Itachi! Wróciłem - krzyknął po tym jak przekroczył próg mieszkania. - Będę na górze z Naruto.
"z Naruto?" - pomyślał zdziwiony Uchiha.
*~*~*
           Naruto siedział na łóżku wpatrując się w okno. Sasuke przyglądał się mu uważnie, dopóki do pokoju nie wszedł Itachi.
- Może się czegoś napijecie? - pytał, głównie patrząc na blondyna.
Naruto nic nie odpowiedział, a młodszy Uchiha pokręcił przecząco głową.
Trwali tak przez chwile w ciszy, lecz niespodziewanie przerwał ja Uzumaki.
- Życie jest niesprawiedliwe. Miał tyle planów. Chciał zostać artystą, malarzem. Marzył, aby podróżować, a w ciągu tygodnia wszystko się popsuło - mówił powoli Naruto nadal patrząc w dal. - A ja o mało co, a bym go zostawił z tym samego...Nie zasłużył na to.
Rozmawiali ze sobą przez kolejne dwie godziny. Sasuke cieszył się, że w końcu jakoś może pomóc Naruto, osobie, która tak kocha, lecz całym sercem pragnął aby skończył cierpieć. W końcu niebieskooki był z Sai 'em bardzo długo, a on nagle umiera.
- Sasuke - zwrócił się do niego. - Dziękuje za wszystko. Naprawdę bardzo mi pomogłeś.
- Nie musisz dziękować - uśmiechnął się ciemnowłosy. - Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Kąciki ust blondyna pierwszy raz od paru dni uniosły się.
- Będę już się zbierał.
- Okej, ale jak tylko będziesz czegoś potrzebował to dzwoń.
Naruto wyszedł z domu Uchihów. Po tym jak Sasuke zamknął drzwi za nim, Itachi wszedł do przedpokoju i stanął przed nim uśmiechając się chytrze.
- Daj spokój - jęknął młodszy brat. - Tylko go pocieszyłem.
-Pocieszałeś? - zdziwił się.
-Ta...zmarł dzisiaj Sai - jego chłopak. Naruto jest strasznie przygnębiony - tłumaczył Sasuke zaskoczonemu Itachiemu.
- Musisz teraz przy nim być. Potrzebuje teraz takiej osoby jak ty, której będzie się mógł wyżalić.
-Wiem - mruknął i poszedł do swojego pokoju. Wziął do ręki gitarę i zaczął grać jakieś smęty.
Po ostatnich wydarzeniach Naruto i Sasuke bardzo się do siebie zbliżyli. Blondynowi wydawało się, że tylko on go rozumie i tylko z nim może szczerze pogadać, wiedząc, że go zawsze wysłucha i coś doradzi. Często, może nawet codziennie, przychodzili do siebie do domu i odrabiali prace domowe, bądź chodzili po prostu do parku na długie spacery.
- Naruto! - krzyczał Sasuke do idącego blondyna.
- Coś się stało?
- Możesz dziś do mnie wpaść? Chciałbym ci coś pokazać.
- Jasne, ale co chcesz mi pokazać? - pytał blondyn, który wyjątkowo nie przepadał za niespodziankami.
- No bo... - jąkał Sasuke. - Napisałem piosenkę i chcę, żebyś ja usłyszał i powiedział co o niej sądzisz.
- To będę u ciebie około 18.00, bo mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.
- Dobrze, będę czekać - odpowiedział uradowany, lecz i trochę zdenerwowany Sasuke. Chłopcy rozstali się. Naruto poszedł do domu, a Uchiha ruszył w stronę klasy, aby poprawić ukochane matematykę.
Po tym jak skończył już wszystkie lekcje pobiegł pędem do domu, aby posprzątać i przygotować się do spotkania ze swoim "obiektem westchnień". Trochę się denerwował o to co powie Naruto. Jego opinia była dla niego bardzo ważna. Blondynowi podobały się wszystkie piosenki, które pisał Uchiha, lecz ta była wyjątkowa. Stworzona specjalnie dla niego.
- Spodoba mu się, nie martw się na zapas - uspokajał go starszy brat. - Ja już jestem jej fanem.
Sasuke uśmiechnął się lekko patrząc na brata. Wiedział, że Itachi mówi szczerze, jednak i to nie poprawiło jego samopoczucia.
- Chcesz mu to powiedzieć?
Chłopak zamyślił się chwilę i powiedział:
- Tak, ale boję się. Poza tym...Nie uważasz, że to wszystko dzieje się za szybko? Jeszcze niedawno przechodził tai koszmar - mruczał Sasuke.
- Może i tak, ale mam poczucie, że nie jesteś mu obojętny.
- Naprawdę? - nie dowierzał.
- Tak i sądzę, że powinieneś mu po...
Rozmowę braci przerwał dzwonek do drzwi. Sasuke poderwał się jak oparzony i szybko je otworzył, a Itachi poszedł do kuchni.
- Hej Naruto!
- Cześć - przywitał się Uzumaki.
Poszli razem na górę do pokoju Sasuke.
Uchiha wziął gitarę do ręki, a blondyn usiadł na łóżku wpatrując się w niego. Gitara wydała z siebie pierwsze dźwięki, a on zaczął cicho śpiewać patrząc się głęboko w błękitne oczy Naruto.
Serce biło coraz szybciej, aż w końcu pojawiły się "motyle" w brzuchu, lecz nic nie dał po sobie poznać.
Po trzech minutach piosenka Sasuke skończyła się. Uzumaki uśmiechnął się do niego szczerze.
- I jak? - spytał niepewnie.
- Jest piękna...Naprawdę cudowna.
Nastała chwila ciszy. Sasuke wciąż zastanawiał się czy wyjawić prawdę o jego uczuciach i w końcu podjął ostateczną decyzję.
- N-naru-to - jąkał. - Chciał-chciałbym ci o czymś po... - i tu przerwał, a właściwie coś mu przerwało. Uzumaki pocałował go czule i delikatnie.
- Też cię kocham - wyszeptał i położył dłonie na jego ramionach. Uchiha objął go w pasie, a Naruto zaczął muskać ustami jego szyję, zjeżdżając rękoma coraz niżej.
Od tej pory Sasuke i Naruto byli ze sobą. Nie rozstawali się ani na moment. Ich życie w końcu nabrało sensu.
***
          W końcu zakończył się rok szkolny. Sasuke mial jedno z najlepszych świadectw w klasie, a Naruto...Można powiedzieć, że trochę gorzej.
Szli do domu blondyna rozmawiając o swoich planach na wakacje. Obiecali sobie, że spędzą je razem.
- Naruto... - zwrócił się do niego chłopak. - Tak sobie pomyślałem, że może chciałbyś się do mnie wprowadzić. Itachi wyjeżdża, więc będzie pusto i cicho.
- Mówisz poważnie? - spytał Uzumaki nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszał. Sasuke kiwnął lekko głową uśmiechając się. Naruto chwycił go za rękę i zapytał:
- To kiedy mogę się wprowadzić?
Później obgadali wszystkie szczegóły związane z przeprowadzką i ustalili, że blondyn może przenieść się już w tym tygodniu. Byli bardzo szczęśliwi z tego powodu.

*Kilka dni później*


          Naruto kładł się do łóżka. Cały wieczór pakował swoje walizki, więc usnął natychmiastowo.

Poczuł jak ktoś siada na jego łóżku. Otworzył szeroko oczy i zobaczył znajomego bruneta o porcelanowym kolorze skóry.
- Sai, co ty tutaj robisz?
- Naruto...Tak bardzo się cieszę, że jesteś z Sasuke szczęśliwy. Obserwowałem Cie każdego dnia...Byłem przy tobie przez ten cały czas. Pilnowałem Cię, lecz chyba nie potrzebowałeś mojej pomocy.
Uzumaki wciąż z niedowierzaniem wgapiał się w Sai 'a uśmiechającego się do niego.
- Ty...Przecież, ty nie żyjesz.
Chłopak nadal uśmiechał się do niego promiennie.
- Masz rację...Fizycznie mnie nie ma, jednak zawsze będę w twoim sercu i umyśle. Nadal będę Cię chronić tak jak do tej pory. To dzięki tobie moje życie było przepełnione szczęściem. Nie pozwolę by ktokolwiek cię skrzywdził...
Serce blondyna biło jak szalone. Nie spodziewał się, że jeszcze kiedyś zobaczy Sai 'a.
- Jeszcze raz dziękuję Ci za wszystko... Staraj się żyć jak to robisz do tej pory.
Chłopak z uśmiechem opuścił pokój Uzumakiego.
          Naruto obudził się z krzykiem. Jego oczy były całe załzawione. Trzymał się kurczowo poduszki przyciskając ją do siebie. Nie spał przez resztę nocy, tylko myślał o swoim byłym chłopaku. Postanowił nikomu o tym nie mówić. Nie byłby chyba w stanie tego opowiedzieć, ująć słowa, Było to magiczne przeżycie, które zdecydował zachować tylko dla siebie.
          Wstał rano, po nieprzespanej nocy. Nie ochłonął ani trochę. Jednakże myślał o życiu realnym i postanowił zacząć się pakować do Sasuke. Otworzył wielką walizkę i wrzucał machinalnie i niedbale ubrania. Z pootwieranymi niemal wszystkimi szafkami w pokoju, miotał się między koszulkami, a spodniami.
Kiedy już w miarę ogarnął, bałagan i wyjął ostatnią część swoich ciuchów, jego uwagę przykuła jakaś kartka, lekko pokryta kurzem. Był na niej mały napis: "Dla Naruto"
- To przecież pismo Sai 'a! - krzyknął blondyn, a w pustym pomieszczeniu odbiło się przerażające echo. Naruto otworzył z lękiem, wcześniej złożoną kartkę i...zamarł. Ujrzał bowiem list, który, wnioskując po charakterze pisma, stworzył Sai. Wziął głęboki wdech i postanowił zagłębić się w tekście. Na początku, obiegł wzrokiem całą kartkę, a potem zaczął czytać pojedyncze zdania. Wtedy to, targał już nim narastający stres i podekscytowanie. Począł czytać na głos:
"A więc się przeprowadzasz Naruto? Specjalnie schowałem kartkę w takim miejscu, żebyś ją przeczytał właśnie w dniu, w którym zaczniesz nowy rozdział w swoim życiu. Jak mniemam, zaczynasz go z osobą, którą szczerze kochasz. Temu komuś też musi na tobie zależeć, skoro zdecydowaliście się zamieszkać razem. Gommen, że ja nie dałem ci takiego szczęścia, że nie czułeś takiej miłości, jaką ja czuję do ciebie. Mimo to, cieszę się razem z tobą, że teraz możesz to poczuć. I pamiętaj, zawsze będę twoim Aniołem Stróżem". Znowu pociekły chłopakowi łzy. I choć faktycznie, nie czuł do niego tak potężnego uczucia, to tęsknił za nim niezmiernie. Blondynowi brakowało tego ciepła, które dawał mu Sai. Nawet w czasie choroby bila od niego taka pogodna aura.
          Naruto stał na środku pokoju z tym listem w ręce. Nie ruszył się nawet na milimetr, a wielkie łzy kapały z jego oczu mimowolnie na kartkę. Gdy Uzumaki przewrócił kawałek papieru na drugą stronę, zaniósł się głośnym płaczem. Był bowiem na nim przepiękny rysunek, przedstawiający Naruto, stojącego samotnie na ogromnej łące. Nad jego osoba unosił się Sai ze skrzydłami, pod postacią Anioła Stróża. "Cały Sai" - pomyślał Naruto. "Jego rysunki zawsze były wspaniałe". Pod rysunkiem, na dole kartki, były powtórzone ostatnie słowa listu: "I pamiętaj, zawsze będę twoim Aniołem Stróżem". 


***

Jak zawsze jedna prośba - komentarz c: - i dziękujemy za wytrwanie do końca. Wydaje nam się, że to jedno z naszych lepszych yaoi, ale to wy oceniacie. Pozdrawiamy ;)



wtorek, 18 czerwca 2013

Yahiko x Nagato część 3.

Dziś się niestety musimy rozstać (tak po części), ponieważ na tę chwilę to będzie ostatnie yaoi, które napisałam (nie licząc tego z Temari - NaruSasu i inne, ale to niespodzianka). Trochę mi przykro, lecz przynajmniej do połowy wakacji chcę się zająć blogiem Drużyna Minato. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Pozdrawiam i do zobaczenia za parę tygodni ;)


"Koniec"


          Nagle opadłem na kolana. Itachi leżał nie daleko mnie na ziemi z rozwaloną głową, a nad nim stała postać. Z jednej strony byłem bardzo wdzięczny, że ten koszmar się w końcu skończył, ale za chwilę może rozpocząć się drugi. Nieznajomy odwrócił się do mnie kładąc mi rękę na ramieniu. 
- Nic Ci nie jest? - spytał. 
"Nagato". Od razu rozpoznałem jego głos. Byłem bardzo zdziwiony widząc go tutaj. 
- W-wszystko okej, ale co ty tutaj r-robisz? - wymamrotałem. Po tym jak go o to spytałem, jego czerwone kosmyki przysłoniły jego porcelanową twarz. Miałem wrażenie, że nie chce mi o tym mówić. Widocznie było to dla niego w pewien sposób trudne, lub krępujące jednak chciałem dowiedzieć się prawdy więc nie dawałem za wygraną. 
- Ja... Ja Cię... P-pilnowałem... - wyjąkał bardzo powoli szepcząc. Nie rozumiałem zbytnio tych słów. Co to wogóle miało znaczyć? 
- Pilnowałeś? Nagato o czym ty mówisz? Wytłumacz mi to - naciskałem na niego, jednak nie chciałem przesadzić, aby go jeszcze bardziej nie wystraszyć. 
- Chodzi o to że... Kiedyś byłem w podobnej sytuacji - tłumaczył bardzo cicho i powoli, a ja jeszcze bardziej zacząłem się gubić w tej idiotycznej historii. 
- "Byłeś w podobnej sytuacji"? - zacząłem go cytować. - Nagato! Ja nadal nic nie rozumiem!
- Proszę Cię... Nie krzycz... Wysłuchaj tego co ma Ci do powiedzenia... - mówił lekko zdruzgotany, lecz w końcu dokończył. - Itachi i ja jesteśmy innej orientacji i... Kiedyś, około rok temu, byliśmy razem. On... Wykorzystywał mnie. Nie mogłem pozwolić, aby skrzywdził i ciebie. 
Nie dowierzałem w to co słyszę. Może i trzymało się to kupy, ale było takie mało realistyczne. 
- Często podsłuchiwałem wasze rozmowy - przyznał się, lecz widać było na jego twarzy nutę zasmucenia. - Dziś też to zrobiłem, ale nie żałuję! Gdy tylko się o tym dowiedziałem od razu chciałem się wtrącić, jednak coś mnie powstrzymało... Przepraszam...
- Nagato - zwróciłem się do niego. - Ty nie masz mnie za co przepraszać, lecz nie rozumiem dlaczego tak bardzo się starałeś.
Mimo ciemności jaka nas tam ogarniała widziałem jak jego twarz robi się coraz bardziej czerwona. Starał się unikać mojego wzroku, jednak ja nie dawałem za wygraną.
- Kocham Cię - wyszeptał patrząc w ziemię.
W tamtym momencie zatkało mnie. Jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem piękniejszych słów, może dlatego, że nawet własni rodzice się mną szczególnie nie interesowali. 
          Nagato patrzył na mnie, trzęsąc się ze zdenerwowania natomiast ja byłem spokojny... Uśmiechałem się do niego, lecz on tego nie widział ponieważ jego oczy nadal utkwione były w ziemię. Ująłem jego twarz w dłonie i powoli pocałowałem go. Na początku zdawał się być zdziwiony i przerażony, lecz po chwili odwzajemnił pocałunek. Przeniosłem ręce na tył jego głowy i wplotłem palce w długie, czerwone włosy. Całowaliśmy się coraz zachłanniej. Zacząłem się bać, że zaraz może dojść do czegoś niepożądanego, więc oderwałem swoje usta od jego i wydyszałem cicho:
- Ja Ciebie też kocham...
********************************
         Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące... Nagato uznał, że lepiej będzie jeśli nikt się o nas nie dowie. Do tej pory udawało nam się to trzymać w tajemnicy, lecz pewnego ranka, niespodziewanie obudziły mnie wibracje telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, a tam pojawiło się zdjęcie mojego partnera. Szybko nacisnąłem zieloną słuchawkę i odebrałem połączenie. Na szczęście nie było nikogo w domu, bo tak to ciotka zaraz by się obudziła i zaczęła awanturę. 
- Hej, coś się stało? - spytałem ziewając głośno.
- Mogę u Ciebie być za 10 minut? 
- Jasne, ale... - nie dokończyłem ponieważ rozłączył się. Postanowiłem niezwłocznie wstać z łóżka i jakoś się ogarnąć. Wiedziałem, że dzieje się coś poważnego, ponieważ chłopak nigdy do mnie nie dzwoni o tej porze, choć czasem mógłby. Zawsze woli załatwić to sam, lecz nie tym razem.
          Usłyszałem trzaskanie drzwi. Wybiegłem z pokoju i zobaczyłem roztrzęsionego Nagato, który trzymał coś w rękach.
- Co jest? - zapytałem od razu, a on podał mi małą, białą karteczkę. Zacząłem czytać, lecz to co tam było napisane kompletnie mnie zaskoczyło... Mnóstwo obelg skierowanych do mojego chłopaka. 
- Już wiedzą - wyszeptał cicho zaciskając mocno pięści. 
- Nie martw się, coś wyślę. Obiecuję - pocieszałem go i mocno przytuliłem.
- Mamy przesranie... Nie dadzą na żyć,  rozumiesz? - jęczał. - Najlepiej będzie jeśli rozstaniemy się... - powiedział po chwili. 
W tamtym momencie czas się dla mnie zatrzymał. "Rozstać się"? Po tym wszystkim co przeszliśmy. 
- Jak to rozstać?! Teraz się zaczynać wstydzić tego, że jesteś gejem?! - krzyczałem wściekły. 
- Yahiko, uwierz mi... Tak będzie lepiej dla nas obojga. Wiem jakie to jest trudne...
- "Trudne"? - cytowałem go? - Zawiodłeś mnie! Myślałem, że mnie naprawdę kochasz, jednak myliłem się. 
- Dobrze wiesz, jak bardzo jesteś dla mnie ważny! Kocham Cię jak nikogo innego na świecie, dlatego nie pozwolę byś przeze mnie cierpiał.
- Wydaję mi się, że nie tylko ty podjąłeś decyzję, czy jesteśmy razem, czy nie! Zgodziłem się być z Tobą bez względu na wszystko, a ty mi teraz wyjeżdżasz z propozycją rozstania się?
Dalsza część naszej "rozmowy" przebiegała w ten sam sposób. Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Chciałem, żeby okazało się to tylko koszmarem, lecz nic na to nie wskazywało.
- Pogadamy jak ochłoniesz - stwierdził rozbity Nagato. Już miał otwierać drzwi kiedy ja powiedziałem:
- Wydaje mi się, że MY - zaakcentowałem. - Nie mamy już o czym rozmawiać...
          Wyszedł.
           Siedziałem na kanapie z twarzą w dłoniach. Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedyś nadejdzie ten dzień, w którym się rozstajemy. Jeszcze wczoraj byliśmy tak bardzo szczęśliwi, a dziś..? Miałem dosyć wszystkiego. Zasłoniłem zasłony, pozamykałem drzwi i usiadłem w kącie z przyciągniętymi do siebie kolanami. 
Kilka dni później.
          Do szkoły nie chodziłem ani ja, ani Nagato. Tak praktycznie to nigdzie nie wychodziłem tylko siedziałem w domu. Czasem ciotka, czasem ojciec przynosili mi coś do jedzenia. Zbytnio się nie interesowali tym co się dzieje i dlaczego nie chodzę do szkoły. Miałem wrażenie, że jest to im na rękę. 
- Yahiko! - krzyknęła druga żona ojca. - Wychodzimy! 
Nic jej nie odpowiedziałem. W sumie to się zastanawiałem po co mi to mówią. Po niedługim czasie zacząłem robić się głody. Zszedłem na dół sprawdzić, czy coś jest w lodówce, jednak ku mojemu zdziwieniu była ona pusta, a żołądek dawał się we znaki. Niechętnie ubrałem buty i poszedłem do monopolowego. Jedynie on był otwarty w sobotę o 21.00. Droga mijała mi strasznie wolno. Może nie sklep nie był wyjątkowo daleko, lecz dla mnie mogli by go postawić bliżej. 
          Po zrobionych zakupach postanowiłem jak najszybciej wrócić do domu, więc wybrałem najkrótszą drogę, prowadzącą przez mały most. Znalazłem się na nim po 5 minutach, jednak nie byłem tam sam. Przy barierce stał ktoś jeszcze, ktoś kogo bardzo dobrze znałem - Nagato. Od razu zawróciłem, jednak zaraz po tym usłyszałem jego głos. Nie zwracałem na niego najmniejszej uwagi, ale on nie dawał za wygraną. Podbiegł do mnie i chwycił za rękę. Odwróciłem się i spojrzałem mu prosto w oczy, a on szeptał przez łzy:
- Kocham Cię... Nie jestem w stanie sobie wybaczyć tego, że rozstaliśmy się, przeze mnie. Przez moją głupotę... Nie będę też Cię prosił o wybaczenie, bo wiem, że sobie na Ciebie nie zasłużyłem, ale chciałem Ci to powiedzieć... I zobaczyć... 
- Przestań - jęknąłem cicho i pocałowałem go. Nasze pocałunki stawały się tak bardzo zachłanne... Jak nigdy. Chciałem poczuć go całym sobą. Jeździłem rękoma po jego plecach, szyi, włosach. Byłem szczęśliwy i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo go kocham i jak bardzo jest dla mnie ważny. Oddałbym za niego nawet życie, gdyby trzeba było. Gdy skończyliśmy chciałem jak najszybciej zabrać go do domu. Obiecałem sobie, że jak najszybciej muszę się wyprowadzić do ojca i ciotki i zamieszkać razem z Nagato.
- Nie uważasz, że trzeba to jakoś uczcić i oblać? - spytał z uśmiechem na twarzy.
- Może masz rację.
- To poczekaj na mnie, a ja skoczę do sklepu - powiedział i przebiegł na drugą stronę ulicy. Zacząłem grzebać w telefonie, kiedy po kilku minutach zobaczyłem go wychodzącego ze sklepu. Uśmiechał się do mnie promiennie nie zważając na nic i to był chyba jego największy błąd. Rozpędzone auto mknęło w jego kierunku. Moje nogi same pomknęły w jego kierunku, aby tylko go uratować. "Zdążę" powtarzałem sobie w myślach. Byłem tak blisko...

To może  muzyczka dla efektu...

          - Yahiko! - krzyczał czerwono-włosy nade mną. Po jego czole spływała krew, a ja leżałem na środku ulicy. - Dlaczego to zrobiłeś?! Po co?! - nadal krzyczał, a po policzkach płynęły mu łzy.
- Dlaczego? - spytałem powoli uśmiechając się do niego. - Bo Cię kocham idioto...  Nie pozwolę, aby cokolwiek Ci się stało... Jesteś dla mnie najważniejszy...
Chłopak nadal szlochał nad moim ciałem, a ja wiedziałem, że odchodzę. Już nawet nie czułem bólu.
- Obiecaj mi coś - wyjąkałem ostatkiem sił. - Nie będziesz robił żadnych głupstw... Znajdź sobie kogoś, kto będzie Cię kochał, tak ja ja... Uczyń go szczęśliwszym... Obiecaj mi to...
Uzumaki wyjąkał jedno, krótki "Obiecuję". To były ostatnie słowa, które usłyszałem z jego ust. Mimo wszystko czułem się szczęśliwy. Może za sprawą tego, że za chwilę umrę, za osobą, która była mi tak bliska... Najważniejsza... To Nagato sprawiał, że chciało mi się żyć. Dni spędzone z nim były najcudowniejszymi  i za nic w świecie bym ich nie oddał. Na sam koniec powiedziałem do niego:
- Mimo wszystko będę zawsze przy tobie...
Tymi słowami zakończyłem mój ostatni rozdział w życiu.


***
Mam nadzieję, że podobało się i bardzo proszę o komentarz. Może zakończenie nie jest szczęśliwe, jednak nie wszystko w życiu jest różowe. 
Pozdrawiam serdecznie c:            



niedziela, 16 czerwca 2013

NaruSasu cz.1

A więc Ino z Temari skleciły NaruSasu. Do tego dołożyły wątek z Sai'em. Część, która pisała Temari jest takim kolorem, a Ino takim. Miłej lektury.
***
Ku zadowoleniu wszystkich wreszcie zadzwonił dzwonek.

-A więc to tyle na dziś. Życzę miłego weekendu-powiedziała nasza wychowawczyni Anko na pożegnanie. Cała klasa wypadła jak po odsiedzeniu 5 lat w więzieniu. Nawet Sai żwawo się spakował i czekał na swojego partnera przed klasą. On zaś spokojnie i powoli pakował książki do torby.  Tylko jeden Sasuke się nie ruszał. Wpatrzył się w urokliwą postać Naruto, który właśnie przekraczał próg Sali i podążał w kierunku Sai ’a.
-No już , Sasuke. Przestań marzyć i zbierać się-ponaglała go nauczycielka.
Kiedy Uchiha wyszedł przed budynek zarzucił na jedno ramię swój stary, podarty plecak. Zszedł leniwie po schodach ze spuszczoną głową. Idąc, wpatrywał się w Naruto i Sai ‘a trzymających się za ręce.  Sai z ciepłym uśmiechem żywo coś opowiadał, a jego partner patrzył w bok, jakby odcięty od rzeczywistości.  „Nigdy nie umiał się z niczego cieszyć” ~myślał Sasuke ze współczuciem.  „Ciekawe dlaczego tak jest?” ~zadawał sobie pytanie. „No i…czy te wszystkie dziewczyny na niego lecą bo ma mroczne wnętrze?”~nasz marzyciel nie rozumiał tego.
Kiedy już dotoczył się do domu, rzucił plecak w kąt, siadł na łóżku i zaczął stroić gitarę. Lubił swoje cztery ściany. Był to jego azyl. Tylko jego. Co prawda, pragnął do niego wprowadzić  Naruto, ale nie wierzył by to marzenie kiedyś się spełniło. Zaczął powoli przejeżdżać opuszkami palców po kolejnych strunach, gdy drzwi do pokoju lekko się uchyliły.
-Nii-san!-zawołał widząc Itachiego.  Podbiegł uradowany i go przytulił.
-No hej-odparł jak zawsze z uśmiechem starszy brat.
-Kiedy wróciłeś?
-Jakąś godzinę temu, ale nie przywitałem się od razu, bo zauważyłem, że jesteś jakiś przydżumiony-zachichotał.-Nie chciałem ci przeszkadzać-dodał ze skruchą.
-Ty?!-Sasuke udał oburzonego.-Nigdy! Chociaż…jest coś co mnie zastanawia.
-Naruto?-rzekł Itachi, spoglądając pytająco. Od dawna wiedział, że jego brat podkochuje się w tym chłopaku.
-Tak-pokiwał głową Sasuke.-Ale nie chcę dziś o tym rozmawiać, musisz być zmęczony po podróży, lepiej opowiadaj jak było-uśmiechnął się, a brat zaczął mu opowiadać, jak udał mu się obóz fotograficzny w górach. Uwielbiali tak razem przesiadywać, śmiać się. Kiedy już wszystko obgadali, mały marzyciel wrócił do spokojnego grania. Itachi uwielbiał się mu tak przysłuchiwać i podziwiał go, zwłaszcza, że Sasuke był samoukiem.
-Czy człowiek jest w stanie być wiecznie smutny? Czy to nie wyniszcza duszy?-muzyk zadał niespodziewanie pytanie wlepiając oczy w brata. Ten zaś zaczął się głęboko zastanawiać.
-Można być smutnym, ale masz rację. To wyniszcza od środka. Ale niestety niektórzy ludzie, przeżywają taki niekończący się smutek. Najczęściej jest to spowodowane samotnością lub brakiem osoby która cię zawsze zrozumie-odparł po namyśle.
-To chyba musi być trudne…
-Zawsze jest.-dodał smutnie Itachi.-Najważniejsze jest, by taka osoba zaznała szczęścia przed śmiercią. Choć raz, na krótka chwilę. Wtedy już będzie się starał dążyć do jak najczęstszego przezywania tego uczucia-mówił, wbijając wzrok w oczy Sasuke.-Mi na przykład to szczęście dajesz między innymi ty-uśmiechnął się i dodał, że musi już zmykać, bo nie ma czasu. Nasz Sasuke znowu został sam w swoim azylu z gitarą. Pragnął kiedyś zbliżyć się do Naruto. Chciał dać mu choć małą część własnej radości życia.
Tymczasem niebieskooki blondyn przeżywał chyba największą rozterkę w swoim życiu. Długo był z Sai’ em, ale ostatnio czuł, ze chodzi z nim z przyzwyczajenia. Coś w jego sercu wygasło. „To wszystko jest takie trudne i przygnębiające” ~myślał leżąc na łóżku, wtulając głowę w poduszkę. W końcu, zdecydował ten rozdział w swoim życiu zakończyć. Miał zamiar powiedzieć mu to wszystko na następny dzień, kiedy się spotkają. Za bardzo tylko nie wiedział jak to zrobić, od czego zacząć? Smutek zżerał go całego, uświadamiając sobie, że zawiedzie inną osobę. Teraz to nie tylko on, ale także inni mieli cierpieć. Z wiecznie spuszczoną głową, udał się pod prysznic, potem na lekko wilgotne jeszcze ciało założył piżamę i wrócił do łóżka.
Niby miał jeszcze Sai ’a, mógł zagadać do jednej z dziewczyn, które za nim szalały, ale…mimo to czuł się samotny. Kolejna noc spędził na zadręczaniu się.
Rano, myjąc zęby i czesząc się, zauważył, że od dawna robi te same rzeczy machinalnie. Nawet związek nie urozmaicał jego monotonnej codzienności.
Następnie wszedł do kuchni, szybko zjadł śniadanie i wyszedł na umówione spotkanie z Sai ‘em.
Kiedy dotarł do parku, ujrzał partnera na jednej z ławek. Blondyn już wcześniej zauważył, że Sai też jest jakiś przygnębiony, więc miał nadzieję, że rozstanie odbędzie się bez problemów. Gdy zbliżył się do niego, on nawet na Naruto nie spojrzał. Niebieskooki postanowił jednak pocałować Sai ‘a w policzek, po czym w milczeniu usiadł koło niego. Siedzieli tak przez pewien czas, wlepiając wzrok w jakiś punkt przed nimi.
-Muszę ci coś powiedzieć-rzekli równocześnie.
-Ty zacznij…-odparł niechętnie Naruto.
-Dobrze. Przepraszam, że ostatnio sprawiałem wrażenie przygnębionego. Ale-zawahał się na chwilę-to dlatego Naruto, bo…-przełknął niespokojnie ślinę w gardle-mam białaczkę.
Blondyna wryło. Był zszokowany, spodziewał się czegoś zupełnie innego. „No to z rozstania nici”-przebiegło mu nieśmiało przez myśli i pozwolił partnerowi na wtulenie się w jego szyję. Widać było, że Sai lubi jego ciepło.
-Nie martw się-rzekł jeszcze bardziej przybity Naruto.-Przejdziemy przez to razem-dodał i obojgu pociekły łzy. „Nie mogę go teraz zostawić”-myślał gorączkowo. „Nie w takim momencie”-powtarzał sobie w myślach.
-Al…ale Nar-Naruto - łkał jak małe dziecko blado-skóry.-Jutro mają mnie zabrać do szpitala, żeby nadzorować mój stan.
-To nic-odparł.-To nic. Będę cię często odwiedzał, nie musisz się obawiać-dodał zmuszając się na smutny, ale uśmiech.
-Dziękuję ci. Jesteś dla mnie taki dobry. Kocham cię-mówił te słowa, a blondyn myślał, że zaraz pęknie mu serce.
I tak o to nastał poniedziałek. Sai był już w szpitalu. Naruto szedł do szkoły, usiłując zapomnieć o tym wszystkim. Niestety, ból wracał do niego dwa razy silniejszy. Kiedy zaczęła się pierwsza lekcja, wszyscy ziewali po nieprzespanym weekendzie. Nie wiadomo o czym myśleli pozostali, ale z pewnością nie skupiali się na temacie zadania.
Na przerwie Sasuke postanowił pogadać z odwiecznym obiektem westchnień. Długo się zbierał, ale w końcu uderzył. Blondyn opierał się wówczas łokciami o parapet.
-Nie przeszkadzam?-spytał nieśmiało czarnowłosy.
-Nie-odparł mu dość sympatycznie niebieskooki.
-Czemu nie ma dziś Sai ‘a?-drążył rozmowę Uchiha.
-Nie dam rady teraz o tym mówić-pociągnął nosem Naruto.
-Ale coś się stało? Może…-zawahał się na chwilę-Chcesz o tym później pogadać?
-Dziękuję ci-spojrzał na niego blondyn, a ten uciekł spojrzeniem z zawstydzenia.-Nie chciałbym zajmować ci czasu.
-Daj spokój. Nie mam dzisiaj dużo na głowie-czarnowłosy już całkiem spalił buraka.-Jeśli nie chcesz o tym gadać w szkole-postanowił brnąć w to dalej-to może poszlibyśmy po lekcjach na spacer?-zaproponował i miał ochotę zapaść się pod ziemię, gdy usłyszał:
-Chętnie-odpowiedział mu Naruto niezręcznie się przybliżając do naszego marzyciela.-Będę czekał na ciebie przed szkołą-dodał i odszedł.
Sasuke stał tam jeszcze nieruchomo przez kilka chwil, po czym dzwonek zadzwonił i jego nogi automatycznie powędrowały  w stronę klasy.
„Miły ten Uchiha”-myślał na matmie niebieskooki. Jednak nie odważył się spojrzeć na niego. Był pewien jednak, że ten oparty o ścianę, odpłynął w swój świat. Widać było, że jest takim wolnym duchem lub kotem chodzącym własnymi ścieżkami.
Po koszmarnie nudnych i męczących lekcjach Uzumaki czekał koło schodów na czarnowłosego. Ten zaś postanowił nie ociągać się, ale tez nie spieszył się za nadto, żeby nie wyglądało to podejrzanie. Z zżyciem zszedł po schodach i podszedł do swojej skrywanej miłości.
-Więc chodźmy-rzekł lakonicznie i powędrowali przed siebie.
-Opowiadaj-powiedział w końcu zniecierpliwiony Uchiha.
-Sai jest w szpitalu. Ma białaczkę-rzekł Naruto z trudem przełykając ślinę. Sasuke znowu stał wstrząśnięty nie wiedząc za bardzo co ma zrobić. Ostatecznie położył mu delikatnie dłoń na ramieniu mówiąc:
-Tak mi przykro. Gdybyś czegoś potrzebował, mów śmiało.
-Dzięki-rzekł Uzumaki z ,wcale niewymuszonym, uśmiechem.
Do końca spaceru, chodzili już raczej w milczeniu.
Sasuke po przekroczeniu progu domu, oznajmił bratu, że ma mu trochę do opowiedzenia. Ten, jak zawsze z resztą, wysłuchał go. Itachi był w stanie odmówić każdemu, za wyjątkiem swojego młodszego brata, którego kochał nad życie.
I tak monotonność blondyna została zmieniona. Odtąd, chodził on jeszcze do szpitala, prawie codziennie. Czasem spotykał się lub wymienił parę zdań z Sasuke. Aż pewnego dnia, kiedy wszedł na oddział zaczepiła go pielęgniarka.
-Stan pańskiego partnera znacznie się pogorszył-oznajmiła grobowym głosem.-Prawdopodobnie jest to ostatnia pana wizyta na tym oddziale-dodała, a blondyn popędził do Sai ‘a. Faktycznie, nie wyglądał on najlepiej.


Leżał w tym wielkim łóżku patrząc się w stronę okna. Jego twarz była jeszcze bardziej blada, niż przedtem, a oczy zaczerwienione od łez. Gdy Naruto tak na niego zerkał przeszedł go dreszcz. Nieświadomie zaczął płakać. Mimo tego, że jego uczucie do Sai’a wygasło, poczuł jak już teraz zaczyna za nim tęsknić. Przed oczami stanęły mu te wszystkie cudowne chwile spędzone z nim. Otarł łzy i podszedł do łóżka siadając na nim. Chwycił jego dłoń i postarał się uśmiechnąć, lecz chyba nie był on zbyt przekonujący.

- Na-naruto… - zwrócił się cicho. – Nie chcę, żebyś na to patrzył. Nie chcę, żebyś widział mnie w takim stanie.

- Przestań! – Uzumaki podniósł mimowolnie głos.  – Jeszcze z tego wyjdziesz… Obiecuję…
- Od kiedy z Ciebie taki optymista, co? – uśmiechnął się do niego lekko. - Obaj dobrze wiemy, że jak dożyję jutra to będzie cud.
- Proszę, przestań!
- Naruto, czemu nadal tak się starasz? To widać, że nie czujesz do mnie tego co ja do Ciebie – mówił nadal uśmiechając się.  Blondyn nie miał pojęcia co mu odpowiedzieć. Myślał, że się nie domyślił. – Mimo to, dziękuję Ci za wszystko. Za to, że zawsze byłeś przy mnie, że dzięki Tobie moje życie, mimo choroby, było cudowne, a każdy dzień lepszy.
- S-sai…
- Znajdź sobie kogoś wspaniałego, kto sprawi, że będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Obiecaj mi to Naruto.
- Obiecuje… - wydukał cicho, lecz on i tak usłyszał.
-Kocham cię-powiedział. Puścił jego dłoń. To były ostatnie, ale najpiękniejsze słowa jakie usłyszał niebieskooki.  Serce Sai ‘a przestało bić, oczy miał zamknięte ale uśmiech nie zniknął z jego twarzy.
***
Bardzo prosimy o komentarze <3


piątek, 7 czerwca 2013

NaruGaa part. 5

 No i w końcu jest. Gommen, że tak długo to trwało, ale za to w pogotowiu mam dla was  jeszcze dwa SasuNaru i KibaNeji, więc znowu czeka mnie przepisywanie. Ale powracając, mam nadzieję, że wam się spodoba i miłego czytania  ^.^

*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*

<W wiosce Liścia>

     Ero-sennin w dalszym ciągu nie wiedział jak postąpiłem. Zostawił to mnie. Nic nie kazał, nic nie zabraniał. „Czy pójdziesz się z nim pożegnać? Twoja sprawa” – powiedział, dając mi wolna rękę. Interesowało mnie szczęście Gaary bardziej niż własne, dlatego tez stwierdziłem, że wolę widzieć jego uśmiech, niż lzy tęsknoty, spowodowane rozłąką. To była właśnie moja definicja prawdziwej, nieograniczonej miłości. Jeśli on będzie zadowolony i radosny, bo spotkał kogoś odpowiedniego dla siebie, to ja będę się napawał jego szczęściem.
Rozmyślałem tak, gdy pakowałem rzeczy do plecaka i zamykałem mieszkanie. Gdy dochodziłem do bramy Konohy, myślałem, że rozerwie mnie od środka bowiem uświadomiłem sobie, że Gaara już pewnie dostał informacje od Temari, której postanowiłem powiedzieć o mojej decyzji.  Jednak zboczonemu pustelnikowi nie mogłem wyjawić sekretu. Z resztą, by go to nie obchodziło. Nie po to zostawił to mnie, bym mu opowiadał co zrobiłem.
Okazało się, że tego zboczeńca jeszcze nie było, więc postanowiłem się gdzieś przejść. Nogi same poniosły mnie na TAMTEN most.
Stanąłem przed nim wahając się, sam w sumie nie wiem czego. Później podszedłem do barierki i oparłem się o nią tak, jak on wtedy. Wiał lekki wiatr, muskający gałęzie drzew i unoszący drobne listki. „Mógłbym się tak wtulać w ciebie godzinami”-powiedział wtedy, a ja przypominając sobie jego słowa, zapragnąłem znowu go tak objąć. Potem przypomniało mi się, jak beztrosko było z nim siedzieć na sofie, w tej opuszczonej chacie.  „Tak wiele zmieniło się od tamtego czasu. Dziękuję ci za te wszystkie chwile”-pomyślałem i miałem już wracać, ale przedtem rozejrzałem się dokładnie dookoła. Chciałem zapamiętać ten widok z jak największą liczbą szczegółów.  Chciałem się już zawsze rozkoszować najszczęśliwszym momentem mojego życia.
       <Po 2 latach…>

     -Naruto! Skup się! – wrzasnął.-Stać cię na więcej-krzyczał, oglądając mnie i siedząc pod drzewem w cieniu. A ja? Pierwszy raz w życiu miałem ochotę się poddać. Luka w moim sercu dawała o sobie znać coraz częściej i coraz mocniej.-Naruto…-podszedł do mnie wolno i spokojnie.-O co chodzi?
Nie miałem już siły dalej ukrywać, zdecydowałem się powiedzieć mu wszystko.
-No to…-zacząłem, zbierając w sobie siły, aby nie dać możliwości pocieknięciu łzom.-Bo chodzi o to, o czym chyba nie będziesz chciał słyszeć. Chodzi o Gaarę-powiedziałem i spojrzałem na niego z miną oczekującą obelgi.
-Naruto…faktycznie mówiłem, że ta sprawę zostawiam tobie, bo nie chciałem się wtrącać. Ale Naruto…wiem, jak kiedyś było ci ciężko i zdaję sobie sprawę, że nie zastąpię ci rodziny czy normalnego domu, ale chcę żebyś był ze mną szczery, zawsze ci pomogę-mówił, wręczając mi wcześniej złączoną połowę loda na patyku. Stary zboczuch mnie wzruszył. W jego słowach dało się wyczuć ciepło, szczerość i miłość. Na szczęście nie uroniłem łzy.
-Nie chciałem, żeby Gaara na mnie czekał, by znowu pogrążył się w osamotnieniu. Powiedziałem, żeby ułożył sobie życie z kimś innym, kto nigdy go nie opuści. Jeśli on byłby z taką osobą szczęśliwy, ja też miałbym taki być.
-Kazałeś mu o sobie zapomnieć?-spytał spokojnie Ero-sennin, a ja przytaknąłem głową.-Zadziwiasz mnie Naruto. Że byłeś w stanie zrobić coś takiego? Bardzo wydoroślałeś Naruto.
-Chciałbym go po prostu zobaczyć i wiedzieć co u niego.
-Rozumiem to. Ale jeśli nie masz siły trenować, pomyśl sobie o sytuacji, w której on jest u progu śmierci, a ty nie potrafisz go uratować, bo jesteś zbyt słaby. Pomyśl, że wszystko co tu robisz-wskazał ręką łąkę na której trenowaliśmy- robisz z myślą o nim. Abyś był w stanie zawsze go chronić.

                                                                                                                                    Uzumaki

     Wszystko co robiłem pod jego nieobecność, robiłem dla niego. Starałem się spełniać swoje marzenia. Dbałem o Temari, o Kankuro, o wioskę.
-Kazekage-sama! – ktoś zawołał z korytarza.
-Nande?-zapytałem znudzony.
-Pańskie rodzeństwo.
-Niech wejdą-poleciłem i w progu mojego gabinetu pojawił się mój brat z siostrą.
-Wiesz, że pękamy z dumy-rzekł Kankuro wypinając dumnie pierś. Patrzyłem na nich i nie wypowiedziałem ani jednego słowa. Myślałem, czy ktoś jeszcze byłby ze mnie dumny…
-Teraz czeka cię dużo obowiązków i pracy-zaczęła kazanie Temari, ale brat ją powstrzymał.
-Przecież wiesz, że on jest tego świadomy i wiesz, kto go tak zmienił-chciał ugryźć się w język, a ja ziewnąłem głośno.
-Może się przejdziesz?-zaproponowała siostra.
-Chyba tak zrobię-stwierdziłem, wstając od biurka i wychodząc na zewnątrz. Ściągnąłem kapelusz i szatę, powiesiłem ja przed wejściem i zacząłem krążyć pomiędzy uliczkami. Kiedyś udałbym się gdzieś z dala od świata, ale teraz lubiłem oglądać życie codzienne mieszkańców Sunagakure. „Już tyle czasu cię nie ma. Czy jeszcze kiedyś ujrzę twoją twarz?  Bardzo bym chciał…Naruto, wciąż cię kocham i myślę, że tęsknota za tobą pozwoliła mi stać się silniejszym i umocniła moją wiarę,  że kiedyś wrócisz. Wbrew twojej woli…nigdy nie przestałem i nie przestanę na ciebie czekać”.-powtarzałem w myślach i nagle dostrzegłem na wprost mnie szpital. Stałem tak przed nim chyba z 10 minut. Czasem…wydawało mi się, że stoi koło mnie, że słyszę jego śmiech, że obejmują mnie delikatnie jego ramiona. Nagle zakręciło mi się w głowie i o mało co upadłbym na ziemię, ale ktoś mnie przytrzymał. Był to jakiś mężczyzna z dzieckiem.
-Wszystko w porządku, Kazekage-sama?-spytał.
-Tak, dziękuję-uśmiechnąłem się do niego.
-Trochę się niepokoję…-rzekł niepewnie.-Czy coś pana smuci?
-Może nie tyle smuci, co jakby…wyżera od środka, ale nie będę się teraz rozczulał, nie mam czasu, Gommen-powiedziałem i odszedłem. Nie mogłem zareagować inaczej. Ta luka po nim nie została zapełniona, ale tez po kilku tygodniach odejścia Naruto, robiłem wszystko, by mógł być ze mnie dumny i ta pustka nie bolała, bo starałem się zajmować czymś innym. Ale od jakiegoś czasu boli coraz bardziej. Pewnego wieczoru bowiem, siedząc na balkonie wyjąłem kamień z jego podobizną. Gdy ujrzałem ten szczery uśmiech, łzy same popłynęły, nie mogłem ich zatrzymać. Od tamtego czasu wszystko leci mi z rąk.
     Kiedy wróciłem ze spaceru, rodzeństwo już wiedziało, że źle się poczułem. No i znowu się zaczęło. Ale niezbyt ich słuchałem. Temari wiele razy próbowała rozmawiać ze mną na temat Liska, ale nie za bardzo wiedziała od czego ma zacząć. Ja nie chciałem robić kłopotu, bo siostra już i tak poryczała się od osobiście usłyszanych słów Naruto. Ale byłem pewien, że niejednokrotnie słyszeli moje pochlipywanie w kątach, które tak próbowałem ukryć. Zastanawiałem się wówczas, czy on także ma takie chwile słabości? Kiedy myślałem, że nie chciał, bym na niego czekał, bo skazałby mnie na samotność, jeszcze bardziej się rozczulałem. On chyba nigdy nie myślał o sobie. To mnie po prostu powalało. Stojąc przed tym szpitalem nie rozpłakałem się tylko dlatego, bo łzy już nie były w stanie wyrazić moich emocji. „Może teraz ja powinienem zacząć też myśleć przede wszystkim o innych? Może na tym treningu chociaż Lisek pomyśli o sobie?”-zastanawiałem się i nie dbale i ze złością wycierałem łzy. „Zostawiając mnie, na pewno nie takiego oczekiwał postępowania”-powtarzałem sobie w kółko.
     I tak o to, mijała mi codzienność. Ale byłem już świadom, że te wszystkie chwile z nim, to nie był jeden wielki sen. To była kiedyś część mojego życia, która kiedyś wkrótce znowu się urzeczywistni. I właśnie w to szczerze wierzyłem.

                                                                                                                            Sabaku

     -Przestań już, musisz odpocząć-słyszałem słabo czyjś głos. –Naruto! No tak. Znowu przeholował. Czy ty mnie w…ogól…-dobiegały do moich uszu coraz słabsze dźwięki i w końcu ucichły.
     Obudziłem się…chyba na plecach niosącego mnie Jirayi. Zacząłem się rozglądać.
-Gdzie jesteśmy? –zapytałem znużony.
-Więc postanowiłeś się obudzić?- spytał poirytowany-pff…miałeś sam tu iść, ale oczywiście zemdlałeś od intensywnego treningu.
-A gdzie teraz idziemy?-spytałem zmęczony.
-Wracamy-odparł lakonicznie, a ja nie za bardzo zrozumiałem.
-Gdzie wracamy?
-Do Konohy. Tsunade coś od ciebie chce-wytłumaczył widocznie wkurzony.
-Niemożliwe. Tylko po to zdecydowałeś się wrócić?!-darłem się niedowierzając.
-Niestety. Podobno to cos bardzo pilnego - gadał coraz bardziej wzburzony, a ja myślałem, ze pęknę  z radości. Uśmiechnąłem się, jak tylko najszerzej potrafiłem. Nic nie było w stanie wyrazić tak wielkiego szczęścia!
-Tylko Naruto…najpierw pójdziemy prosto do Tsunade, nie do Gaary.
-No przecież wiem. W końcu Gaara jest w innej wiosce-skwitowałem krótko.
-No właśnie nie. Słyszałem, że jest w naszej-odparł.-Ale, tak jak mówiłem. Idziemy najpierw do Tsunade!-darł się starając przekrzyczeć mój śmiechu. Już nic nie zdołało popsuć mi nastroju. Natychmiast zeskoczyłem ze zboczucha i zacząłem biec przed siebie.
-Niech to-Jirayia dotrzymał mi kroku.-Ta twoja zdolność szybkiej regeneracji jest mocno wkurzająca-rzekł, a ja dostrzegłem na horyzoncie bramę Konohy.
-Yatta!-wydarłem się na całe gardło i znacznie przyspieszyłem. Gdy już niemal stałem pod wioską, musiałem poczekać na Ero-sennina. Pojawił się niebawem i razem przekroczyliśmy bramę.
Ku niezadowoleniu Jirayi, nie udało nam się pójść od razu do Hokage. Wszyscy nas ujrzeli i otoczyli dookoła! To było niesamowite! Wszyscy wypytywali mnie co tam słychać, jak trening i oczywiście żelazne: Jak to ja wyrosłem. Odpowiadałem im z uśmiechem. Później uściskałem Sakurę i przywitałem się z pozostałymi. Nagle, w tym ogromnym chaosie, dostrzegłem czyjeś czerwone włosy. Myślałem, że mam zwidy, ale zacząłem się wpatrywać i…faktycznie! To był on! Stał w oddali, tylko się uśmiechając.
-Gaara!-krzyczałem, przedzierając się przez tłum. W końcu wyskoczyłem z kręgu zainteresowanych i podbiegłem do niego, rzucając się w jego otwarte, czekające na mnie ramiona. Dopiero teraz dostrzegłem, że ciekną mu łzy.
-Naruto…ty…-zaczął mówić pochlipując, ale ktoś mu przerwał.
-Wszystko w porządku, Kazekage-sama?-spytał, a ja odsunąłem się od niego i dopiero wtedy dostrzegłem charakterystyczny strój dla…
-Tak, wszystko dobrze-zwrócił się do shinobi ze znakiem Sunagakure na opasce.
-Gaara…czy ty?...-spojrzałem pytająco na jego śmiejącą się twarz.
-Starałem się nie zmarnować tego czasu-powiedział i wtulił się we mnie z tą delikatnością, której mi brakowało.-Ale nie mogłem o tobie zapomnieć i nawet…nie chciałem-szeptał wtulony w moją klatkę piersiową.
-Nawet nie wiesz, jaki jestem dumny z tego, co osiągnąłeś-powiedziałem pełen szczęścia.-A właściwie-próbowałem ochłonąć-po co przyszedłeś do Konohy?
-Przyszedłem pogratulować nowemu Hokage posady-uśmiechnął się tajemniczo.
-Nie widzę w tym nic śmiesznego!-zgardziłem go spojrzeniem.-Coś się stało babci Tsunade?-wypytywałem gorączkowo.
-Z tego co mi wiadomo, to nie-wtrącił jakiś żeński głos. Obaj obróciliśmy głowy i zobaczyliśmy Piątą.-Ale nie jestem już taka młoda i silna. Boję się, że mogę już nie dać rady bronić wioski. A ty-zwróciła się do mnie-Naruto. Wiem, że zawsze będziesz jej bronił z całych sił. Dlatego-po tych słowach Gaara złapał mnie za rękę-powierzam Konohę tobie, Naruto. Za nim się zorientowałem wszyscy wsłuchiwali się już w słowa Tsunade. I zaczęli bić brawo. Łzy popłynęły z moich oczu. Piąta złapała mnie za drugą rękę i tak o to, w trójkę staliśmy naprzeciw wielkiego tłumu. Patrzyłem na uśmiechniętą twarz Sakury, Jirayi, a później spojrzałem na mojego Gaarę. Wszyscy byli zadowoleni. Tak cudownie było oglądać ich szczęście i czerpać z tego siłę.

                                                                                                              Uzumaki

     Gdy wszyscy już się rozeszli, mój Lisek chciał zobaczyć swoje mieszkanie. Kiedy już weszliśmy do środka, nie przestając się śmiać, zdjęliśmy nasze nakrycia głowy, a Naruto opadł na swoje czyste, posłane łóżko. Stałem w progu drzwi i patrzyłem, jak wracają mu wspomnienia. Było to widać w jego szczerym uśmiechu i żywych oczach.
-Minęło tyle czasu…-powiedział leżąc na plecach z zamkniętymi oczami. Podszedłem do niego, wszedłem na łóżko, pochyliłem się nad nim i zacząłem go całować. Blondyn natychmiast odwzajemnił to i przejął inicjatywę. Zaczął zdejmować ze mnie kolejne warstwy ubrań, nie odrywając ode mnie swoich ust. Gdy już obaj byliśmy nadzy, Lisek zaczął całować mnie za uchem, pieścić moją szyję. Uśmiechnął się słysząc moje jęki, po czym wrócił do pracy. Złapał mnie za biodra, zatoczył parę kółek językiem po wewnętrznej stronie uda i zaczął pieścić moja męskość.  Moje jęki się nasiliły i oblał mnie szkarłatny rumieniec. Niebieskookiego jeszcze bardziej to usatysfakcjonowało. Pomyślałem, że teraz ja przejmę inicjatywę i przerzuciłem mojego partnera tak, że już po chwili znajdował się na dole. Chwilę bawiłem się delikatnie przygryzając jego sutek. Gdy zająłem się jego przyrodzeniem, blondyn ścisnął rąbek pościeli i zaczął wydawać ciche odgłosy. Dyszał dość głośno, więc po chwili włożyłem w niego swój pośliniony palec.
-Itee, Gaara-jęknął a z jego oczu pociekły drobne łzy.
-Już dobrze-uspokoiłem go, a on zaczął odczuwać przyjemność i delikatnie się poruszać.
Kiedy w niego wszedłem, Lisek na powrót ścisnął dłonią posłanie i już po chwili poruszałem się w nim z coraz większą rozkoszą. Kiedy doszliśmy, obaj wydaliśmy pojedynczy jęk i opadliśmy na pościel.
-Kocham cię-szepnął mi do ucha, a ja pocałowałem jeszcze lekko wilgotny policzek.
Wkrótce byliśmy ubrani. Wiedziałem, że chcę spędzać z nim czas, do końca swoich dni.

                                                                                                                                       Sabaku

     Uwielbiałem tak wpatrywać się w jego twarz. Trzymać go za rękę, trwać przy nim. Dawaliśmy sobie tyle szczęścia.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz, dostrzegliśmy uliczki pełne ludzi świętujących mój powrót i wybór nowego Hokage. Do takiej radości zawsze pragnąłem dążyć.
Tamtego dnia, radowałem się, że tyle udało mi się osiągnąć w życiu. Śmiałem się z Sakura, moim czerwonogłowym, Ero-senninem, ale także z Nejim, Brewką, Shikamaru, Shino, Choujim, i Kibą.
-Od teraz już każdy dzień będzie taki radosny-obiecał mi Gaara, szepcząc mi te słowa do ucha.
-Jejku, Hokage z Kazekage tak ładnie razem wyglądają-piszczała Ino z Sakurą patrząc na nas. Wszyscy byli taką wielką rodziną, której przez tyle lat wspólnie poszukiwaliśmy. „I pomyśleć, ze teraz ja zostanę wykuty w ścianie koło Piątej”-myślałem, kiedy usłyszałem czyjś głos.
-Gratuluję Naruto-kun. Ale pamiętaj! Ja zostanę siódmym!-mówił ostatnie słowa grożąc mi palcem Konohamaru. Pogładziłem go po włosach z uśmiechem na twarzy. Mój czerwono włosy już chyba nie mógł wytrzymać, bo niespodziewanie zaczął mnie namiętnie całować, potem wtulił się we mnie, a ja oznajmiłem:
-Idziemy na ramen!-zawołałem i wszyscy udaliśmy się do baru Ichiraku.
„Mamo…tato…mam nadzieję, że obserwujecie mnie tam z góry i jesteście ze mnie dumni. Ja jestem pełen szczęścia, że udało mi się znaleźć miłość i spełnić największe marzenie mojego życia…”




 Uzumaki

*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*

No więc zakończenie jest, jakie jest C; Mam nadzieję, że się spodobało i proszę o komentarze *.*