Konnichiwa minna! ;3

Pragniemy wszystkich serdecznie przywitać w naszym małym internetowym świecie ♥

PRAGNIEMY BYŚCIE SIĘ ZAPOZNALI ZE STRONĄ 'Temari' PO PRAWEJ STRONIE, GDYŻ SĄ TAM INFORMACJE DLA WAS.

wtorek, 18 czerwca 2013

Yahiko x Nagato część 3.

Dziś się niestety musimy rozstać (tak po części), ponieważ na tę chwilę to będzie ostatnie yaoi, które napisałam (nie licząc tego z Temari - NaruSasu i inne, ale to niespodzianka). Trochę mi przykro, lecz przynajmniej do połowy wakacji chcę się zająć blogiem Drużyna Minato. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Pozdrawiam i do zobaczenia za parę tygodni ;)


"Koniec"


          Nagle opadłem na kolana. Itachi leżał nie daleko mnie na ziemi z rozwaloną głową, a nad nim stała postać. Z jednej strony byłem bardzo wdzięczny, że ten koszmar się w końcu skończył, ale za chwilę może rozpocząć się drugi. Nieznajomy odwrócił się do mnie kładąc mi rękę na ramieniu. 
- Nic Ci nie jest? - spytał. 
"Nagato". Od razu rozpoznałem jego głos. Byłem bardzo zdziwiony widząc go tutaj. 
- W-wszystko okej, ale co ty tutaj r-robisz? - wymamrotałem. Po tym jak go o to spytałem, jego czerwone kosmyki przysłoniły jego porcelanową twarz. Miałem wrażenie, że nie chce mi o tym mówić. Widocznie było to dla niego w pewien sposób trudne, lub krępujące jednak chciałem dowiedzieć się prawdy więc nie dawałem za wygraną. 
- Ja... Ja Cię... P-pilnowałem... - wyjąkał bardzo powoli szepcząc. Nie rozumiałem zbytnio tych słów. Co to wogóle miało znaczyć? 
- Pilnowałeś? Nagato o czym ty mówisz? Wytłumacz mi to - naciskałem na niego, jednak nie chciałem przesadzić, aby go jeszcze bardziej nie wystraszyć. 
- Chodzi o to że... Kiedyś byłem w podobnej sytuacji - tłumaczył bardzo cicho i powoli, a ja jeszcze bardziej zacząłem się gubić w tej idiotycznej historii. 
- "Byłeś w podobnej sytuacji"? - zacząłem go cytować. - Nagato! Ja nadal nic nie rozumiem!
- Proszę Cię... Nie krzycz... Wysłuchaj tego co ma Ci do powiedzenia... - mówił lekko zdruzgotany, lecz w końcu dokończył. - Itachi i ja jesteśmy innej orientacji i... Kiedyś, około rok temu, byliśmy razem. On... Wykorzystywał mnie. Nie mogłem pozwolić, aby skrzywdził i ciebie. 
Nie dowierzałem w to co słyszę. Może i trzymało się to kupy, ale było takie mało realistyczne. 
- Często podsłuchiwałem wasze rozmowy - przyznał się, lecz widać było na jego twarzy nutę zasmucenia. - Dziś też to zrobiłem, ale nie żałuję! Gdy tylko się o tym dowiedziałem od razu chciałem się wtrącić, jednak coś mnie powstrzymało... Przepraszam...
- Nagato - zwróciłem się do niego. - Ty nie masz mnie za co przepraszać, lecz nie rozumiem dlaczego tak bardzo się starałeś.
Mimo ciemności jaka nas tam ogarniała widziałem jak jego twarz robi się coraz bardziej czerwona. Starał się unikać mojego wzroku, jednak ja nie dawałem za wygraną.
- Kocham Cię - wyszeptał patrząc w ziemię.
W tamtym momencie zatkało mnie. Jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem piękniejszych słów, może dlatego, że nawet własni rodzice się mną szczególnie nie interesowali. 
          Nagato patrzył na mnie, trzęsąc się ze zdenerwowania natomiast ja byłem spokojny... Uśmiechałem się do niego, lecz on tego nie widział ponieważ jego oczy nadal utkwione były w ziemię. Ująłem jego twarz w dłonie i powoli pocałowałem go. Na początku zdawał się być zdziwiony i przerażony, lecz po chwili odwzajemnił pocałunek. Przeniosłem ręce na tył jego głowy i wplotłem palce w długie, czerwone włosy. Całowaliśmy się coraz zachłanniej. Zacząłem się bać, że zaraz może dojść do czegoś niepożądanego, więc oderwałem swoje usta od jego i wydyszałem cicho:
- Ja Ciebie też kocham...
********************************
         Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące... Nagato uznał, że lepiej będzie jeśli nikt się o nas nie dowie. Do tej pory udawało nam się to trzymać w tajemnicy, lecz pewnego ranka, niespodziewanie obudziły mnie wibracje telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, a tam pojawiło się zdjęcie mojego partnera. Szybko nacisnąłem zieloną słuchawkę i odebrałem połączenie. Na szczęście nie było nikogo w domu, bo tak to ciotka zaraz by się obudziła i zaczęła awanturę. 
- Hej, coś się stało? - spytałem ziewając głośno.
- Mogę u Ciebie być za 10 minut? 
- Jasne, ale... - nie dokończyłem ponieważ rozłączył się. Postanowiłem niezwłocznie wstać z łóżka i jakoś się ogarnąć. Wiedziałem, że dzieje się coś poważnego, ponieważ chłopak nigdy do mnie nie dzwoni o tej porze, choć czasem mógłby. Zawsze woli załatwić to sam, lecz nie tym razem.
          Usłyszałem trzaskanie drzwi. Wybiegłem z pokoju i zobaczyłem roztrzęsionego Nagato, który trzymał coś w rękach.
- Co jest? - zapytałem od razu, a on podał mi małą, białą karteczkę. Zacząłem czytać, lecz to co tam było napisane kompletnie mnie zaskoczyło... Mnóstwo obelg skierowanych do mojego chłopaka. 
- Już wiedzą - wyszeptał cicho zaciskając mocno pięści. 
- Nie martw się, coś wyślę. Obiecuję - pocieszałem go i mocno przytuliłem.
- Mamy przesranie... Nie dadzą na żyć,  rozumiesz? - jęczał. - Najlepiej będzie jeśli rozstaniemy się... - powiedział po chwili. 
W tamtym momencie czas się dla mnie zatrzymał. "Rozstać się"? Po tym wszystkim co przeszliśmy. 
- Jak to rozstać?! Teraz się zaczynać wstydzić tego, że jesteś gejem?! - krzyczałem wściekły. 
- Yahiko, uwierz mi... Tak będzie lepiej dla nas obojga. Wiem jakie to jest trudne...
- "Trudne"? - cytowałem go? - Zawiodłeś mnie! Myślałem, że mnie naprawdę kochasz, jednak myliłem się. 
- Dobrze wiesz, jak bardzo jesteś dla mnie ważny! Kocham Cię jak nikogo innego na świecie, dlatego nie pozwolę byś przeze mnie cierpiał.
- Wydaję mi się, że nie tylko ty podjąłeś decyzję, czy jesteśmy razem, czy nie! Zgodziłem się być z Tobą bez względu na wszystko, a ty mi teraz wyjeżdżasz z propozycją rozstania się?
Dalsza część naszej "rozmowy" przebiegała w ten sam sposób. Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Chciałem, żeby okazało się to tylko koszmarem, lecz nic na to nie wskazywało.
- Pogadamy jak ochłoniesz - stwierdził rozbity Nagato. Już miał otwierać drzwi kiedy ja powiedziałem:
- Wydaje mi się, że MY - zaakcentowałem. - Nie mamy już o czym rozmawiać...
          Wyszedł.
           Siedziałem na kanapie z twarzą w dłoniach. Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedyś nadejdzie ten dzień, w którym się rozstajemy. Jeszcze wczoraj byliśmy tak bardzo szczęśliwi, a dziś..? Miałem dosyć wszystkiego. Zasłoniłem zasłony, pozamykałem drzwi i usiadłem w kącie z przyciągniętymi do siebie kolanami. 
Kilka dni później.
          Do szkoły nie chodziłem ani ja, ani Nagato. Tak praktycznie to nigdzie nie wychodziłem tylko siedziałem w domu. Czasem ciotka, czasem ojciec przynosili mi coś do jedzenia. Zbytnio się nie interesowali tym co się dzieje i dlaczego nie chodzę do szkoły. Miałem wrażenie, że jest to im na rękę. 
- Yahiko! - krzyknęła druga żona ojca. - Wychodzimy! 
Nic jej nie odpowiedziałem. W sumie to się zastanawiałem po co mi to mówią. Po niedługim czasie zacząłem robić się głody. Zszedłem na dół sprawdzić, czy coś jest w lodówce, jednak ku mojemu zdziwieniu była ona pusta, a żołądek dawał się we znaki. Niechętnie ubrałem buty i poszedłem do monopolowego. Jedynie on był otwarty w sobotę o 21.00. Droga mijała mi strasznie wolno. Może nie sklep nie był wyjątkowo daleko, lecz dla mnie mogli by go postawić bliżej. 
          Po zrobionych zakupach postanowiłem jak najszybciej wrócić do domu, więc wybrałem najkrótszą drogę, prowadzącą przez mały most. Znalazłem się na nim po 5 minutach, jednak nie byłem tam sam. Przy barierce stał ktoś jeszcze, ktoś kogo bardzo dobrze znałem - Nagato. Od razu zawróciłem, jednak zaraz po tym usłyszałem jego głos. Nie zwracałem na niego najmniejszej uwagi, ale on nie dawał za wygraną. Podbiegł do mnie i chwycił za rękę. Odwróciłem się i spojrzałem mu prosto w oczy, a on szeptał przez łzy:
- Kocham Cię... Nie jestem w stanie sobie wybaczyć tego, że rozstaliśmy się, przeze mnie. Przez moją głupotę... Nie będę też Cię prosił o wybaczenie, bo wiem, że sobie na Ciebie nie zasłużyłem, ale chciałem Ci to powiedzieć... I zobaczyć... 
- Przestań - jęknąłem cicho i pocałowałem go. Nasze pocałunki stawały się tak bardzo zachłanne... Jak nigdy. Chciałem poczuć go całym sobą. Jeździłem rękoma po jego plecach, szyi, włosach. Byłem szczęśliwy i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo go kocham i jak bardzo jest dla mnie ważny. Oddałbym za niego nawet życie, gdyby trzeba było. Gdy skończyliśmy chciałem jak najszybciej zabrać go do domu. Obiecałem sobie, że jak najszybciej muszę się wyprowadzić do ojca i ciotki i zamieszkać razem z Nagato.
- Nie uważasz, że trzeba to jakoś uczcić i oblać? - spytał z uśmiechem na twarzy.
- Może masz rację.
- To poczekaj na mnie, a ja skoczę do sklepu - powiedział i przebiegł na drugą stronę ulicy. Zacząłem grzebać w telefonie, kiedy po kilku minutach zobaczyłem go wychodzącego ze sklepu. Uśmiechał się do mnie promiennie nie zważając na nic i to był chyba jego największy błąd. Rozpędzone auto mknęło w jego kierunku. Moje nogi same pomknęły w jego kierunku, aby tylko go uratować. "Zdążę" powtarzałem sobie w myślach. Byłem tak blisko...

To może  muzyczka dla efektu...

          - Yahiko! - krzyczał czerwono-włosy nade mną. Po jego czole spływała krew, a ja leżałem na środku ulicy. - Dlaczego to zrobiłeś?! Po co?! - nadal krzyczał, a po policzkach płynęły mu łzy.
- Dlaczego? - spytałem powoli uśmiechając się do niego. - Bo Cię kocham idioto...  Nie pozwolę, aby cokolwiek Ci się stało... Jesteś dla mnie najważniejszy...
Chłopak nadal szlochał nad moim ciałem, a ja wiedziałem, że odchodzę. Już nawet nie czułem bólu.
- Obiecaj mi coś - wyjąkałem ostatkiem sił. - Nie będziesz robił żadnych głupstw... Znajdź sobie kogoś, kto będzie Cię kochał, tak ja ja... Uczyń go szczęśliwszym... Obiecaj mi to...
Uzumaki wyjąkał jedno, krótki "Obiecuję". To były ostatnie słowa, które usłyszałem z jego ust. Mimo wszystko czułem się szczęśliwy. Może za sprawą tego, że za chwilę umrę, za osobą, która była mi tak bliska... Najważniejsza... To Nagato sprawiał, że chciało mi się żyć. Dni spędzone z nim były najcudowniejszymi  i za nic w świecie bym ich nie oddał. Na sam koniec powiedziałem do niego:
- Mimo wszystko będę zawsze przy tobie...
Tymi słowami zakończyłem mój ostatni rozdział w życiu.


***
Mam nadzieję, że podobało się i bardzo proszę o komentarz. Może zakończenie nie jest szczęśliwe, jednak nie wszystko w życiu jest różowe. 
Pozdrawiam serdecznie c:            



2 komentarze: