A więc Ino z Temari skleciły NaruSasu. Do tego dołożyły wątek z Sai'em. Część, która pisała Temari jest takim kolorem, a Ino takim. Miłej lektury.
***
Ku zadowoleniu wszystkich wreszcie zadzwonił dzwonek.
-A więc to tyle na dziś. Życzę miłego weekendu-powiedziała nasza wychowawczyni Anko na pożegnanie. Cała klasa wypadła jak po odsiedzeniu 5 lat w więzieniu. Nawet Sai żwawo się spakował i czekał na swojego partnera przed klasą. On zaś spokojnie i powoli pakował książki do torby. Tylko jeden Sasuke się nie ruszał. Wpatrzył się w urokliwą postać Naruto, który właśnie przekraczał próg Sali i podążał w kierunku Sai ’a.
-A więc to tyle na dziś. Życzę miłego weekendu-powiedziała nasza wychowawczyni Anko na pożegnanie. Cała klasa wypadła jak po odsiedzeniu 5 lat w więzieniu. Nawet Sai żwawo się spakował i czekał na swojego partnera przed klasą. On zaś spokojnie i powoli pakował książki do torby. Tylko jeden Sasuke się nie ruszał. Wpatrzył się w urokliwą postać Naruto, który właśnie przekraczał próg Sali i podążał w kierunku Sai ’a.
-No już , Sasuke. Przestań marzyć i zbierać się-ponaglała go nauczycielka.
Kiedy Uchiha wyszedł przed budynek zarzucił na jedno ramię swój stary, podarty plecak. Zszedł leniwie po schodach ze spuszczoną głową. Idąc, wpatrywał się w Naruto i Sai ‘a trzymających się za ręce. Sai z ciepłym uśmiechem żywo coś opowiadał, a jego partner patrzył w bok, jakby odcięty od rzeczywistości. „Nigdy nie umiał się z niczego cieszyć” ~myślał Sasuke ze współczuciem. „Ciekawe dlaczego tak jest?” ~zadawał sobie pytanie. „No i…czy te wszystkie dziewczyny na niego lecą bo ma mroczne wnętrze?”~nasz marzyciel nie rozumiał tego.
Kiedy już dotoczył się do domu, rzucił plecak w kąt, siadł na łóżku i zaczął stroić gitarę. Lubił swoje cztery ściany. Był to jego azyl. Tylko jego. Co prawda, pragnął do niego wprowadzić Naruto, ale nie wierzył by to marzenie kiedyś się spełniło. Zaczął powoli przejeżdżać opuszkami palców po kolejnych strunach, gdy drzwi do pokoju lekko się uchyliły.
-Nii-san!-zawołał widząc Itachiego. Podbiegł uradowany i go przytulił.
-No hej-odparł jak zawsze z uśmiechem starszy brat.
-Kiedy wróciłeś?
-Jakąś godzinę temu, ale nie przywitałem się od razu, bo zauważyłem, że jesteś jakiś przydżumiony-zachichotał.-Nie chciałem ci przeszkadzać-dodał ze skruchą.
-Ty?!-Sasuke udał oburzonego.-Nigdy! Chociaż…jest coś co mnie zastanawia.
-Naruto?-rzekł Itachi, spoglądając pytająco. Od dawna wiedział, że jego brat podkochuje się w tym chłopaku.
-Tak-pokiwał głową Sasuke.-Ale nie chcę dziś o tym rozmawiać, musisz być zmęczony po podróży, lepiej opowiadaj jak było-uśmiechnął się, a brat zaczął mu opowiadać, jak udał mu się obóz fotograficzny w górach. Uwielbiali tak razem przesiadywać, śmiać się. Kiedy już wszystko obgadali, mały marzyciel wrócił do spokojnego grania. Itachi uwielbiał się mu tak przysłuchiwać i podziwiał go, zwłaszcza, że Sasuke był samoukiem.
-Czy człowiek jest w stanie być wiecznie smutny? Czy to nie wyniszcza duszy?-muzyk zadał niespodziewanie pytanie wlepiając oczy w brata. Ten zaś zaczął się głęboko zastanawiać.
-Można być smutnym, ale masz rację. To wyniszcza od środka. Ale niestety niektórzy ludzie, przeżywają taki niekończący się smutek. Najczęściej jest to spowodowane samotnością lub brakiem osoby która cię zawsze zrozumie-odparł po namyśle.
-To chyba musi być trudne…
-Zawsze jest.-dodał smutnie Itachi.-Najważniejsze jest, by taka osoba zaznała szczęścia przed śmiercią. Choć raz, na krótka chwilę. Wtedy już będzie się starał dążyć do jak najczęstszego przezywania tego uczucia-mówił, wbijając wzrok w oczy Sasuke.-Mi na przykład to szczęście dajesz między innymi ty-uśmiechnął się i dodał, że musi już zmykać, bo nie ma czasu. Nasz Sasuke znowu został sam w swoim azylu z gitarą. Pragnął kiedyś zbliżyć się do Naruto. Chciał dać mu choć małą część własnej radości życia.
Tymczasem niebieskooki blondyn przeżywał chyba największą rozterkę w swoim życiu. Długo był z Sai’ em, ale ostatnio czuł, ze chodzi z nim z przyzwyczajenia. Coś w jego sercu wygasło. „To wszystko jest takie trudne i przygnębiające” ~myślał leżąc na łóżku, wtulając głowę w poduszkę. W końcu, zdecydował ten rozdział w swoim życiu zakończyć. Miał zamiar powiedzieć mu to wszystko na następny dzień, kiedy się spotkają. Za bardzo tylko nie wiedział jak to zrobić, od czego zacząć? Smutek zżerał go całego, uświadamiając sobie, że zawiedzie inną osobę. Teraz to nie tylko on, ale także inni mieli cierpieć. Z wiecznie spuszczoną głową, udał się pod prysznic, potem na lekko wilgotne jeszcze ciało założył piżamę i wrócił do łóżka.
Niby miał jeszcze Sai ’a, mógł zagadać do jednej z dziewczyn, które za nim szalały, ale…mimo to czuł się samotny. Kolejna noc spędził na zadręczaniu się.
Rano, myjąc zęby i czesząc się, zauważył, że od dawna robi te same rzeczy machinalnie. Nawet związek nie urozmaicał jego monotonnej codzienności.
Następnie wszedł do kuchni, szybko zjadł śniadanie i wyszedł na umówione spotkanie z Sai ‘em.
Kiedy dotarł do parku, ujrzał partnera na jednej z ławek. Blondyn już wcześniej zauważył, że Sai też jest jakiś przygnębiony, więc miał nadzieję, że rozstanie odbędzie się bez problemów. Gdy zbliżył się do niego, on nawet na Naruto nie spojrzał. Niebieskooki postanowił jednak pocałować Sai ‘a w policzek, po czym w milczeniu usiadł koło niego. Siedzieli tak przez pewien czas, wlepiając wzrok w jakiś punkt przed nimi.
-Muszę ci coś powiedzieć-rzekli równocześnie.
-Ty zacznij…-odparł niechętnie Naruto.
-Dobrze. Przepraszam, że ostatnio sprawiałem wrażenie przygnębionego. Ale-zawahał się na chwilę-to dlatego Naruto, bo…-przełknął niespokojnie ślinę w gardle-mam białaczkę.
Blondyna wryło. Był zszokowany, spodziewał się czegoś zupełnie innego. „No to z rozstania nici”-przebiegło mu nieśmiało przez myśli i pozwolił partnerowi na wtulenie się w jego szyję. Widać było, że Sai lubi jego ciepło.
-Nie martw się-rzekł jeszcze bardziej przybity Naruto.-Przejdziemy przez to razem-dodał i obojgu pociekły łzy. „Nie mogę go teraz zostawić”-myślał gorączkowo. „Nie w takim momencie”-powtarzał sobie w myślach.
-Al…ale Nar-Naruto - łkał jak małe dziecko blado-skóry.-Jutro mają mnie zabrać do szpitala, żeby nadzorować mój stan.
-To nic-odparł.-To nic. Będę cię często odwiedzał, nie musisz się obawiać-dodał zmuszając się na smutny, ale uśmiech.
-Dziękuję ci. Jesteś dla mnie taki dobry. Kocham cię-mówił te słowa, a blondyn myślał, że zaraz pęknie mu serce.
I tak o to nastał poniedziałek. Sai był już w szpitalu. Naruto szedł do szkoły, usiłując zapomnieć o tym wszystkim. Niestety, ból wracał do niego dwa razy silniejszy. Kiedy zaczęła się pierwsza lekcja, wszyscy ziewali po nieprzespanym weekendzie. Nie wiadomo o czym myśleli pozostali, ale z pewnością nie skupiali się na temacie zadania.
Na przerwie Sasuke postanowił pogadać z odwiecznym obiektem westchnień. Długo się zbierał, ale w końcu uderzył. Blondyn opierał się wówczas łokciami o parapet.
-Nie przeszkadzam?-spytał nieśmiało czarnowłosy.
-Nie-odparł mu dość sympatycznie niebieskooki.
-Czemu nie ma dziś Sai ‘a?-drążył rozmowę Uchiha.
-Nie dam rady teraz o tym mówić-pociągnął nosem Naruto.
-Ale coś się stało? Może…-zawahał się na chwilę-Chcesz o tym później pogadać?
-Dziękuję ci-spojrzał na niego blondyn, a ten uciekł spojrzeniem z zawstydzenia.-Nie chciałbym zajmować ci czasu.
-Daj spokój. Nie mam dzisiaj dużo na głowie-czarnowłosy już całkiem spalił buraka.-Jeśli nie chcesz o tym gadać w szkole-postanowił brnąć w to dalej-to może poszlibyśmy po lekcjach na spacer?-zaproponował i miał ochotę zapaść się pod ziemię, gdy usłyszał:
-Chętnie-odpowiedział mu Naruto niezręcznie się przybliżając do naszego marzyciela.-Będę czekał na ciebie przed szkołą-dodał i odszedł.
Sasuke stał tam jeszcze nieruchomo przez kilka chwil, po czym dzwonek zadzwonił i jego nogi automatycznie powędrowały w stronę klasy.
„Miły ten Uchiha”-myślał na matmie niebieskooki. Jednak nie odważył się spojrzeć na niego. Był pewien jednak, że ten oparty o ścianę, odpłynął w swój świat. Widać było, że jest takim wolnym duchem lub kotem chodzącym własnymi ścieżkami.
Po koszmarnie nudnych i męczących lekcjach Uzumaki czekał koło schodów na czarnowłosego. Ten zaś postanowił nie ociągać się, ale tez nie spieszył się za nadto, żeby nie wyglądało to podejrzanie. Z zżyciem zszedł po schodach i podszedł do swojej skrywanej miłości.
-Więc chodźmy-rzekł lakonicznie i powędrowali przed siebie.
-Opowiadaj-powiedział w końcu zniecierpliwiony Uchiha.
-Sai jest w szpitalu. Ma białaczkę-rzekł Naruto z trudem przełykając ślinę. Sasuke znowu stał wstrząśnięty nie wiedząc za bardzo co ma zrobić. Ostatecznie położył mu delikatnie dłoń na ramieniu mówiąc:
-Tak mi przykro. Gdybyś czegoś potrzebował, mów śmiało.
-Dzięki-rzekł Uzumaki z ,wcale niewymuszonym, uśmiechem.
Do końca spaceru, chodzili już raczej w milczeniu.
Sasuke po przekroczeniu progu domu, oznajmił bratu, że ma mu trochę do opowiedzenia. Ten, jak zawsze z resztą, wysłuchał go. Itachi był w stanie odmówić każdemu, za wyjątkiem swojego młodszego brata, którego kochał nad życie.
I tak monotonność blondyna została zmieniona. Odtąd, chodził on jeszcze do szpitala, prawie codziennie. Czasem spotykał się lub wymienił parę zdań z Sasuke. Aż pewnego dnia, kiedy wszedł na oddział zaczepiła go pielęgniarka.
-Stan pańskiego partnera znacznie się pogorszył-oznajmiła grobowym głosem.-Prawdopodobnie jest to ostatnia pana wizyta na tym oddziale-dodała, a blondyn popędził do Sai ‘a. Faktycznie, nie wyglądał on najlepiej.
Leżał w tym wielkim łóżku patrząc się w stronę okna. Jego twarz była jeszcze bardziej blada, niż przedtem, a oczy zaczerwienione od łez. Gdy Naruto tak na niego zerkał przeszedł go dreszcz. Nieświadomie zaczął płakać. Mimo tego, że jego uczucie do Sai’a wygasło, poczuł jak już teraz zaczyna za nim tęsknić. Przed oczami stanęły mu te wszystkie cudowne chwile spędzone z nim. Otarł łzy i podszedł do łóżka siadając na nim. Chwycił jego dłoń i postarał się uśmiechnąć, lecz chyba nie był on zbyt przekonujący.
- Na-naruto… - zwrócił się cicho. – Nie chcę, żebyś na to patrzył. Nie chcę, żebyś widział mnie w takim stanie.
- Przestań! – Uzumaki podniósł mimowolnie głos. – Jeszcze z tego wyjdziesz… Obiecuję…
- Od kiedy z Ciebie taki optymista, co? – uśmiechnął się do niego lekko. - Obaj dobrze wiemy, że jak dożyję jutra to będzie cud.
- Proszę, przestań!
- Naruto, czemu nadal tak się starasz? To widać, że nie czujesz do mnie tego co ja do Ciebie – mówił nadal uśmiechając się. Blondyn nie miał pojęcia co mu odpowiedzieć. Myślał, że się nie domyślił. – Mimo to, dziękuję Ci za wszystko. Za to, że zawsze byłeś przy mnie, że dzięki Tobie moje życie, mimo choroby, było cudowne, a każdy dzień lepszy.
- S-sai…
- Znajdź sobie kogoś wspaniałego, kto sprawi, że będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Obiecaj mi to Naruto.
- Obiecuje… - wydukał cicho, lecz on i tak usłyszał.
-Kocham cię-powiedział. Puścił jego dłoń. To były ostatnie, ale najpiękniejsze słowa jakie usłyszał niebieskooki. Serce Sai ‘a przestało bić, oczy miał zamknięte ale uśmiech nie zniknął z jego twarzy.
***
Bardzo prosimy o komentarze <3
No nie powiem... niezłe. Bałam się, że będzie do bólu przewidywalne i banalne ale nie. Fajny Sasu taki.. nieemowaty. Szkoda Saia ale cóż. Czekam na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńCałkiem interesujące.
OdpowiedzUsuń