A więc jest. I ponawiam moje pytnia, co sądzicie o paring Itachi x Nagato? Piszcie wkomentach i miłego czytania życzę xD
***
- To ja, Gaara.
/-Tak, o co chodzi?/
-Czy ty wiesz co się dzieje z Naruto?
/-Owszem, on wyjechał do swojej matki do szpitala./
-Ok, dzięki - rzekł no Sabaku. Chłopak wiedział, gdzie mieszka matka Uzumakiego, a dokładny adres szpitala, Sakura podesłała mu SMS-em.
Gaara musiał co prawda jechać pociągiem, ale nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Za to, w drodze uświadomił sobie, jak bardzo Naruto jest dla niego ważny. Aż sam się zdziwił, jak zareagował na jego wyjazd bez żadnej zapowiedzi.
Z czasem zaczął się domyślać, że jego matka pewnie jest poważnie chora, dlatego on, jako prawdziwie i szczerze i troszczący się syn, od razu do niej przyjechał. Gaara miał go zamiar wspierać i pocieszać. Miał nadzieję, że będzie się mógł do niego zbliżyć. Z każdą kolejna minutą, coraz bardziej mu na nim zależało.
Gdy po długiej podróży, dotarł w końcu do szpitala, popędził do recepcji. Tam dowiedział się, że pielęgniarki dobrze znały blondyna.
-A w której on jest teraz sali? - zapytał zaniecierpliwiony.
-To pan nic nie wie? - zapytała widocznie zakłopotana pielęgniarka.
-Ale...ale co mam wiedzieć? - Gaara pytał zdezorientowany.
-No bo...pan Naruto był dawcą...
-Dawcą? Ah, no tak. Oddał coś swojej matce?
-Tak...tak jakby... - jąkała się niezmiernie.
-Co znaczy "tak jakby"?! - krzyknął wnerwiony.
-Pan Naruto był dawcą dla swojej matki. Tyle że...oddał jej serce.
-Jak...Jak to serce?! On...
-Bardzo panu współczuję. Naruto Uzumaki oddał swoje życie, by jego matka mogła je kontynuować.
Czerwonowłosy mimowolnie osunął się na podłogę. Wszystko przestało dla niego istnieć.
-A właśnie - dodała pielęgniarka ze łzami w oczach. - Pan Gaara no Sabaku, tak?
-Tak - odparł obojętnie, ocierając mokre policzki.
-A więc to dla pana. To list od pana Naruto. Gdy go pisał, łzy ciekły mu strumieniami. Mówił, że przez swoją nieśmiałość nie zdążył komuś okazać miłośći.
Chłopak wziął trzęsącą się ręką złożoną kartkę, otwierając z niepokojem.
"Drogi Gaara,
Jeszcze raz przepraszam. Tym razem za moją cholerną nieśmiałość. Kiedy przyszedłem do ciebie z tym piwem, to miałem ci wyznać wszystko. Może nie tyle to, co zrobiłem dla swej matki, tylko raczej to, co do ciebie czuję. Wiesz, to bardzo głupie, ale tą głośną muzyką chciałem zwrócić na siebie uwagę. Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz i będę mógł zobaczyć twoja twarz. Dużo mnie kosztowało samo zapukanie do twoich drzwi. Mimo to...pokochałem cię. Bardzo mi na tobie zależy, tylko nie wiedziałem jak to pokazać. Wiele razy próbowałem zmienić swój charakter, ale nie udało mi się. W stosunku do rodziny także byłem skryty. Nie umiałem się otworzyć i pokazać tego, co miałem w środku. Dlatego też nikt z mojej rodziny nie wie, że postanowiłem oddać swoje życie dla mojej matki".
Gaara zaniósł się falą łez. Podziwiał go, że chował to w tajemnicy, że nie robił tego z obowiązku. Stał znieruchomiały, ale czytał:
"Mam nadzieję, że chociaż moje czyny pokażą, jak mocno potrafię kochać, bo w słowach to ja jestem cienki. Tamtego dnia chciałem Cię przytulić, choć na chwilę poczuć ciepło twojego ciała, zapewnić ci bezpieczeństwo, ochronić przed całym złem tego świata. Niestety, nie umiałem powiedzieć nawet zwykłego "kocham cię". Nawet nie wiesz, jak żałuję, że się z tobą nie pożegnałem. Strasznie mi ciebie będzie brakować. Widać, nie było mi poznać szczęścia w prawdziwej miłości. Mam nadzieję, że chociaż zapamiętałeś moje ostatnie słowa do ciebie.
Naruto
P.S. Pamietaj, ze moja miłośc do ciebie trwa wiecznie, bo nie zdoła jej przerwać nawet śmierć. Już zawsze będę Cię obserwował i cieszył sie z twoich sukcesów".
Gaara czytał ten list jeszcze ze trzy razy, nieświadomie przechadzając się po szpitalnym korytarzu jak struty. Doskonale pamiętał jego słowa. "Obiecaj mi tylko, ze znajdziesz osobę, która stanie ci się bliska, będziecie sie o siebie troszczyć i będziecie w stanie oddac za siebie zycie. Przepraszam, że zająłem ci czas i zatruwałem zycie ta głośną muzyką. Dziekuję, ze ze mna wytrzymałeś, że zawsze mogłem sie do ciebie zwrócić. Co prawda, nie korzystałem z tego zbyt często ale po prostu nie chciałem sie narzucać" - powiedział wtedy Uzumaki.
-Nie wiedział, że czuję to samo - powiedział cicho Gaara, patrząc się w zapisaną część kartki.
Wyszedł na zewnatrz na ławkę. Nie umiał pohamować łez. "Człowiek, który na pozór wydaje się przeciętny, małomówny, cichy, dokonuje tak wielkiego czynu. To tylko dowodzi, jak mocno kocha swoich rodziców i ile dla niego znaczą. Są dla niego wszystkim" - myślał z ukrytą twarzą w dłoniach.
-Nie wiem, czy mnie usłyszysz - podniósł głowę do góry, wpatrując sie w niebo - ale chcę, zebys wiedział, ze zawsze pragnąłem dążyć do ideału, jednak nie wiedziałem właściwie, co jako człowiek, mam robić. Teraz juz wiem, kto będzie moim wzorem - mówił wycierając kapiące łzy.
Parę chwil później, zdał sobie sprawę, że jego matka nie wie, kto jest dawcą. Zdecydował, że sam jej to powie. Wszedł ponownie do budynku i wyjechał windą na 4. piętro, a następnie udał się na wyznaczona salę.
-Oh, ty jesteś przyjacielem Naruto? - spytała blada kobieta, leżąca na łóżku. - Duzo mi o tobie opowiadał. Mówił, że nie zdążył ci czegos powiedzieć. Powiedział ci juz? - spytała, a no Sabaku zrozumiał, że to będzie trudniejsze, niz myślał. - A właściwie, gdzie one jest? Chcę sie dowiedziec, jak sie nazywał człowiek, który był dawca serca dla mnie.
-Pani syn oddał dla pani swoje serce wypełnione miłościa do rodziców - oznajmił jednym tchem.
-Nie-nie roz-umiem - wydukała Kushina. W oczach chłopaka, ponownie pojawiły sie łzy.
-Naruto bardzo pania kochał, choc może tego nie okazywał. Poświęcił życie dla swojej rodzicielki i oddał jej swoje serce - mówił ze znajomym ściskiem w gardle, aby tylko nie wybuchnąć płaczem. Spojrzał na kobietę, która jeszcze nie do końca nie zrozumiała. - Dawcą serca dla pani, był pani syn, Naruto - dodał i ukrył twarz w dłoniach.
-Słu-cham? Mój mały Naruto? Nie-nie żyje...jak on mógł pozbawić się życia? Kto mu na to pozwolił?! - zadawała kolejne pytania z coraz większym roztrzęsieniem.
-Chciał, zeby miała pani choć cząstkę jego w sobie, ale nikomu o tym nie powiedział. Ja także tego nie wiedziałem.
Kobieta płakała łzami pełnymi smutku, a gdy w drzwiach stanął Minato, Gaara opuścił salę, nastepnie budynek.
-Będę robił to, o co mnie prosiłes. Obdarzę jakąś osobę miłością i z dumą będę oddawał za nia zycie, jeśli będzie potrzeba. Będę starał się być taki, jak ty, Naruto - rozmyślał w pociagu w drodze powrotnej.
Gaara zaniósł się falą łez. Podziwiał go, że chował to w tajemnicy, że nie robił tego z obowiązku. Stał znieruchomiały, ale czytał:
"Mam nadzieję, że chociaż moje czyny pokażą, jak mocno potrafię kochać, bo w słowach to ja jestem cienki. Tamtego dnia chciałem Cię przytulić, choć na chwilę poczuć ciepło twojego ciała, zapewnić ci bezpieczeństwo, ochronić przed całym złem tego świata. Niestety, nie umiałem powiedzieć nawet zwykłego "kocham cię". Nawet nie wiesz, jak żałuję, że się z tobą nie pożegnałem. Strasznie mi ciebie będzie brakować. Widać, nie było mi poznać szczęścia w prawdziwej miłości. Mam nadzieję, że chociaż zapamiętałeś moje ostatnie słowa do ciebie.
Naruto
P.S. Pamietaj, ze moja miłośc do ciebie trwa wiecznie, bo nie zdoła jej przerwać nawet śmierć. Już zawsze będę Cię obserwował i cieszył sie z twoich sukcesów".
Gaara czytał ten list jeszcze ze trzy razy, nieświadomie przechadzając się po szpitalnym korytarzu jak struty. Doskonale pamiętał jego słowa. "Obiecaj mi tylko, ze znajdziesz osobę, która stanie ci się bliska, będziecie sie o siebie troszczyć i będziecie w stanie oddac za siebie zycie. Przepraszam, że zająłem ci czas i zatruwałem zycie ta głośną muzyką. Dziekuję, ze ze mna wytrzymałeś, że zawsze mogłem sie do ciebie zwrócić. Co prawda, nie korzystałem z tego zbyt często ale po prostu nie chciałem sie narzucać" - powiedział wtedy Uzumaki.
-Nie wiedział, że czuję to samo - powiedział cicho Gaara, patrząc się w zapisaną część kartki.
Wyszedł na zewnatrz na ławkę. Nie umiał pohamować łez. "Człowiek, który na pozór wydaje się przeciętny, małomówny, cichy, dokonuje tak wielkiego czynu. To tylko dowodzi, jak mocno kocha swoich rodziców i ile dla niego znaczą. Są dla niego wszystkim" - myślał z ukrytą twarzą w dłoniach.
-Nie wiem, czy mnie usłyszysz - podniósł głowę do góry, wpatrując sie w niebo - ale chcę, zebys wiedział, ze zawsze pragnąłem dążyć do ideału, jednak nie wiedziałem właściwie, co jako człowiek, mam robić. Teraz juz wiem, kto będzie moim wzorem - mówił wycierając kapiące łzy.
Parę chwil później, zdał sobie sprawę, że jego matka nie wie, kto jest dawcą. Zdecydował, że sam jej to powie. Wszedł ponownie do budynku i wyjechał windą na 4. piętro, a następnie udał się na wyznaczona salę.
-Oh, ty jesteś przyjacielem Naruto? - spytała blada kobieta, leżąca na łóżku. - Duzo mi o tobie opowiadał. Mówił, że nie zdążył ci czegos powiedzieć. Powiedział ci juz? - spytała, a no Sabaku zrozumiał, że to będzie trudniejsze, niz myślał. - A właściwie, gdzie one jest? Chcę sie dowiedziec, jak sie nazywał człowiek, który był dawca serca dla mnie.
-Pani syn oddał dla pani swoje serce wypełnione miłościa do rodziców - oznajmił jednym tchem.
-Nie-nie roz-umiem - wydukała Kushina. W oczach chłopaka, ponownie pojawiły sie łzy.
-Naruto bardzo pania kochał, choc może tego nie okazywał. Poświęcił życie dla swojej rodzicielki i oddał jej swoje serce - mówił ze znajomym ściskiem w gardle, aby tylko nie wybuchnąć płaczem. Spojrzał na kobietę, która jeszcze nie do końca nie zrozumiała. - Dawcą serca dla pani, był pani syn, Naruto - dodał i ukrył twarz w dłoniach.
-Słu-cham? Mój mały Naruto? Nie-nie żyje...jak on mógł pozbawić się życia? Kto mu na to pozwolił?! - zadawała kolejne pytania z coraz większym roztrzęsieniem.
-Chciał, zeby miała pani choć cząstkę jego w sobie, ale nikomu o tym nie powiedział. Ja także tego nie wiedziałem.
Kobieta płakała łzami pełnymi smutku, a gdy w drzwiach stanął Minato, Gaara opuścił salę, nastepnie budynek.
-Będę robił to, o co mnie prosiłes. Obdarzę jakąś osobę miłością i z dumą będę oddawał za nia zycie, jeśli będzie potrzeba. Będę starał się być taki, jak ty, Naruto - rozmyślał w pociagu w drodze powrotnej.
***
Parę miesięcy później na miejsce Naruto wprowadził się chłopak imieniem Lee. Gaara zakochał sie w nim, długo walczył o jego uczucia i teraz prowadzą wspólne zycie przepełnione miłością i wzajemna troska.
***
;-;-;-;-;-; JASHINIE! ;-; TO BYŁO PIĘKNE! SZCZERZE? PŁAKAŁAM ;-;
OdpowiedzUsuńPISZ DALEJ! :*
Tylko że pod nowszymi postami nie ma ani jednego komenta. Ja mam już z 10 kolejnych paringów, ale nie mam siły ich przepisywać, jeśli nikt ich nie będzie czytał.
OdpowiedzUsuńCzytając takie opowiadania przeklinam samą siebie i obiecuje sobie, że już nigdy nie przeczytam podobnego... Na szczęście stosunkowo szybko mi przechodzi i zaczynam szukać kolejnych ^///^
OdpowiedzUsuńPłakałam jak małe dziecko.. choć może to przez moją bezsenność? ~taaa wmawiaj sobie xD~
Opowiadanie naprawdę świetne. No cóż patrząc na daty ostatnich komentarzy mam nadzieję , że przeczytasz i mój ;)
Świetne opowiadanie, ale wolałabym, jakby historia potoczyła się dalej. Nawet mam już w głowie, co mogło by się stać: okazało by się (w czasie operacji Naruciaka), że ma wadę serca dyskwalifikującą go z takich zabiegów, ale jest to wada, z którą on sam może żyć (oczywiście po zażyciu stosownych leków). Dawcą dla matki byłby na przykład jakiś motocyklista, który zginął w wypadku, albo ktoś podobny. Wiem, że to troszkę głupie, ale bardzo, bardzo chcę, żeby był razem z Gaarą. To dwie moje ulubione postacie i chyba pierwszy raz czytam opowiadanie, gdzie mogliby być parą, więc nie mogę pozwolić, by tak szybko się skończyło. Oczywiście to ty prowadzisz tego bloga, nie ja, ale jeśli byś chciała, możesz skorzystać z mojego pomysłu. ;)
OdpowiedzUsuńCOO?! WYPIE*****ALAĆ MI Z LEE! Z TYM KRZACZUCHEM GAARUŚ NIE BĘDZIE.
OdpowiedzUsuńpoplakalam sie.
OdpowiedzUsuńpiekne, wiecej nie umiem napisac
ejj, ale wiesz, że żywy człowiek nie może oddać swojego serca bo to nie zgodne z prawem
OdpowiedzUsuń