*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*
<W wiosce Liścia>
Ero-sennin w dalszym ciągu nie wiedział jak postąpiłem. Zostawił to mnie. Nic nie kazał, nic nie zabraniał. „Czy pójdziesz się z nim pożegnać? Twoja sprawa” – powiedział, dając mi wolna rękę. Interesowało mnie szczęście Gaary bardziej niż własne, dlatego tez stwierdziłem, że wolę widzieć jego uśmiech, niż lzy tęsknoty, spowodowane rozłąką. To była właśnie moja definicja prawdziwej, nieograniczonej miłości. Jeśli on będzie zadowolony i radosny, bo spotkał kogoś odpowiedniego dla siebie, to ja będę się napawał jego szczęściem.
Rozmyślałem tak, gdy pakowałem rzeczy do plecaka i zamykałem mieszkanie. Gdy dochodziłem do bramy Konohy, myślałem, że rozerwie mnie od środka bowiem uświadomiłem sobie, że Gaara już pewnie dostał informacje od Temari, której postanowiłem powiedzieć o mojej decyzji. Jednak zboczonemu pustelnikowi nie mogłem wyjawić sekretu. Z resztą, by go to nie obchodziło. Nie po to zostawił to mnie, bym mu opowiadał co zrobiłem.
Okazało się, że tego zboczeńca jeszcze nie było, więc postanowiłem się gdzieś przejść. Nogi same poniosły mnie na TAMTEN most.
Stanąłem przed nim wahając się, sam w sumie nie wiem czego. Później podszedłem do barierki i oparłem się o nią tak, jak on wtedy. Wiał lekki wiatr, muskający gałęzie drzew i unoszący drobne listki. „Mógłbym się tak wtulać w ciebie godzinami”-powiedział wtedy, a ja przypominając sobie jego słowa, zapragnąłem znowu go tak objąć. Potem przypomniało mi się, jak beztrosko było z nim siedzieć na sofie, w tej opuszczonej chacie. „Tak wiele zmieniło się od tamtego czasu. Dziękuję ci za te wszystkie chwile”-pomyślałem i miałem już wracać, ale przedtem rozejrzałem się dokładnie dookoła. Chciałem zapamiętać ten widok z jak największą liczbą szczegółów. Chciałem się już zawsze rozkoszować najszczęśliwszym momentem mojego życia.
<Po 2 latach…>
-Naruto! Skup się! – wrzasnął.-Stać cię na więcej-krzyczał, oglądając mnie i siedząc pod drzewem w cieniu. A ja? Pierwszy raz w życiu miałem ochotę się poddać. Luka w moim sercu dawała o sobie znać coraz częściej i coraz mocniej.-Naruto…-podszedł do mnie wolno i spokojnie.-O co chodzi?
Nie miałem już siły dalej ukrywać, zdecydowałem się powiedzieć mu wszystko.
-No to…-zacząłem, zbierając w sobie siły, aby nie dać możliwości pocieknięciu łzom.-Bo chodzi o to, o czym chyba nie będziesz chciał słyszeć. Chodzi o Gaarę-powiedziałem i spojrzałem na niego z miną oczekującą obelgi.
-Naruto…faktycznie mówiłem, że ta sprawę zostawiam tobie, bo nie chciałem się wtrącać. Ale Naruto…wiem, jak kiedyś było ci ciężko i zdaję sobie sprawę, że nie zastąpię ci rodziny czy normalnego domu, ale chcę żebyś był ze mną szczery, zawsze ci pomogę-mówił, wręczając mi wcześniej złączoną połowę loda na patyku. Stary zboczuch mnie wzruszył. W jego słowach dało się wyczuć ciepło, szczerość i miłość. Na szczęście nie uroniłem łzy.
-Nie chciałem, żeby Gaara na mnie czekał, by znowu pogrążył się w osamotnieniu. Powiedziałem, żeby ułożył sobie życie z kimś innym, kto nigdy go nie opuści. Jeśli on byłby z taką osobą szczęśliwy, ja też miałbym taki być.
-Kazałeś mu o sobie zapomnieć?-spytał spokojnie Ero-sennin, a ja przytaknąłem głową.-Zadziwiasz mnie Naruto. Że byłeś w stanie zrobić coś takiego? Bardzo wydoroślałeś Naruto.
-Chciałbym go po prostu zobaczyć i wiedzieć co u niego.
-Rozumiem to. Ale jeśli nie masz siły trenować, pomyśl sobie o sytuacji, w której on jest u progu śmierci, a ty nie potrafisz go uratować, bo jesteś zbyt słaby. Pomyśl, że wszystko co tu robisz-wskazał ręką łąkę na której trenowaliśmy- robisz z myślą o nim. Abyś był w stanie zawsze go chronić.
Uzumaki
Wszystko co robiłem pod jego nieobecność, robiłem dla niego. Starałem się spełniać swoje marzenia. Dbałem o Temari, o Kankuro, o wioskę.
-Kazekage-sama! – ktoś zawołał z korytarza.
-Nande?-zapytałem znudzony.
-Pańskie rodzeństwo.
-Niech wejdą-poleciłem i w progu mojego gabinetu pojawił się mój brat z siostrą.
-Wiesz, że pękamy z dumy-rzekł Kankuro wypinając dumnie pierś. Patrzyłem na nich i nie wypowiedziałem ani jednego słowa. Myślałem, czy ktoś jeszcze byłby ze mnie dumny…
-Teraz czeka cię dużo obowiązków i pracy-zaczęła kazanie Temari, ale brat ją powstrzymał.
-Przecież wiesz, że on jest tego świadomy i wiesz, kto go tak zmienił-chciał ugryźć się w język, a ja ziewnąłem głośno.
-Może się przejdziesz?-zaproponowała siostra.
-Chyba tak zrobię-stwierdziłem, wstając od biurka i wychodząc na zewnątrz. Ściągnąłem kapelusz i szatę, powiesiłem ja przed wejściem i zacząłem krążyć pomiędzy uliczkami. Kiedyś udałbym się gdzieś z dala od świata, ale teraz lubiłem oglądać życie codzienne mieszkańców Sunagakure. „Już tyle czasu cię nie ma. Czy jeszcze kiedyś ujrzę twoją twarz? Bardzo bym chciał…Naruto, wciąż cię kocham i myślę, że tęsknota za tobą pozwoliła mi stać się silniejszym i umocniła moją wiarę, że kiedyś wrócisz. Wbrew twojej woli…nigdy nie przestałem i nie przestanę na ciebie czekać”.-powtarzałem w myślach i nagle dostrzegłem na wprost mnie szpital. Stałem tak przed nim chyba z 10 minut. Czasem…wydawało mi się, że stoi koło mnie, że słyszę jego śmiech, że obejmują mnie delikatnie jego ramiona. Nagle zakręciło mi się w głowie i o mało co upadłbym na ziemię, ale ktoś mnie przytrzymał. Był to jakiś mężczyzna z dzieckiem.
-Wszystko w porządku, Kazekage-sama?-spytał.
-Tak, dziękuję-uśmiechnąłem się do niego.
-Trochę się niepokoję…-rzekł niepewnie.-Czy coś pana smuci?
-Może nie tyle smuci, co jakby…wyżera od środka, ale nie będę się teraz rozczulał, nie mam czasu, Gommen-powiedziałem i odszedłem. Nie mogłem zareagować inaczej. Ta luka po nim nie została zapełniona, ale tez po kilku tygodniach odejścia Naruto, robiłem wszystko, by mógł być ze mnie dumny i ta pustka nie bolała, bo starałem się zajmować czymś innym. Ale od jakiegoś czasu boli coraz bardziej. Pewnego wieczoru bowiem, siedząc na balkonie wyjąłem kamień z jego podobizną. Gdy ujrzałem ten szczery uśmiech, łzy same popłynęły, nie mogłem ich zatrzymać. Od tamtego czasu wszystko leci mi z rąk.
Kiedy wróciłem ze spaceru, rodzeństwo już wiedziało, że źle się poczułem. No i znowu się zaczęło. Ale niezbyt ich słuchałem. Temari wiele razy próbowała rozmawiać ze mną na temat Liska, ale nie za bardzo wiedziała od czego ma zacząć. Ja nie chciałem robić kłopotu, bo siostra już i tak poryczała się od osobiście usłyszanych słów Naruto. Ale byłem pewien, że niejednokrotnie słyszeli moje pochlipywanie w kątach, które tak próbowałem ukryć. Zastanawiałem się wówczas, czy on także ma takie chwile słabości? Kiedy myślałem, że nie chciał, bym na niego czekał, bo skazałby mnie na samotność, jeszcze bardziej się rozczulałem. On chyba nigdy nie myślał o sobie. To mnie po prostu powalało. Stojąc przed tym szpitalem nie rozpłakałem się tylko dlatego, bo łzy już nie były w stanie wyrazić moich emocji. „Może teraz ja powinienem zacząć też myśleć przede wszystkim o innych? Może na tym treningu chociaż Lisek pomyśli o sobie?”-zastanawiałem się i nie dbale i ze złością wycierałem łzy. „Zostawiając mnie, na pewno nie takiego oczekiwał postępowania”-powtarzałem sobie w kółko.
I tak o to, mijała mi codzienność. Ale byłem już świadom, że te wszystkie chwile z nim, to nie był jeden wielki sen. To była kiedyś część mojego życia, która kiedyś wkrótce znowu się urzeczywistni. I właśnie w to szczerze wierzyłem.
Sabaku
-Przestań już, musisz odpocząć-słyszałem słabo czyjś głos. –Naruto! No tak. Znowu przeholował. Czy ty mnie w…ogól…-dobiegały do moich uszu coraz słabsze dźwięki i w końcu ucichły.
Obudziłem się…chyba na plecach niosącego mnie Jirayi. Zacząłem się rozglądać.
-Gdzie jesteśmy? –zapytałem znużony.
-Więc postanowiłeś się obudzić?- spytał poirytowany-pff…miałeś sam tu iść, ale oczywiście zemdlałeś od intensywnego treningu.
-A gdzie teraz idziemy?-spytałem zmęczony.
-Wracamy-odparł lakonicznie, a ja nie za bardzo zrozumiałem.
-Gdzie wracamy?
-Do Konohy. Tsunade coś od ciebie chce-wytłumaczył widocznie wkurzony.
-Niemożliwe. Tylko po to zdecydowałeś się wrócić?!-darłem się niedowierzając.
-Niestety. Podobno to cos bardzo pilnego - gadał coraz bardziej wzburzony, a ja myślałem, ze pęknę z radości. Uśmiechnąłem się, jak tylko najszerzej potrafiłem. Nic nie było w stanie wyrazić tak wielkiego szczęścia!
-Tylko Naruto…najpierw pójdziemy prosto do Tsunade, nie do Gaary.
-No przecież wiem. W końcu Gaara jest w innej wiosce-skwitowałem krótko.
-No właśnie nie. Słyszałem, że jest w naszej-odparł.-Ale, tak jak mówiłem. Idziemy najpierw do Tsunade!-darł się starając przekrzyczeć mój śmiechu. Już nic nie zdołało popsuć mi nastroju. Natychmiast zeskoczyłem ze zboczucha i zacząłem biec przed siebie.
-Niech to-Jirayia dotrzymał mi kroku.-Ta twoja zdolność szybkiej regeneracji jest mocno wkurzająca-rzekł, a ja dostrzegłem na horyzoncie bramę Konohy.
-Yatta!-wydarłem się na całe gardło i znacznie przyspieszyłem. Gdy już niemal stałem pod wioską, musiałem poczekać na Ero-sennina. Pojawił się niebawem i razem przekroczyliśmy bramę.
Ku niezadowoleniu Jirayi, nie udało nam się pójść od razu do Hokage. Wszyscy nas ujrzeli i otoczyli dookoła! To było niesamowite! Wszyscy wypytywali mnie co tam słychać, jak trening i oczywiście żelazne: Jak to ja wyrosłem. Odpowiadałem im z uśmiechem. Później uściskałem Sakurę i przywitałem się z pozostałymi. Nagle, w tym ogromnym chaosie, dostrzegłem czyjeś czerwone włosy. Myślałem, że mam zwidy, ale zacząłem się wpatrywać i…faktycznie! To był on! Stał w oddali, tylko się uśmiechając.
-Gaara!-krzyczałem, przedzierając się przez tłum. W końcu wyskoczyłem z kręgu zainteresowanych i podbiegłem do niego, rzucając się w jego otwarte, czekające na mnie ramiona. Dopiero teraz dostrzegłem, że ciekną mu łzy.
-Naruto…ty…-zaczął mówić pochlipując, ale ktoś mu przerwał.
-Wszystko w porządku, Kazekage-sama?-spytał, a ja odsunąłem się od niego i dopiero wtedy dostrzegłem charakterystyczny strój dla…
-Tak, wszystko dobrze-zwrócił się do shinobi ze znakiem Sunagakure na opasce.
-Gaara…czy ty?...-spojrzałem pytająco na jego śmiejącą się twarz.
-Starałem się nie zmarnować tego czasu-powiedział i wtulił się we mnie z tą delikatnością, której mi brakowało.-Ale nie mogłem o tobie zapomnieć i nawet…nie chciałem-szeptał wtulony w moją klatkę piersiową.
-Nawet nie wiesz, jaki jestem dumny z tego, co osiągnąłeś-powiedziałem pełen szczęścia.-A właściwie-próbowałem ochłonąć-po co przyszedłeś do Konohy?
-Przyszedłem pogratulować nowemu Hokage posady-uśmiechnął się tajemniczo.
-Nie widzę w tym nic śmiesznego!-zgardziłem go spojrzeniem.-Coś się stało babci Tsunade?-wypytywałem gorączkowo.
-Z tego co mi wiadomo, to nie-wtrącił jakiś żeński głos. Obaj obróciliśmy głowy i zobaczyliśmy Piątą.-Ale nie jestem już taka młoda i silna. Boję się, że mogę już nie dać rady bronić wioski. A ty-zwróciła się do mnie-Naruto. Wiem, że zawsze będziesz jej bronił z całych sił. Dlatego-po tych słowach Gaara złapał mnie za rękę-powierzam Konohę tobie, Naruto. Za nim się zorientowałem wszyscy wsłuchiwali się już w słowa Tsunade. I zaczęli bić brawo. Łzy popłynęły z moich oczu. Piąta złapała mnie za drugą rękę i tak o to, w trójkę staliśmy naprzeciw wielkiego tłumu. Patrzyłem na uśmiechniętą twarz Sakury, Jirayi, a później spojrzałem na mojego Gaarę. Wszyscy byli zadowoleni. Tak cudownie było oglądać ich szczęście i czerpać z tego siłę.
Uzumaki
Gdy wszyscy już się rozeszli, mój Lisek chciał zobaczyć swoje mieszkanie. Kiedy już weszliśmy do środka, nie przestając się śmiać, zdjęliśmy nasze nakrycia głowy, a Naruto opadł na swoje czyste, posłane łóżko. Stałem w progu drzwi i patrzyłem, jak wracają mu wspomnienia. Było to widać w jego szczerym uśmiechu i żywych oczach.
-Minęło tyle czasu…-powiedział leżąc na plecach z zamkniętymi oczami. Podszedłem do niego, wszedłem na łóżko, pochyliłem się nad nim i zacząłem go całować. Blondyn natychmiast odwzajemnił to i przejął inicjatywę. Zaczął zdejmować ze mnie kolejne warstwy ubrań, nie odrywając ode mnie swoich ust. Gdy już obaj byliśmy nadzy, Lisek zaczął całować mnie za uchem, pieścić moją szyję. Uśmiechnął się słysząc moje jęki, po czym wrócił do pracy. Złapał mnie za biodra, zatoczył parę kółek językiem po wewnętrznej stronie uda i zaczął pieścić moja męskość. Moje jęki się nasiliły i oblał mnie szkarłatny rumieniec. Niebieskookiego jeszcze bardziej to usatysfakcjonowało. Pomyślałem, że teraz ja przejmę inicjatywę i przerzuciłem mojego partnera tak, że już po chwili znajdował się na dole. Chwilę bawiłem się delikatnie przygryzając jego sutek. Gdy zająłem się jego przyrodzeniem, blondyn ścisnął rąbek pościeli i zaczął wydawać ciche odgłosy. Dyszał dość głośno, więc po chwili włożyłem w niego swój pośliniony palec.
-Itee, Gaara-jęknął a z jego oczu pociekły drobne łzy.
-Już dobrze-uspokoiłem go, a on zaczął odczuwać przyjemność i delikatnie się poruszać.
Kiedy w niego wszedłem, Lisek na powrót ścisnął dłonią posłanie i już po chwili poruszałem się w nim z coraz większą rozkoszą. Kiedy doszliśmy, obaj wydaliśmy pojedynczy jęk i opadliśmy na pościel.
-Kocham cię-szepnął mi do ucha, a ja pocałowałem jeszcze lekko wilgotny policzek.
Wkrótce byliśmy ubrani. Wiedziałem, że chcę spędzać z nim czas, do końca swoich dni.
Sabaku
Uwielbiałem tak wpatrywać się w jego twarz. Trzymać go za rękę, trwać przy nim. Dawaliśmy sobie tyle szczęścia.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz, dostrzegliśmy uliczki pełne ludzi świętujących mój powrót i wybór nowego Hokage. Do takiej radości zawsze pragnąłem dążyć.
Tamtego dnia, radowałem się, że tyle udało mi się osiągnąć w życiu. Śmiałem się z Sakura, moim czerwonogłowym, Ero-senninem, ale także z Nejim, Brewką, Shikamaru, Shino, Choujim, i Kibą.
-Od teraz już każdy dzień będzie taki radosny-obiecał mi Gaara, szepcząc mi te słowa do ucha.
-Jejku, Hokage z Kazekage tak ładnie razem wyglądają-piszczała Ino z Sakurą patrząc na nas. Wszyscy byli taką wielką rodziną, której przez tyle lat wspólnie poszukiwaliśmy. „I pomyśleć, ze teraz ja zostanę wykuty w ścianie koło Piątej”-myślałem, kiedy usłyszałem czyjś głos.
-Gratuluję Naruto-kun. Ale pamiętaj! Ja zostanę siódmym!-mówił ostatnie słowa grożąc mi palcem Konohamaru. Pogładziłem go po włosach z uśmiechem na twarzy. Mój czerwono włosy już chyba nie mógł wytrzymać, bo niespodziewanie zaczął mnie namiętnie całować, potem wtulił się we mnie, a ja oznajmiłem:
-Idziemy na ramen!-zawołałem i wszyscy udaliśmy się do baru Ichiraku.
„Mamo…tato…mam nadzieję, że obserwujecie mnie tam z góry i jesteście ze mnie dumni. Ja jestem pełen szczęścia, że udało mi się znaleźć miłość i spełnić największe marzenie mojego życia…”
Uzumaki
*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*
No więc zakończenie jest, jakie jest C; Mam nadzieję, że się spodobało i proszę o komentarze *.*
NaruGaa i GaaNaru to moje dwa najulubieńsze pairingi z Naruto, dlatego postanowiłam się skusić i przeczytać - nie żałuję. Tyle w tym opowiadaniu uczucia, tego najważniejszego - miłości i tęsknoty za najbliższym, że aż szok! Naprawdę, jestem pozytywnie zaskoczona, że ktoś ma taki talent do pisania. Sama dopiero zaczynam blogową karierę i chyba właśnie na tych opowiadaniach będę się wzorować. Nie mówię, że zerżnę wszystko jak leci, nie, to nie w moim stylu, po prostu przeleję na białą internetową kartkę te uczucia, jakie są tu. Żywię szczerą nadzieję, że pojawią się tu jeszcze jakieś noty z tym właśnie paringiem. Jeżeli tak - chętnie przeczytam. Można by powiedzieć, że od teraz jestem stałą czytelniczką bloga. Powodzenia. Dużo weny twórczej życzę. <3
OdpowiedzUsuńNominuję was (wszystkie trzy) do nagrody versatile blogger award za kawał dobrej roboty w prowadzeniu bloga. Zasady są na każdym blogu nominowanego. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za nominację ;) Jest to dla nas wielkie wyróżnienie. Obiecuję, że w najbliższym czasie zajmę się tym i jeszcze raz dziękuję ^^
UsuńByłybyśmy jeszcze wdzięczne, gdybyśmy się dowiedziały na jakim blogu mamy szukać zasady nominacji. Pozdrawiam ;)
UsuńTo było przewspaniałe i jak ty pięknie piszesz , nie mogę się nadziwić , liczę na więcej takich notek ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam